Po wykonaniu kary mogłyśmy iść do domu. Toni zabrała swoje rzeczy z szafki i wyszłyśmy ze szkoły. Po drodze opowiadałyśmy sobie o naszych pierwszych razach. Dokładnie. Nie, nie chodzi o to, o czym każdy teraz myśli. Dowiedziałam się wielu rzeczy o mojej miłości. Dajmy na przykład jej pierwszy raz z alkoholem. Tak się upiła, że zaczęła śpiewać kolędy w środku wakacji. Albo pierwszy zapalony papieros, który był jej ostatnim. Zaczęła kaszleć tak głośno, że obudziła pół bloku. Szłyśmy i śmiałyśmy się z siebie nawzajem. Dwa razy miałam okazję, aby się wywrócić i przy okazji złamać jakąś część mojego ciała, ale Toni była nadto czujna i łapała mnie za każdym razem. Pomimo kary, wspominam ten dzieć bardzo dobrze.
****************
Stało się to, co stać się nie powinno tej pory roku. Zachorowałam. Na dodatek, znowu zostałam sama w domu, znowu sprawy „służbowe" mamy. No nic, muszę sobie poradzić.
Nie poszłam dziś do szkoły, uznałam to za bezsensowne. Siedziałabym i co chwila wycierałabym nos, kaszląc i nie mogąc mówić ze względu na dokuczający ból. Wstałam, żeby wziąć coś na ból głowy. Na blacie leżały pieniądze, tym razem zostawiła w gotówce. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam je i moim oczom ukazała się osoba, na której widok od razu się uśmiechnęłam.
- Toni, co ty tu robisz? – zapytałam i zakasłałam.
- Przyniosłam ci jedzenie. – podała mi pełną siatkę zakupów. – Nie mogę pozwolić, żebyś była tu sama, bez jedzenia i jeszcze chora!
- Nie musiałaś, dziękuję. – przerwałam, żeby wysmarkać nos. – Nie jesteś w szkole?
- Dziś sobota, skarbie. – zaśmiała się uroczo.
- Naprawdę?
- Tak, chyba za długo tu siedzisz sama, może zostanę z tobą?
- Nie, Toni. Jeszcze się zarazisz, a wtedy pogorszymy naszą sytuację.
- Nie zarażę się! Zostanę z tobą, zrobię coś do jedzenia.
- Ale naprawdę, nie musisz tego robić, Ja doskonale sobie poradzę.
Toni spojrzała do środka mieszkania. Rozejrzała się i uśmiechnęła.
- Przecież w środku odbywała się chyba III wojna światowa, posprzątam ci.
- No dobra, ale jak się zarazisz, to cię zabiję. – odpowiedziałam.
- Nie zrobisz tego. – podeszła do mnie i pocałowała w czoło. – Za bardzo cię kocham.
- Ale co twoja miłość do mnie ma do tego, że cię zabiję?
- Właściwie to nic, ale chciałam ci to powiedzieć. – powiedziała cicho.
- Głupek... - rzuciłam. – Masz rację, nie zabiję cię, ale masz się nie zarazić.
- Tak jest, panienko Blossom!
- Proszę cię, nie mów tak. To przyprawia mnie o dreszcze.
Wróciłam do łóżka, a Toni zaczęła krzątać się w kuchni. To miłe, że tak o mnie dba. Szczerze, to nawet nie byłam głodna, ale widząc jej chęci nie mogłam jej odmówić. Czemu ona musi wyglądać zawsze tak dobrze? Siekała marchewkę, co chwila zerkając na mnie. Posyłałam jej wtedy malutki uśmiech, który miał oznaczać, że wszystko jest w porządku. Zaczęłam myśleć o tym, żeby ją gdzieś zabrać, kiedy wyzdrowieje. Moglibyśmy zabrać ze sobą jakieś ciekawe osoby. SZLAG! Valerie... Zapomniałam. Muszę do niej napisać, że nie dam rady się z nią spotkać. Mam nadzieję, że może o mnie zapomniała. Prawdę mówiąc, nie chcę mieć z nią już więcej do czynienia. W sumie, napiszę do niej później.
- Gotowe, Cheryl! Mam nadzieję, że nie śpisz. – usłyszałam z kuchni.
Zjadłyśmy razem cudowny posiłek. Nie wiedziałam, że Toni potrafi tak świetnie gotować.
- Może być? – zapytała.
- Było pyszne! – odpowiedziałam.
Dziewczyna spojrzała na mnie z zadowoleniem. Nagle jej twarz przybrała jakiś dziwaczny grymas.
- Co się stało? – zapytałam.
Toni nie odpowiedziała, a jej twarz dalej się nie zmieniła. Wkrótce potem jej usta się otworzyły i szybkim ruchem zasłoniła je, kichając tak soczyście, że aż podskoczyłam.
- Mówiłam!! – krzyknęłam. – Mówiłam, że się zarazisz.
- Oj ćsiii... - powiedziałą zmieszana. – Coś mi wpadło do nosa.
- Na pewno. – zaśmiałam się.
W tym momencie usłyszałyśmy pukanie do drzwi.
CZYTASZ
Choni fanfiction PL
FanfictionCheryl Blossom to nastoletnia dziewczyna, która za nic nie może pogodzić się ze stratą brata. Jason był najważniejszą osobą w jej życiu, bez niego Cheryl czuje się bardzo samotna. Na zewnątrz stara się być silną i pewną siebie dziewczyną, jednak w ś...