Przestałam chodzić na rękach i zawołała do się Kapitana.
-Zaczynamy?- spytałam.
-Tak.
Po około 30 sekundach powaliłam przeciwnika.
-Steve, co ja do was powiedziałam! Walczę najwięcej dolna częścią ciała! Music coś zrobić żebym jej tak często nie 'używała' do cholery jasne.- nie wiem jakim cudem oni zostali Avengersami, no ja tego nie pojmuje.- Dobra, Rogers spróbuj jeszcze raz. Pamiętaj co ci mówiłam.
-Dobrze tylko spokojnie i jeszcze jedno nie mów tak do mnie.- nie odpowiedziałam.
-Zaczynamy!- krzyknąłam i zaczęłam biec w jego stronę.
Tym razem ta walka przypominała walkę. Naprawdę. Posłuchał się mnie i tym razem odciął mi wszelkie sposoby walczenia nogami.
Po chwili padłam na ziemię trzymaj się za brzuch. Steve podszedł do mnie próbując mi pomóc, ale ja odmówiłam.
-Spokojnie nic mi nie jest.-uspakajałam go zamykając po mału oczy.
Steve
-Na pewno? Źle wyglądasz. Zaniósł cie do łóżka może?- nie usłyszałem żadnej odpowiedzi.
Dziewczyna miała już zamknięte oczy i pomału oddychała. Zasnęła. Zmęczyło ją to. Pomaganie nam. Pomału wziąłem Victorię na ręce i wyszłam z sali kierując się w stronę jej pokoju.
Kiedy doszedłem po mału otworzyłem drzwi i położyłem ja do łóżka ściągając jej buty ze stóp. Wyszedłem z pokoju idąc tym razem do salonu, w którym powinni wszyscy się znajdować.
Kiedy byłem już w salonie usiadłem na kanapie obok Clinta.
-I co? Wiesz jak pokonać Hydrę?- spytał Clint.
-Mniej, wiecej wiem.- pauza- Dzisiaj już nikt nie będzie trenował. Położyłem ją spać. Była zmęczona tym pomaganiem nam i wściekaniem się na Starka- ostatnie słowo powiedziałem głośniej, żeby Stark usłyszał.
-Dobra kto ma ochotę na pizze?- spytał Miljarder.
-Ja!- krzyknęli wszyscy.
Już po około 10 minutach zajadaliśmy się pizzą.
Victoria
Pukam do drzwi. Nikt nie otwiera. Pukam jeszcze raz. Nic. Podchodzę do jednego z okien. Widzę kobietę, kobietę siedzącą w fotelu trzymającą na kolanach 5-letnie dziecko. Dziewczynkę. Wywarzam drzwi. Podchodzę do kobiety. Wyrywam jej dziecko i niose je do innego pokoju i zamykam drzwi na klucz. Dziewczynka płacze. Idę do kobiety. Wyciągam pistolet i mierze w nią.
-Proszę nie zabijaj mnie! Proszę!- krzyczała przerażona.
-Moim zleceniem jest zabić ciebie.-Nacisnęłam spust...
Nagle obudziłam z krzykiem. Cała zlana potem. Nienawidzę tych cholernych koszmarów. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. To było okropne co robiłam jeszcze około miesiąc temu. Nie miałam uczuć. Zabijałam niewinnych ludzi.
Po chwili to pokoju wszedł Peter. Kiedy mnie zobaczył szybko podbiegł do mnie.
-Matko Boska! Vici nic ci nie jest?- pytał gwałtownie.
-Nic mi nie jest. Spokojnie.
-Nie wyglądasz najlepiej. Zawołam Kapitana.- jeszcze on mi do szczęścia potrzebny.
-Ni...- nie lubię jak mi się przerywa.
-Jarvis zawołaj Kapitana! Szybko.- powiedział do sztucznej inteligencji.
-Już się robi.- odpowiedziała inteligencja.
Po chwili do pokoju wpadł Steve.
-Co się stało!- zaczął nerwowo Kapitan.
-Nic przecież.- popatrzyłam na Petera zabijającym wzrokiem.
-To ja może lepiej pójdę.- jednak zabijający wzrok działa.
-To powiesz mi o ci chodzi?- pytał nadal.
-Nie.
-Dlaczego? Martwię się o ciebie. Lepiej się komuś wyglądać, prawda.- lekko się uśmiechał do mnie.
-Steve...- zaczęłam- ...mam wytrzymałość kurwy. Proszę nie denerwuj mnie jeszcze bardziej, bo skończy się to źle dla ciebie.- dobra, powiem mu czego dotyczył sen, ale nic więcej, żeby potem się nie czepiał.- Koszmar dotyczył tego z zrobiłam w przeszłości. Nie cofne tego i nie pytaj się więcej o to, ale pewnie kiedyś i tak się o tym dowiesz. Możesz już iść.- powiedziałam czując ulgę.
-Dobrze.- stanął przy drzwiach.- Jesteś głodna? Może przynieść ci coś do jedzenia?
-Nie musisz przynosi. Przyjdę za chwile.- uśmiechnęłam się do niego a on odwzajemnił jeszcze większym uśmiechem.
Po 5 minutach w końcu zwlekłam się z łóżka. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Jest już 20. Podeszłam do szafy i przebrałam się w ubrania które nosiłam rano.
Kiedy już się przebrałam, wyszłam z pokoju kierowcy się w stronę jej kuchni.
Kiedy dochodziła do pomieszczenia poczułam zapach pizzy. Może coś mi zostawili? Wątpię. Wszyscy w tej wierzy są żarłokami.
-Hej. Została dla mnie pizzą?- spytałam, ale ich wzrok mówił wszystko.- Dobra nie musicie mówić.- zrobiłam smutną minę, żeby w końcu zrozumieli, że ja czasem też jestem głodna i zostawili coś dla mnie.
Podeszłam do jednej z półek i wyciągam potrzebne składniki tym razem nie na naleśniki, ale na ciastka z okruszkami czekolady. Wszyscy przyglądali mi się z zaciekawieniem co dziś upiekę.
Po około godzinnej pracy pyszne ciastka były już gotowe.
-Steve, chcesz kilka?- spytałam podając mu takerz z kilkoma ciastkami.- Tylko nie dawaj im. Jeszcze zgrubną i co będzie? Jutro jak każdy skończy zajęcia ze mną zrobię dla każdego osobną porcję. A że ty masz trening za sobą to możesz je sobie teraz spokojnie zjeść.- wszyscy patrzyli się na mnie zabijającym wzrokiem.- Ten wzrok nic wam nie da. Nie wyśilajcie się.
Po skończonej rozmowie wróciłam do pokoju z talerzem wypełnionym ciastkami. Położyłam je na biurko a sama poszłam do łazienki się umyć. Po skończonej czynności położyłam się do łóżka. Zasnęłam w mgnieniu oka.
Hej! Podoba się rozdział? I przepraszam, że nie dodałam wczoraj. Tak jakoś wyszło. Może chcecie co dwa dni rozdziały?
Piszcie👇
I jeszcze jedno. Mam pomysł na kolejną książkę. Może zacznę już pisać ja, co?✏
CZYTASZ
Painful Death Córką Kapitana
FanfictionVictoria Marow jest córką Nicole Marow i Steva Rogersa. Kapitan z jej matką był przez dwa miesiące. Przez te dwa miesiące coś się wydarzyło. Nicole zaszła w ciążę, ale nie zdarzyła mu powiedzieć. W wieku 5 lat porwano ją. Zmienili ją w najgorszą os...