19

782 26 2
                                    

Amelia 

Pierwsze co poczułam to ogromny ból w głowie. Pulsowała mi niemiłosiernie. Otworzyłam leniwe oczy, a ostre światło zaświeciło mi wprost w oczy. 

- Księżniczka się obudziła? - usłyszałam czyjś głos. Otworzyłam szerzej oczy, zobaczyłam Luke'a przed sobą. No tak, porwał mnie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Kiedyś tu byłam.
Kremowe ściany, na nich moje zdjęcia, szafa w kącie pokoju i duże łóżko na którym leżę.
Jestem w chatce w lesie. Przyjeżdżaliśmy tutaj na odpoczynek na kilka dni.
Chciałam się wyszarpać, ale miałam związane ręce i nogi.

- Heh, jeśli myślisz że się uwolnisz, to się mylisz. - powiedział i podszedł do mnie blisko.

- Pewnie się zastanawiasz co ty tutaj robisz... - Spuściłam głowę na dół żeby na niego nie patrzeć. Ale nie odpowiedziałam nic.

-Odpowiedź jest prosta. - Złapał mnie gwałtownie za szczękę i ścisnął mocno. Podniósł moja głowę, żebym na niego spojrzała.
 
- Jesteś moja i tylko moja. A ja nie lubię, kiedy moja własność robi co chce i z kim chce.  - uśmiechnął się tym swoim psychopatycznym uśmiechem.

- Nigdy nie będę twoja. - Nabrałam śliny w ustach i oplułam go. Trafiłam w oczy i czoło. Ten zaczął się śmiać i przetarł swoją twarz. Spojrzał na mnie i dał mi z całej siły w twarz. Poczułam ostry ból na prawym poliku i krew w ustach. Łzy same cisnęły mi się do oczu. 

- Jeszcze zmienisz zdanie-. -powiedział poważnie. Już się nie uśmiechał. Spojrzał na mnie z pogardą, wysłał mi całusa i wyszedł z sypialni. Zamknęłam powieki, spod których poleciały łzy. Starałam się nie zaszlochać.

- Niall. Znajdź mnie. Proszę. - wyszeptałam.

Luke

W końcu. Amelia już jest moja i nikt nas nie rozdzieli. A w szczególności ten jej Niall. Kretyn. Co on ma takiego w sobie, czego ja nie mam?! Ale już za późno. Nie znajdzie jej. Kobieta należy do mnie. Nie do niego. To ze mną była przez ten rok. Każdy dzień leżeliśmy razem w łóżku. Jedliśmy razem śniadania i kolacje. Wszystko robiliśmy razem, więc nie pozwolę jej tak szybko odejść! Poszedłem do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Wyjąłem cztery jajka z lodówki, które  wbiłem od razu do szklanki. Wyciągnąłem małą patelnię, położyłem na piecu gazowym, który włączyłem. Dałem trochę masła, a kiedy się już roztopiło dałem jajka. Zacząłem mieszać, przy okazji dodając sól i pieprz. Kiedy jedzenie było gotowe, przełożyłem jajecznicę na talerz. Wyłączyłem piec, usiadłem z talerzem przy stole i zacząłem konsumować. 

- Coś za cicho tam siedzi. - stwierdziłem. Skończyłem jeść, rzuciłem widelec na talerz i wstałem z krzesła. Czas odwiedzić ukochaną kobietę. Szedłem powoli po schodach na górę i zatrzymałem się przed drzwiami. Uśmiechnąłem się pod nosem. Zacisnąłem rękę na klamce i otworzyłem drzwi.

- Czekałaś skarbie? - zapytałem wchodząc do środka. Kobieta spojrzała na mnie, po czym odwróciła głowę. Zaśmiałem się krótko i wszedłem do środka. Nie musiałem zamykać drzwi. Nie ma potrzeby, nie zostawi mnie. Usiadłem na łóżku i dotknąłem jej związanych dłoni. 

- Wiem, że mnie kochasz. Nie możesz mnie zostawić dla tego blondynka. My pasujemy do siebie. Jesteśmy jak dwie krople wody. - powiedziałem cicho. Amelia przełknęła głośno ślinę i spojrzała na mnie.

- Jeśli mnie kochasz, to mnie rozwiąż. Nie chcę być z tobą związana całe życie. - powiedziała. Uśmiechnąłem się szeroko i dotknąłem dłonią jej policzek. 

- Kochasz mnie?

- Cały czas cię kochałam. Każde poranki i noce z tobą związane były najlepszymi chwilami w moim życiu... - powiedziała, zacinając się. Zamknąłem oczy i zaśmiałem się. Wygrałem. Jest moja! A jeśli będzie chciała uciec? Nie, to niemożliwe. Kocha mnie. Powiedziała mi to. Kocha mnie. Uwolniłem szybko jej ręce i nogi z więzów, a chwilę później Amelia przytuliła się do mnie mocno. Wygrałem! Objąłem ją lekko, sprawdzając, czy będzie mnie przytulać mocniej. Jednak odsunęła się i spojrzała na mnie z determinacją w oczach.

- Wygrałem. - wyszeptałem. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie, po czym zaczęła zbliżać się powoli twarzą do mojej. Przymknąłem oczy myśląc, że mnie pocałuje, jednak zamiast pocałunku poczułem mocne uderzenie, przez które ją puściłem i poleciałem plecami na łóżko. Słyszałem szybkie tupanie stóp, co znaczyło, że Amelia uciekła. Nie mogę na to pozwolić. 

- Wracaj tu suko! - krzyknąłem wstając szybko z łóżka, jednak kiedy zacząłem biec poślizgnąłem się na podłodze. Krzyknąłem z frustracji.

- Zamknąłem drzwi na klucz! Nie uciekniesz! - krzyknąłem, wstając powoli z podłogi. Wziąłem kij golfowy, który leżał obok i powoli zacząłem schodzić w dół. 

- Jesteś moja Amelia! Ode mnie nie da się odejść! - usłyszałem rozbijane szkło. Przyspieszyłem chód i rozejrzałem się na dole. Kuchnia. Musiała tam pójść. Skierowałem się w stronę pomieszczenia i pierwsze co mi wpadło w oczy to rozbita szyba. Krzyknąłem wściekły i pobiegłem w stronę drzwi. Wziąłem klucz, otworzyłem je i wybiegłem na dwór. 

- Gdzie byś mogła pobiec kochanie? - zapytałem cicho. Poczułem jak ktoś za mną stoi, więc z uśmiechem obróciłem się powoli i zobaczyłem moją kobietę z kijem w ręce. 

- Wypuść mnie, słyszysz?! Chcę wrócić do domu.

- Ależ jesteś w domu. Ze mną. Razem tworzymy jeden wspólny dom. Bez nas nie ma domu. - odpowiedziałem.

- Ty jesteś szalony! Psychiczny... Znajdziemy lekarza, ale musisz pozwolić mi stąd wyjechać. 

- Nie pozwolę ci na to! - krzyknąłem i podszedłem do niej szybko. Amelia zamachnęła się i uderzyła mnie kijem w bark. Zmrużyłem oczy na to. 

- Kocham Niall'a a nie ciebie Luke! Wolę tworzyć dom z nim! - krzyknęła wściekła. Zacisnąłem usta w cienką linię. Zrobiłem krok w jej stronę i zamachnąłem się kijem. Krzyknęła i upadła na trawę, ale dla mnie to było za mało. Uderzałem co chwilę, nie patrzyłem gdzie uderzam. Kiedy podjechał jakiś samochód, zatrzymałem się.

- Stój! Rzuć ten kij daleko od siebie! - krzyknął ktoś. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem czterech gliniarzy. Zaśmiałem się głośno.

- Jak ona  woli jego, to nie dostanie jej nikt! - krzyknąłem. Każdy z psów celował do mnie z broni. 

- Odejdź od niej! Ruszaj się, bo oberwiesz kulkę! - krzyknął policjant. Spojrzałem na zakrwawione ciało brunetki i odsunąłem się, słysząc przeładowanie broni. Rzuciłem kij na trawę i zrobiłem trzy kroki w tył. Podbiegło do mnie dwóch gliniarzy, skuli moje ręce kajdankami z tyłu.

- Nic jej już nie pomoże! - krzyknąłem, gdy prowadzili mnie do radiowozu. Swoje zrobiłem. 

Znalazłem cię skarbieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz