Poe pov.:
Miałem nadzieje, że Tracy na serio przyjdzie. Ona nie jest głupia, jej intuicja nigdy nie zawodzi.
Miałem świetny plan, jak odzyskać jej serce i zaufanie. Najpierw Tracy przychodzi do mojego X-Winga i lecimy na moją rodzimą planetę, czyli Yavin 4, gdzie czekają już Rey, Finn i Rose. Będą mi pomagali, gdy coś pójdzie nie tak. Znalazłem idealne miejsce, na klifie, nad jedynym morzem które tam jest. Później jakoś pójdzie, mam przynajmniej taką nadzieje.
Nagle zauważyłem że idzie Tracy. Zapomniałem, że ona musi chodzić o kulach. Gdy podeszła do mojego X-winga, wyskoczyłem z niego jakbym siedział na sprężynie.
- Pomóc ci?- spytałem i mogę się założyć o 100 000 kredytów, że zrobiłem się czerwony na twarzy jak piwonia.
-Tak, jeśli możesz.- odparła nieśmiało Tracy i też obleciała się pięknym rumieńcem na twarzy.
Musiałem wziąć ją na ręce, inaczej niedałbym rady.
Gdy już oboje siedzieliśmy w moim X-Wingu, polecieliśmy w stronę mojej rodzimej planety, czyli Yavina 4.
- A tak w ogóle, to gdzie lecimy?- spytała dziewczyna, która tego nie wiedziała.
- Lecimy tam, gdzie kiedyś był mój dom.- odparłem. Rey wcześniej doradziła mi, żeby być tajemniczym, bo dziewczyny to lubią. Nie byłem jednak pewny czy dotyczy się to wszystkich dziewczyn.
-OK? W porządku...- odparła rudowłosa niepewnie.
„Cholera, lepiej po prostu bądź sobą" pomyślałem sobie, bo Tracy pewnie ma mnie za głupka i mnie nienawidzi, za to co odpaliłem kilka dni temu.
Gdy już dolecieliśmy, musiałem znów wziąć ją na ręce i jakoś z nią wysiądź. Gdy już byliśmy na ziemi, powiedziałem:
- Oto moją rodzima planeta, Yavin 4!
- Ojej, jak tu pięknie...- powiedziała rudowłosa, rozmażona.
-OK Tracy, teraz zamknij oczy i postaraj się iść za moim głosem.
- To nie jest bezpieczne. - powiedziała.- A jeżeli się przewrócę? Lub spadnę z klifu?
- Nie mów mi że znowu mam cię wziąć na ręce..- powiedziałem, ale lekko zdenerwowany.
Tracy spojrzała na mnie „spojżeniem pandy"(czyli takim z wielkimi, słodkimi oczami) i już wiedziałem, że nie mam szans i muszę ją wziąć na ręce.
Po chwili doszłem na miejsce. Przez całą drogę (od mojego X-Winga do tego miejsca) Tracy tuliła się do mnie. Może jednak mi wybaczy?
-Słuchaj, teraz cię postawię ale musisz mieć zamknięte oczy, ok?- powiedziałem do niej.
- Dobrze.- powiedziała i zamknęła oczy.
Postawiłem ją na ziemi i rozejrzałem się do okoła. Rey chyba użyła jakiejś magii, bo miejsce przygotowane przez nią, Finna i Rose było po prostu bajeczne! Piękne róże, świetliki w słoikach, wstążki.... Nie mogłem w to uwierzyć.
- OK Tracy, możesz otworzyć oczy.- powiedziałem i chyba zaniemówiła ze zdziwienia.
- Wow... - rozejrzała się i chyba kilka łez radości spłynęło po jej twarzy.
- Chodź, usiądziemy.- powiedziałem i poszlismy usiądź. Usiedliśmy na krawędzi klifu.
- Tracy, jest mi przykro za to, co odpaliłem kilka dni temu... - zacząłem ją przepraszać.
- Martwiłeś się o mnie... - odparła- Dlatego to zrobiłeś.... to naturalne, gdy się kogoś kocha całym sercem....
Lekko uśmiechnąłem się pod nosem. Ona nie wie jak mocnym uczuciem ją darzę.
- Mam coś dla ciebie- powiedziałem po chwili i wyciągnąłem swoją gitarę. Czasem w wolnym czasie, pisze piosenki i gram na gitarze. Dla Tracy napisałem swoją własną piosenkę. Zacząłem grać. Ona ucieszyła się.Mógłbym wylicz wszystkie cechy twe...
Jak słodka jesteś i miła, tak...
Mieliśmy wzloty, upadki też...
Lecz po tym wszystkim wiem, że...
Ty i ja, ta miłość trwa...
Ja kocham cię, a ty mnie....
Więc, proszę wybacz mi....Gdy skończyłem, Tracy rzuciła się w moje ramiona. Płakała ze wzruszenia.
- Poe... nie wiem co powiedzieć... - mruknęła mi do ucha..
- Wiem, że piosenka nie jest za długa, ale ona oddaje wszystkie moje uczucia do ciebie.- powiedziałem i odłożyłem gitarę.
- To naprawdę do mnie czujesz? - spytała rudowłosa i podniosła głowę.
-Tak...- powiedziałem i zarumieniłem się.- Więc, wybaczysz mi?
Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, poczułem że ktoś lub coś mnie popycha, Tracy chyba tak samo. W końcu pocałowaliśmy się. Nie umiem określić jak długo, ale były w tym pocałunku nasze uczucia do siebie.
Gdy skończyliśmy, Tracy miała całą czerwoną twarz. Ja pewnie też. Przez resztę czasu tuliliśmy się do siebie przy zachodzie słońca. Raz po raz całowałem ja w czoło, a ona cicho chichotała i rumieniła się uroczo. Mógłbym tak siedzieć godzinami...
Nagle usłyszałem chichot Rey, Finna i Rose. W pewnym momencie wszystko do mnie doszło. Rey użyła mocy, żebyśmy się pocałowali!
- Tracy, poczekasz chwilkę?- spytałem i wyjąłem mój blaster z kabury.
- A co?- spytała lekko przestraszona.
- Muszę coś załatwić...- odrzuciłem i poszedłem za skałę, gdzie chowali się Finn, Rey i Rose.
- To wasza sprawka!- wrzasnąłem i odbezpieczyłem mój blaster.
-Poe... spokojnie... to był tylko taki żarcik... niewinny żart- powiedziała Rey, cały czas chichocząc.
- Niewinny żarcik?! Przez was Tracy ma mnie za cymbała!- wrzasnąłem i myślałem, że zaraz po prostu wybuchnę.
- Poe? - usłyszałem, że Tracy mnie woła. - Wszystko ok?
-Całe szczęście, że jestem tu z nią . Inaczej, dawno bylibyście martwi.- powiedziałem i wróciłem do dziewczyny.
- Możemy już wracać?- spytała mnie.- Jest mi troszkę chłodno...
- Jasne.- powiedziałem i wziąłem ją ma ręce. Wcześniej schowałem moją gitarę do futerału i włożyłem go na plecy.
Wróciliśmy do X-Winga, i zauważyłem, że biegną Rey, Finn i Rose.
„Zostawię ich tu na noc, to będzie moja zemsta na nich" pomyślałem.
W drodze powrotnej, Tracy zasnęła.
Wziąłem ją na ręce, a po jej kule wróciłem później. Doszedłem do jej pokoju i położyłem ją na jej łóżku, a kule położyłem obok jej łóżka. W końcu mogłem pójść spać spokojnie. Tracy mi wybaczyła i wszystko jest w porządku. Niech to wytrwa jak najdłużej.
CZYTASZ
Love with difficulties »Star Wars«
FanfictionTracy jest młodą dziewczyną, która podoba się Poemu Dameronowi. Na ich drodze staje wiele przeciwności. Próbują je pokonać, lecz niektóre z nich to ciosy poniżej pasa dla niego lub niej. Dla nich zdrada do ciemności jest rzeczą dość normalną. Poe i...