Zdziwieni są moim widokiem. Dobra czas zacząć rozmowę.
Jednak to oni ją zaczęli.-Wiecie co, ja chyba pójdę się przespać.- oznajmił nieco zszokowany Tony.
-Ja chyba też - zgodził się chyba pierwszy raz ze Starkiem Rogers.
Wszyscy inni byli tego samego zdania, więc chcieli wyjść z salonu myśląc, że to, kogo zobaczyli to z przemęczenia.
-Kurwa! Ja żyję idioci!- warknęłam zniecierpliwiona.
Wtedy zdali sobie sprawę z tego, co się stało i wszyscy zemdleli ze zbyt wielkiego szoku.
Kilka godzin później
Zaczeli się wszyscy wybudzać. Nie widząc mnie pewnie pomyśleli, że to były zwidy. W tym momencie odwrócili się i znowu ich miny byly bezcenne.
-Tylko teraz mi nie zemdlejcie lub, co gorsza nie zejdźcie na zawał, bo nie mam zamiaru zostać tu sama. Zwłaszcza dlatego, że dla was los nie będzie taki dobry i was nie wskrzesi.- zaśmiałam się.-Dobra brać tyłki z ziemi i wio na kanapę.- teraz czas na bajeczkę na dobranoc.- No to tak...- pół godziny później.-... i tak oto tutaj jestem.
Podszedł do mnie Steve i zaczął dusić. Ops sorki przytulać.
-Dusisz mnie.- powiedziałam, co ledwo usłyszał.
-Nie wiesz jakie my tu męczarnie przechodziliśmy.- powiedział troskliwym głosem Steve.
-Wiem co przechodziliście. Ostatni tydzień mi to pokazał.- uwolniłam się od jego uścisk.- Kocham Cię Tato.- powiedziałam i ucałowałam go w policzek.- Odkąd tu jestem nie usłyszałeś ode mnie tego iż chciałeś.- odeszłam od niego i po kolei podchodziłem do innych bohaterów. Każdy z nich powiedział mi parę ciepłych słów.
Na koniec zostawiłam sobie najlepsze, czyli Vivianę i Petera. Jako pierwsze podeszłam do Viviany. Kiedy nasze uściski się zatkanęły po prostu zaczęłyśmy się dusić z tego szczęścia. Nic do siebie nie powiedziałyśmy bo nasz uścisk powiedział to.
Dobra, na koniec Pajączek. Chwyciłam go za nadgarstek i wyprowadziła z pomieszczenia. Skierował się z nim w stronę mojego pokoju.
Kiedy dotarliśmy do celu, zamknęłam drzwi na kluczyk, żeby żaden nieproszony gość nie wparował. Usiadłam na łóżku i przywołałam do siebie swojego "gościa".
-Wiesz, kiedy jeszcze byłam duchem byłam w twoim pokoju. Klęczałeś i mówiłeś do mnie. Pamiętasz co mówiłeś?- spytałam, a chłopak pokiwał głową ze smakiem.- Przypomnę ci.- podniosłam rękę nad jego głową. Skupiłam się by przypomnieć mu, co mówił.
-Wiem, że mnie słyszysz Vicuś. Wiesz, że się kocham. Dlaczego nas opuściłaś. Czekałem aż powiesz mi, że mnie kochasz choć się już tego nie doczekam...
Kiedy skończyłam chłopaka zarumienił się jakby się tego wsadził.
-Nie ma się czego wstydzić.- przybliżyłam moja twarz to jego.- Kocham Cię mój ty pajączku.- wyszeptałam.
Po chwili moje usta złączyły się z jego w lekki pocałunek. Peter jest w siódmym niebie. Czekał, aż mu to powiem.
Kiedy skończyliśmy spojrzałam w jego piękne brązowe oczy. Uśmiechnęłam się i mocno przytuliłam chłopaka przewracając się z nim. Ja leżę nim i wsłuchuję się w jego bicie serca.
-Czekałem na tę chwilę. Kocham Cię.
KONIEC
_________________________________
No i mamy koniec tej jakże pięknej opowieści. Spodobała wam się prawda?
Teraz zapraszam do kolejnej o nazwie "4 Żywioły i Ja", która również jest o Avengers.
Do zobaczenia 🙋❤
CZYTASZ
Painful Death Córką Kapitana
FanfictionVictoria Marow jest córką Nicole Marow i Steva Rogersa. Kapitan z jej matką był przez dwa miesiące. Przez te dwa miesiące coś się wydarzyło. Nicole zaszła w ciążę, ale nie zdarzyła mu powiedzieć. W wieku 5 lat porwano ją. Zmienili ją w najgorszą os...