Wstałam rano, Toni już nie było. Zdziwiłam się, bo miała wyjechać dopiero o 10:00. Chciałam poprosić ją, żeby przywiozła mi zostawione U Penelopy rzeczy. Trudno, będę musiała zrobić to sama.
Dałam Urwisowi jeść, a ten wesoło pomerdał ogonkiem i zaczął jedzenie. Ja nie byłam jakoś szczególnie głodna, więc postanowiłam się ubrać i wyjść z psem na spacer.
Dzień był szczególnie piękny, wszędzie leżał błyszczący się śnieg. Chodniki starannie odśnieżone, pełne śladów po butach. Miasto żyje już od samego rana. Malutkie łapki Urwisa również odbijały się na śniegu. Idąc poboczem wydawało mi się, że w samochodzie, który mnie mijał, siedział Jason. To było bardzo dziwne uczucie, nie myślałam o nim przez dość długi czas. Za samochodem spostrzegłam dziewczynę, która miała identyczną kurtkę jak Toni. Przytulała się do jakiejś blondyny, pocałowała ją w policzek i odeszła. Poszła w stronę przejścia dla pieszych i zaczęła się rozglądać. TONI?!
Zobaczyłam jej twarz, którą oświetlały mocne promienie słoneczne. Przecież miała być na spotkaniu Serpents. Co ona tu do cholery robi? I co to za dziewczyna? Dlaczego ją przytuliła? CZEMU DAŁA JEJ BUZIAKA? Co to ma w ogóle znaczyć? JESTEM TAKA ZŁA.
Zadzwonić do niej, czy nie? Nie, nie mogę tego zrobić. Muszę wymyślić coś lepszego.
Cheryl, do diabła! Co ty robisz? Dlaczego lecą ci łzy?
Nie wiem. Powinnam wrócić do domu. Muszę się czymś zająć.
Wiem! Zadzwonię do Jugheada.
- Cześć Jug, tu Cheryl. Jest gdzieś tam z Tobą Toni?
- Hej, tak, jest. Dlaczego pytasz? – odezwał się głos w słuchawce.
- Mógłbyś mi ją dać do telefonu?
- A czemu nie zadzwonisz do niej?
- Próbowałam, ale nie mogę. Jakiś problem z siecią czy coś. – odpowiedziałam nerwowo.
- Rozumiem. – zaśmiał się. – Z tego co widzę, Toni nie może teraz rozmawiać, jest zajęta.
- Czym? – zapytałam, czując, że się we mnie gotuje.
- Robi coś bardzo istotnego.
Rozłączyłam się. Widziałam ją dosłownie przed chwilą z jakąś dziunią, a on mi mówi, że ona robi coś istotnego. Serpents są bardzo szlachetni, skoro kryją swoich. No nic, mój poziom złości tylko się podniósł.
Po powrocie do domu Urwis chyba poczuł, że coś jest nie tak. Wczłapał się na kanapę i wszedł na moje kolana. Polizał moją rękę, a ja zaczęłam płakać. Zabolał mnie jej widok z inną kobietą, a przede wszystkim to, że mnie okłamała, wciągnęła w to Serpents i ukrywa to przede mną! Jestem taka zła...
I wtedy stało się coś, od czego próbowałam się trzymać z daleka. Zasięgnęłam po alkohol. Nie w celach towarzyskich czy dla zabawy. Nie wiem co mi strzeliło do głowy. Zbliżała się 16:00. Toni dalej nie było w domu, a ja starałam się o tym nie myśleć. Lecz czym jest staranie w praktyce... Ostatkami sił sprzątnęłam po sobie i położyłam się do łóżka. Urwis położył mi się w nogach i zamknęłam oczy. Po chwili otworzyłam je, nie mogąc zatrzymać swoich łez. To była walka, której za nic nie mogłam wygrać, ja, Cheryl Blossom.
Naprawdę ją kocham, jak ona mogła zrobić mi coś takiego? Zawiodła mnie, a teraz ja nie wiem co ze sobą zrobić. Jedyna ważna dla mnie osoba, zrobiła coś tak złego. Muszę odpocząć.
CZYTASZ
Choni fanfiction PL
FanfictionCheryl Blossom to nastoletnia dziewczyna, która za nic nie może pogodzić się ze stratą brata. Jason był najważniejszą osobą w jej życiu, bez niego Cheryl czuje się bardzo samotna. Na zewnątrz stara się być silną i pewną siebie dziewczyną, jednak w ś...