Amelia
Rano obudziły mnie promienie słoneczne. Przetarłam leniwie swoją twarz. Obróciłam się na drugą stronę by przytulić Niall'a, lecz miejsce obok okazało się puste. Otworzyłam powoli oczy i się rozejrzałam. Tak jak myślałam mężczyzny nie było w pokoju. Wpadłam w panikę, że mógł mnie zostawić, ale chwileczkę... to jego dom. Usłyszawszy hałas z dołu, odetchnęłam z ulgą. Wzięłam pierwsza lepszą koszulkę Niall'a i zeszłam na dół. Z kuchni już było czuć zapachy. Stanęłam w futrynie drzwi i patrzyłam jak Niall tańczy i śpiewa przy kuchence. Zgadując po zapachu robi gofry. Podchodzę bliżej a nic nieświadomy Niall nadal robi to co robił. Podeszłam bliżej i złapałam go w pasie. W ogóle się nie wystraszył.
- Dzień dobry kochanie. Jak się spało? - odwraca się do mnie i całuje w czoło. Przy jego stu dziewięćdziesięciu centymetrach wzrostu, to ja wyglądam jak karzeł mając sto sześćdziesiąt siedem.
- Bardzo dobrze. - uśmiecham się. Próbuję na palcach pocałować go w usta, lecz mi się to nie udaje. Mało tego, prawie się przewracam. Lecz Niall łapie mnie szybko w pasie i posadza na wyspie kuchennej, dając przy tym mojego buziaka.
-Mmm... - zamruczał. Odgarnął moje włosy z szyi i spojrzał na swoje wczorajsze dzieło.
- Teraz każdy będzie wiedział, że jesteś moja. - uśmiechnął się i pocałował mnie w zaznaczone przez niego miejsce. Objął mnie w talii, podniósł z wyspy kuchennej i posadził na stołku. Podał mi talerz z dwoma goframi, oczywiście dał bitą śmietanę, sos truskawkowy i owoce. Jak ja go uwielbiam. Uśmiechnęłam się do niego.
- Ty zawsze wiesz jak mnie rozpieścić.- zaśmiałam się.
- W łóżku też umiem.- wyszeptał mi do ucha. Moje poliki pokryła lekka czerwień. Niall ugryzł mnie w policzek.
- Nie czerwień się tak, bo będę miał ochotę cię schrupać. - powiedział bez żadnej krępacji. Teraz to moja twarz zrobiła się cała czerwona. Skierowałam twarz w dół, zakrywając się włosami. Jak on może to mówić z taka swobodą. Niall wziął mój podbródek i podniósł tak, żebym na niego spojrzała. Spojrzałam w tego jego piękne niebieskie oczy.
- Nie ukrywaj się, pięknie wyglądasz gdy się rumienisz. - Uśmiechnął się i dał mi buziaka. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy spożywać nasze śniadanie. Spędziłam pół dnia u Niall'a, lecz oczywiście to nie mogło trwać wiecznie. Musiałam iść do domu dziecka, w końcu tam pracuje. Niall podrzucił mnie pod dom, żebym mogła się przebrać i wziąć gitarę. Kiedy podjechaliśmy pod dom dziecka Niall spojrzał na mnie.
- Mam nadzieję, że nie urwiesz kontaktu po naszej wspólnej nocy. - powiedział. Spojrzałam na niego.
- Nie mam takiego zamiaru...
- Nie planuj na dzisiaj nic. Zabieram cię na randkę, kochanie. A teraz uciekaj bo pani Ross czeka. - powiedział. Uśmiechnęłam się, pocałowałam go w policzek i wysiadłam z pojazdu. Weszłam do budynku, pani Ross od razu przywitała mnie swoim uśmiechem.
- Amelia słonko dobrze cie widzieć, jak tam zdrowie. - zapytała z troską.
- Bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się.
- Bardzo się cieszę, dzieci już czekają w świetlicy. - uśmiechnęła się do mnie. Od razu jak tylko weszłam do świetlicy, czyjeś małe rączki oplotły się wokół moich nóg.
- Ameliaa! - krzyknął szczęśliwie Scott.
- Witaj maluszku.- ukucnęłam i przytuliłam go do siebie.
- Patrz nie mam ząbka. - pokazał dziurę miedzy zębami. Uśmiechałem się do niego i pogłaskałam go po głowie.
- No dobrze. Chodź zagram wam piosenkę. - uśmiechnęłam się do dzieci, a one z radością okrzyknęli.
Niall
Spędziłem wspaniałą noc z kobietą, którą kocham a później jeszcze pół dnia. Chciałbym spędzić z nią cały dzień, ale musiała jechać do domu dziecka, w którym swoją drogą mieszka ten mały chłopiec, który był na zdjęciach. Muszę się dowiedzieć kto to. Podjechałem do domu i wziąłem zadzwoniłem do mojej mamy, zapytać się jej coś o ojcu. Wybrałem numer i czekam.
- Halo? - usłyszałem jej słaby głos.
- Cześć mamo. - powiedziałem.
- o Niall dawno nie dzwoniłeś. - powiedziała, zapewne z uśmiechem na twarzy.
- Wiem przepraszam. Byłem zajęty. - uśmiechnąłem się, wspominając Amelie.
- No to opowiadaj, jak tam?
- Bardzo dobrze, odnalazłem Amelie. - uśmiechnąłem się szeroko.
- Ale ja nie w tej sprawie dzwonie. Chciałem cię o coś zapytać, a bardziej o mojego ojca. - dodałem szybko, jednak po drugiej stronie słuchawki nastała cisza.
- Pamiętasz dom dziecka pani Ross? Właśnie byłem tam i nie uwierzysz co znalazłem. Zdjęcie mojego ojca. - Usłyszałem przyspieszony oddech mojej matki.
- Mamo wszystko dobrze? - zapytałem z niepokojem.
- Tak wszystko dobrze, tylko w głowie mi się zakręciło. - powiedziała.
- Prawda jest taka, że ja nie znam twojego ojca. - powiedziała smutno.
- Ale te zdjęcia...- powiedziałem.
- To nie jest on, na tym zdjęciu jest jeden z moich opiekunów, który zajmował się mną, teraz mieszka na drugim krańcu stanu... Tak naprawdę nie znam twojego ojca... Przykro mi. - powiedziała w pół płaczu. Nie wiedziałem co mam o tym myślę, moja własna matka okłamywała mnie całe życie. Opadłem delikatnie na sofę. W głowie zaczęły mi się zbierać wszystkie te opowieści, które mi opowiadała gdy byłem mały. Jak ona tak mogła ?
- Powiedz mi... powiedz kto nim jest? - zapytałem bez sił.
- To był mój kolega Brandon, przyjaźniliśmy się aż... Aż w końcu nas poniosło. - odpowiedziała szeptem. Zaśmiałem się głośno.
- Niall jest mi tak przykro. nie chciałam cię okłamywać. - mówiła w panice.
- Nie mam teraz na to siły. Pogadamy o tym jak przyjadę, nie mogę teraz. - powiedziałem zawiedziony.
- Dobrze poczekam, lecz pamiętaj, że cię kocham synku. - nic nie odpowiadając rozłączyłem się. Musze teraz pomyśleć. Zostać sam. Wziąłem kurtkę, kluczyki i ruszyłem w stronę auta. Zamknąłem szybko dom, wsiadłem do auta i ruszyłem w pierwszą lepszą stronę.
CZYTASZ
Znalazłem cię skarbie
Romance"Czasem zakochujesz się, nie wiedząc o tym. Nie zdajesz sobie z tego sprawy. A potem jest już za późno i nic nie można poradzić." ~~ Jest to druga cześć opowiadania "SMS: Który Zmienił Moje Życie |N.H"