rozdział 13

4K 161 16
                                    

To co tam zobaczyłam sprawiło że chciałam się zabić.

Pod ścianą leży Viviana. Zabita Viviana, a obok niej kartka.
"Za zamordowanie mi mamy". Życie jest okrutne, ale nie wiedziałam, że aż tak. Z oczu poleciał wodospad łez. Podbiegłam szybko do niej i mocno przytuliłam.

- Dlaczego ty?! Dlaczego?!

Podniosłam ja z ziemią i położyłam na brudnym łóżku. Muszę ją uratować, musze! Dzięki mojej mocy ona ożyje, ale ja tego sobie nie gwarantuje. Położyłam moja rękę na ranie po postrzele, czyli na sercu. Skupiła teraz całą moc na niej. Jej rana zaczyna się goić, a ja słabne. Może to i dobrze? Gdyby nie ja to wszystko u nich by było w porządku. Ale jestem i nie jest.

Stark

Po mału zacząłem odzyskiwać przytomność tak jak wszyscy. Przypomniałem sobie o Vivianie, która została w pokoju. Szybko stanąłem na równi nogi, ale nie na długo. Wszystko mnie bolało.  Zdiołem zbroje i po mału wstałem opierając się o ścianę.

-Żyjecie!?- krzyknęłem.

-Żyjemy!- od krzyknęli wszyscy.

Kiedy udało nam się utrzymać równowagę , ruszyliśmy stronę pokoju mojej córki. Po chwili, dotarliśmy do jej pokoju, otworzyłem drzwi i to co ujrzałem mrozi krew w żyłach. Na łóżku leży nieprzytomna Viviana a obok niej jakąś postać. Czekaj... tak samo ubrana osoba mnie uratowała, ale teraz leży chyba nieprzytomna trzymając rękę na sercu mojej córeczki. Musiało się coś stać. Szybko podbiegłem do nich i sprawdziłem tętno. U Viviany wyczuwalne lecz u drugiej osoby prawie w ogóle.

-Banner! Bież ją! Za chwile ta dziewczyna umrze!- po tych słowach Bruce wziął ja na ręce i poszedłem na piętro szpitalne.- Nie odkrywaj jej twarzy, jeśli będzie chciała to się ujawniła sama.- Hulk tylko kiwną głową na potwierdzenie.

Victoria

Po mału otwieram oczy, lecz światło daje znajomych żebym je zamknęła. Po chwili przyzwyczaiłam się do niego. Po mału próbuje wstać i udało mi się to. Czekaj! Czekaj! Ja żyję! O KURWA! Nie wierzę! Uratowali mnie, ale zdziwiło mnie też to, że jestem nadal w swoim stroju i 'masce'. Nie zdjeli mi jej. Po chwili słyszę jak drzwi do sali otworzyły się. Wszedł Banner.

-Ty żyjesz!- krzyknął uradowany.- Twoje szanse na przeżycie były zerowe, ale jednak.-  pauza.- Wszyscy by chcieli z tobą poro...- przerwałam mu.

- Dobrze. Przyjdę za chwili. Tylko dzięki mój łuk? I w jakiej sali?- spytałam spokojnie.

-Twój łuk jest w salonie. Jeden chyba się z nim zaprzyjaźnił.- uśmiechnął się pod nosem.- A w sali konferencyjnej na 15 piętrze.- i wyszedł.

Po chwili wstałam i chwyciłam się za nadgarstek na którym powinna być bransoletka. Nie było jej i dobrze. Bo byłyby nieźle kłopoty. Po mału ruszyłam w stronę sali. Jestem trochę zdenerwowana. Bo jeśli będą chcieli poznać kim jestem? Uuu będzie przypał.
 
Steve

Siedzę w sali konferencyjnej i czekam na naszą wybawczynie. Martwi mnie też to że nie możemy znaleźć Victorii. Nadajnik w jej bransoletkę jest zniszczony i nie możemy jej namierzyć. Moje myśli przerwali pukanie.

Joł Ziomki! Fajny rozdział? Nie za krótkie? Pisać jak by coś było nie tak👇👇 I jeszcze jedno pytanie. Jesteście prawdziwymi kibicami? Bo muszę wiedzieć z kim mam do czynienia😂⚽❤

Painful Death Córką KapitanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz