#Rozdział 2

615 38 28
                                    

Dazai: Nie lubisz? To jakim cudem udało ci się rozmówić z Boss'em?

(....) Zebrałam się w sobie i tak jakoś wyszło. Jestem typem samotnika. Dlatego no lepiej mi jest być w moim towarzystwie.

Dazai: Zdajesz sobie sprawę, że niektóre akcje wymagają partnerów? Co zrobisz wtedy?

(....) Ughh... Chyba mogłabym porozmawiać o tym z Mori-sanem. I wtedy pracowałabym sama bądź z osobą, którą się zaprzyjaźniłam. I ty się do nich zaliczasz Dazai-sensei.

Brązowowłosy na moje słowa lekko się zdziwił, ale natychmiast zastąpił go szczerym uśmiechem. Ten uśmiech jest taki piękny... I taki... Znajomy. Czuję jakbym kiedyś ten uśmiech widziała... Ale nie potrafię sobie przypomnieć... Taki delikatny, szczery piękny uśmiech. Zorientowałam się, że wpatruję się w niego chwilę za długo, więc powróciłam do jedzenia. Chyba tego nie zauważył.

Dazai: Dziękuję, że tak o mnie myślisz. Tak poza tym pyszna potrawa. Nigdy nie jadłem lepszej.

Uśmiechnęłam się delikatnie, a na moje policzki wdarł się kolor różu. Myślałam przez chwilę i odezwałam się troszkę nieśmiałym głosem:

(....) Jak chcesz możesz wpadać częściej. Może ugotuję ci coś specjalnego?

Dazai: Specjalnego?

(....) Tak. Możliwe, że ci zasmakuje.

Dazai: Chyba stanę się częstym gościem.

Po posiłku, który zjedliśmy w miłej atmosferze włożyłam naczynia do zmywarki i pokazałam Dazai'owi jego pokój i łazienkę. Powiedzieliśmy sobie krótkie "Dobranoc" i poszłam do swojego pokoju.

Następnego dnia otworzyłam oczy i pierwszą rzeczą jaką chciałam zrobić to egzekucja mojego budzika, który upierdliwie przypominał bym wstała do mafii. Wyłączyłam budzik i poszłam zrobić śniadanie a potem obudzić Dazai'a.

(....) Dazai obudź się. Dazai

Zaczęłam nim delikatnie potrząsać, ale jedyny skutek to to, że pociągnął mnie za rękę i wtulił się we mnie. Byłam cała czerwona i w zdenerwowaniu wrzasnęłam na cały apartamentowiec:

(....) DAZAI NATYCHMIAST MNIE PUŚĆ I SIĘ OBUDŹ!

Dazai: (....)-chan nie musisz tak krzyczeć.

(....) Muszę, bo jak do ciebie mówiłam to złapałeś mnie za rękę i się we mnie wtulileś jak w jakiegoś miśka!

Dazai: Przepraszam (....)-chan. Wybaczysz mi?

(....) Idź lepiej jedz a ja idę do mafii.

Dazai poszedł jeść, a ja się ubrałam i wyszłam. W mafii poszłam do biura Boss'a.

Mori: Czym zawdzięczam tę wizytę?

(....) Chciałabym porozmawiać o moich partnerach w misjach. Nie lubię przebywać wśród ludzi, więc moja prośba by był to tylko i wyłącznie Dazai Osamu w innym wypadku tylko ja.

Mori: Czemu niby w ten sposób?

(....) Nie lubię przebywać z ludźmi. Dlatego mojego nauczyciela mogę zaakceptować.

Mori: Chciałbym cię o coś zapytać.

(....) Proszę.

Mori: Możesz mi powiedzieć jakie masz wykształcenie?

(....) Podstawowe i gimnazjum.

Mori: Zanim zaczniesz robić u nas misje najpierw skończ liceum. Taka bystra dziewczyna nie może mieć takiego słabego wykształcenia. Rok szkolny jeszcze się nie skończył, więc wypiszę ci podanie do szkoły, twoim "opiekunem prawnym" na czas szkoły będzie Chuuya. Poznasz go niedługo. Wszystko jasne?

(....) Tak szefie.

Opuściłam biuro i udałam się do lochów. Uaktywniłam Rashomona i zaczęłam się nim posługiwać. Powoli traciłam nad nim kontrolę, ale go nie dezaktywowałam chciałam zobaczyć co zrobi, gdy wymknie mi się spod kontroli. Zaczął samoczynnie niszczyć otoczenie i skierował się na mnie. Chciał mnie przebić, ale w porę użyłam zdolności Dazai'a. Rashomon zrobił mi tylko zadrapanie na policzku. Udałam się do domu. Tam zadzwonił telefon. Odebrałam i osobą za słuchawką okazał się Boss.

Mori: Mam wpisać twoje prawdziwe dane czy zmyślone?

(....) Wpisz w imię i nazwisko Mio Shiro. Będę pracować dla mafii, więc nie mogę podawać swoich prawdziwych danych...

Moja przygoda w Bungou Stray DogsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz