9

1.1K 37 2
                                    

Niall

Rose zadzwoniła do mnie, abym pomógł jej z kartonami. Przyjechałem do sierocińca w ciągu dwudziestu minut. Wszedłem do środka i skierowałem się od razu do gabinetu Rose. Gdy mnie kobieta zobaczyła ucieszyła się, że pojawiłem się tak szybko. 

- Niall! Dobrze, że przyjechałeś! - uśmiechnęła się podchodząc. 

- To żaden problem. I tak dawno mnie tu nie było. - odwzajemniłem uśmiech. Kobieta przytuliła mnie. Po chwili pokazała mi, że kartony znajdują się na strychu. Poszedłem tam i rozejrzałem się. Znalazłem to czego szukałem i podszedłem do nich. Były otwarte, więc żeby je zabrać, musiałem je zamknąć. Jednak w oczy rzuciły mi się zdjęcia i papiery. Na zdjęciu był uroczy chłopczyk i... mój ojciec. Co on tu kurwa robi? Sam osobiście nie znam swojego ojca znam go jedynie ze zdjęć. Wziąłem szybko zdjęcie i papiery, które schowałem do kieszeni, zamknąłem karton i wziąłem je na ręce i zaniosłem do gabinetu Rose. Położyłem je pod oknem i wyprostowałem się. 

- Dziękuję kochany. Bez ciebie nie dałabym rady. - uśmiechnąłem się delikatnie.

- Nie ma sprawy. Ja już lecę. Jakby co to dzwoń. Pozdrów dzieciaki. Cześć. - wyszedłem szybko i prawie pobiegłem do wyjścia. Jednak mijając pomieszczenia usłyszałem piękny, melodyjny głos. Przystanąłem i powoli wychyliłem głowę, zobaczyłem Amelię. Wiedziałem, że Amelia śpiewa ale nie wiedziałem, że tak pięknie. Przysłuchiwałem się jak śpiewa. Piosenka była... przepiękna. Ciekawiło mnie to, czy sama ją napisała i skomponowała. Obserwowałem ją z uśmiechem na twarzy. Jednak kiedy widziałem, jak żegna się z dziećmi, schowałem się w rogu, aby mnie nie zobaczyła. Nie chcę awantury... Kobieta minęła mnie i wyszła z domu dziecka. Kiedy brunetka zniknęła, wyszedłem z ukrycia i pobiegłem do samochodu. Widziałem kąta oka Amelię, która obserwowała niebo. Postanowiłem podjechać do niej i zaproponować podwózkę. Nie minęła chwila, kiedy zaczęła się ulewa. Amelia nic sobie z tego nie robiąc, zaczęła iść. Szybko pojechałem i zwolniłem auto. Opuściłem szybę i zapytałem z lekkim uśmiechem:

- Może cie podwieźć?

- Nie dzięki, już wole iść w deszczu.- odpowiedziała odchodząc. Zatrzymałem samochód i szybko wybiegłem z auta. Dogoniłem ją i chwyciłem za ramię, zatrzymując.

- Proszę cie. Będziesz chora, a tego chyba nie chcesz. - powiedziałem trzymając jej rękę.

- Dobra. - powiedziała po chwili ciszy, po czym wsiadła do mojego pojazdu. Jechaliśmy w ciszy, Nie odezwała się do niego ani słowem. Nie potrafiłem się powstrzymać, aby nie zerkać na nią co chwilę. Zauważyłem, jak przeszedł ją dreszcz a po chwili zaczęła się trząść. 

-Zimno ci ?- zapytałem.

- Trochę... - powiedziała. Niechęć było czuć z kilometra.

- Z tyłu jest moja bluza, możesz ją założyć. - powiedziałem. Na początku nie była chętna, ale po chwili szybko odwróciła się i złapała moją bluzę, którą ubrała. Zaśmiałem się cicho. Wiedziałem, że to usłyszała, bo popatrzyła na mnie gniewnym spojrzeniem.

-No i z czego się śmiejesz? - zapytała.

- Nie, z niczego. - powiedziałem, uśmiechając się. Później wróciła cisza. W radiu leciała uspokajająca muzyka. Po kilku minutach zauważyłem śpiącą kobietę. Nie chcąc jej budzić zmieniłem kierunek. Jechałem do mojego domu, w którym byłem po kilku minutach. Zaparkowałem na podjeździe i zgasiłem silnik. Odpiąłem pasy, wysiadłem i podszedłem do drzwi pasażera. Wyjąłem ją ostrożnie z samochodu, nie chcąc jej obudzić. Zamknąłem samochód na klucz i skierowałem się do domu. Otworzyłem drzwi i nie zdejmując butów poszedłem do mojej sypialni. Położyłem kobietę na łóżku i zacząłem się zastanawiać, czy ją przebrać. Postanowiłem zdjąć jej kurtkę i buty. Przykryłem ją kołdrą, po czym wyszedłem z pokoju. Wziąłem z szafy poduszkę i pościel, którą rozłożyłem na kanapie. Westchnąłem wiedząc, że jest ona cholernie niewygodna. Jednak jak mus to mus. Rozebrałem się do bokserek i położyłem na kanapie. Jęknąłem cicho, czując sprężyny wbijające mi się w... plecy. Zamknąłem oczy i starałem się szybko zasnąć. Ale nic z tego. Kręciłem się chyba z pół godziny. Usiadłem i walnąłem pięścią w poduszkę. Położyłem  na niej głowę i westchnąłem. Zamknąłem oczy, zaczynając myśleć o kobiecie, która zajęła moje łóżko. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech i po chwili zasnąłem. 

Znalazłem cię skarbieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz