-Yumicchi! Dzień dobry!
Zacisnęłam ręce na trzymanym obuwiu.
-Dobry...
Rzuciłam z grymasem, wsuwając but na stopę.
-Byłaś wczoraj na meczu!? Byłem świetny, prawda!?
Przewróciłam oczami, zamykając szafkę z trzaśnięciem. Sama obecność Oikawy była zniechęcająca, a czując na plecach nienawistna spojrzenia jego fanek, płomień irytacji w mym sercu przybierał na sile.
-Tak się składa, że mnie nie było.
Rzuciłam, ruszając w stronę klasy, chłopak starał się mnie dogonić, ale tłumy fanek pragnących wręczyć mu walentynkę uniemożliwiły mu pogoń. Przechodząc korytarzem, nie widziałam nikogo innego, kto bawiłby się w to idiotyczne święto. Cóż... Nic dziwnego, że Oikawa jest w tej mniejszej grupie. W końcu jest idiotą. Kiedy weszłam do klasy, wszystkie rozmowy ucichły, a atmosfera zgęstniała. Postrach szkoły właśnie tak działał. Gdy przechodziłam korytarzem, również nikt nie ośmielił się otworzyć paszczy. Mają szczęście... Położyła się na ławce i wróciłam do czynności, którą tak brutalnie przerwał mój budzik.***
Poczułam, że ktoś bawi się moimi włosami, a właściwie odstającym kosmykiem. Nie musiałam nawet zgadywać, by domyślić się, kto ośmielił się mnie dotknąć. Złapałam dłoń bruneta, poczułam, jak zadrżał, kiedy oddalałam jego rękę od swoich włosów. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego obojętnie.
-Powinnam obić ci mordę czy złamać tę rękę w łokciu?
Spytałam, ale widząc błysk w jego czekoladowych tęczówkach, zrezygnowałam z dalszej dyskusji. Wstałam ze swojego miejsca, zabierając torbę i przerzucając ją przez swoje ramię. Dziewczyny stojące przy wejściu do klasy zagrodziły mi drogę, mierząc mnie złowieszczym wzrokiem, pod wpływem mojego spojrzenia większość odsunęła się, robiąc mi przejście, wszystkie oprócz jednej brunetki z falowanymi włosami. Posłała mi szyderczy uśmiech i zrobiła kilka kroków w moim kierunku.
-No proszę. Nasłuchałam się tyle o tobie i o tym, jak przerażająca jesteś, a tu taka niespodzianka... Nie wyglądasz nawet w połowie tak dobrze, jak to sobie wyobrażałam.
-Po twoim odrażającym ryju i sztucznej opaleniźnie wnioskuje, że twoja wyobraźnia jest wyjątkowo zacofana. -Uśmiechnęłam się sztucznie w stronę dziewczyny- Nie musisz się jednak tym martwić! Nie ty pierwsza i nie ostatnia przekonałaś się, jak wspaniała jestem. -Mój wyraz twarzy zmienił się diametralnie, zagościło na niej czyste obrzydzenie połączone z pogardą- A tak na poważnie... Jak śmiesz patrzeć na mnie z wyższością? Uwierz mi dziecko, w całym swoim życiu nie spotkałaś kogoś na moim poziomie. Jest wiele sposobów na pozbycie się upierdliwych rzeczy bez konieczności brudzenia sobie rąk, a ty nie chcesz być upierdliwością... -Ponownie uśmiechnęłam się w stronę przerażonej dziewczyny, która w czasie mojej przemowy zdążyła cofnąć się pod samą ścianę- Kumasz zależność?
Zamiast odpowiedzi obserwowałam, jak dziewczyna ucieka z podkulonym ogonem. Prychnęłam, kierując się w stronę podwórka, tym razem Oikawie udało się uniknąć większości fanek przez to, że po paru sekundach ośmielił się chwycić skrawek mojego swetra. Chciałam go ochrzanić, ale uprzedził mnie.
-Nie powinnaś się tak zachowywać... To nie było ani trochę urocze.
Wybuczał z poważną miną. Drugą rękę zacisnął na wręczonych mu torebkach, więc zapewne był zły, ale tak jak zwykle i tym razem miałam to gdzieś.
-To nie jest twoja sprawa. Z okazji walentynek dostąpiłeś zaszczytu, jakim była możliwość dotknięcia mnie, a teraz zabieraj swoje brudne łapska!
Syknęłam, odtrącając jego dłoń. Siatkarz posłał mi zaskoczone spojrzenie i próbował coś powiedzieć, ale ruszyłam w stronę swojego miejsca, zostawiając go pod wejściem do szkoły. Zwykle już wtedy rezygnował, ale tym razem uparcie szedł za mną. Zatrzymałam się raz, by na niego spojrzeć, ale on jedynie odwrócił wzrok w inną stronę i zaczerwienił się delikatnie. Prychnęłam cicho, a mojej uwadze nie umknął fakt, iż jedną rękę trzymał za plecami, w drugiej dalej gniótł pakunki od fanek. Po kilku sekundach marszu doszliśmy do stolika, przy którym zwykle jadałam. Wyciągnęłam swoje bento i nie zwracając uwagi na chłopaka, zaczęłam je konsumować.
-Yumicchi! Aaaaaaa! -Głowa Oikawy była oparta na jego dłoniach, a siatkarz z zamkniętymi oczami i szczęściem wymalowanym na twarzy czekał, aż go nakarmię, wystawiłam w jego stronę kawałek kurczaka, a kiedy uradowany Srajkawa miał go ugryźć, włożyłam mięso do swoich ust, obserwując zawód malujący się na jego twarzy- No Yumiko!
Brunet wydął policzek, co z jakiegoś powodu strasznie mnie zirytowało.
-Naprawdę myślałeś, że JA największa suka w tej szkole, podzielę się z tobą SWOIM posiłkiem?
Chłopak schował głowę w swoich ramionach.
-Nie jesteś suką...
Burknął. Wkurzał mnie, może mu tego nie okazywałam, ale miał na mnie dziwny wpływ. Dobrze, że zawsze w takich sytuacjach ukrywał swój rumieniec, bo inaczej zobaczyłby mój... Dlaczego mimo tego, że tak niemiłosiernie mnie drażni, wkurza i irytuje, lubię spędzać z nim czas? Westchnęłam cicho, co ja robię...
-Oikawa... Aaaaaa!
Rzuciłam, obserwując, jak chłopak podrywa głowę do góry ze zdziwieniem. Podparłam głowę na jednej ręce, posyłając chłopakowi pospieszające spojrzenie. Oikawa uśmiechnął się szeroko i wziął do ust kurczaka w panierce. Wróciłam do jedzenia, ale przerwałam, gdy usłyszałam gwizdnięcie. Obejrzałam się, dostrzegając kolegów z drużyny chłopaka.
-No nieźle kapitanku! Nie myślałem, że ona naprawdę jest twoją dziewczyną!
Moja brew niebezpiecznie zadrgała, a Oikawa dobrze wiedział, że nie wróży to nic dobrego. Złapałam krawat chłopaka o czarnych postawionych włosach i przyciągnęłam go do siebie.
-Gratuluje. Właśnie udało ci się mnie obrazić. Jakieś ostatnie życzenie?
-J-ja nie chciałem... Prze-przepraszam! Chciałem ty-tylko...
Odepchnęłam chłopaka, przez co wpadł na stojącego za nim kolegę.
-Zejdźcie mi z oczu, zanim zmienię zdanie.
Syknęłam, pierwszaki czym prędzej wykonali moje polecenie. Przetarłam dłonią oczy, a kiedy duża ręka złapała moją, po prostu ją wyrwałam.
-Yumiko, ja to wyjaśnię.
-Mówiłam również do ciebie Srajkawa. Spadaj stąd.
-Daj mi, chociaż to wytłumaczyć!
Uderzyłam dłońmi w stół, przez co chłopak wzdrygnął się, był pierwszą osobą od czasów podstawówki, której pozwoliłam się do mnie zbliżyć... W pewnym sensie obdarzyłam go zaufaniem i po raz kolejny przekonałam się, że ludzie nie są tego warci... Ponownie zapłacę za swoją głupotę.
-Co chcesz wytłumaczyć!? To dlaczego mówisz ludziom, że jesteśmy parą!? Co powiesz następnym razem!? Że noszę twoje dziecko, a może, że bierzemy ślub!? No słucham, czego dowiem się o moim życiu jutro!?
-Nie powiedziałem im, że jesteś moją dziewczyną. Powiedziałem, że mi się podobasz.
Prychnęłam, siadając na swoim miejscu.
-Podobam ci się? W przedszkolu jesteś czy jak? Myślisz, że powiesz coś takiego i rzucę ci się na szyję? Wyglądam na jedną z twoich tępych fanek? Znajdź sobie inną zabawkę śmieciu.
Syknęłam, chowając swoje pudełko do torby. Straciłam apetyt i właściwie jestem tak wkurwiona, że wracam do domu. Wstałam ze swojego miejsca, odchodząc od chłopaka, który i tak wyprzedził mnie, stając przede mną, ale kiedy zauważył, że nie mam zamiaru się zatrzymać, szedł tyłem.
CZYTASZ
One Shoty ANIME [Zamówienia: Otwarte]
Roman pour Adolescents*Przyjmuję zamówienia ze wszystkich anime, mogę też rozważyć bohatera komiksu lub filmu. *Mogę pisać yuri/yaoi i lemony. *Nie przyjmuję dwóch zamówień na tą samą postać, jeśli persona X ma już rozdział, nie będę opisywać jej drugi raz, nie będę odp...