Część 13: Mój przyjaciel to....

57 7 1
                                    

Tracy pov.;
- Poe?! To ty?! - spytałam nicości przed sobą.
- A jak myślisz? - usłyszałam syknięcie.
Aż w końcu zobaczyłam Poego. Nic się nie zmienił, tylko małe kiełki wystawały mu z ust.
- Tracy... Przyszłaś... - syknął.
- Poe? Coś nie tak?- spytałam niepewnie i stawiałam małe kroczki w tył.
- Wiesz, zawsze się zastanawiałem jak smakuje twoja krew.... - syknął.
- Umm... Dlaczego? - powiedziałam i poczułam, że moje plecy dotknęły ściany.
- Bo zastanawiałam się czy jest równie słodka co ty. - Poe znów zasyczał i niebezpiecznie się do mnie zbliżył.
- Zostaw mnie!- krzyknęłam przerażona. W końcu wgryzł się w moją szyję i zaczął pić z niej moją krew. Ja jęknęłam z bólu i strachu.
W końcu go odepchnęłam. Zaczęło mi się kręcić w głowie.
- Tracy, ja chce więcej! - Syknął gniewnie. - Twoja krew... jest taka słodka... Chce jej więcej!
- Nie! Daj mi spokój! - powiedziałam i oparłam się o ścianę.
Poe znów się do mnie zbliżył. Chciałam go uderzyć w twarz, ale on złapał mnie za nadgarstek. Przydusił mnie mocnej do ściany i lekko uniósł mój podbródek. Zobaczyłam jego intensywne i głębokie spojrzenie. Zaczęłam się bać.
- Masz jakikolwiek pomysł, co chce z tobą zrobić? - zasyczał. Po chwili, ponownie wbił swoje kły w moją szyję i pił z niej krew. Po jakimś czasie przestał, a ja upadłam na podłogę z hukiem.
- Poe... - mój głos drżał. - Obiecywałeś mi....
- Niby co? - spytał niedbale.
- Że... nigdy... mnie... nie.... skrzywdzisz....
Było mi coraz słabiej. Moje oczy były we łzach. Z mojej szyi leciały kropelki krwi. Poczułam, jak moje serce bije wolniej. Nie mogłam zmusić do ruchu żadnej części ciała.
- Tracy? - Poe potrząsnął głową i jęknął. - Co się dzieje?
„Umieram, idioto" Pomyślałam. 
- Tracy? - głos mu zaczął drżeć.
- Słabo.... mi... - powiedziałam słabym głosem.
- Czemu na twojej szyi są dwie kropeczki, z których lecą krople krwi? - spytał mnie i dotknął tego miejsca. Jęknęłam z bólu.
- Kto ci to zrobił?- powiedział i zabrał rękę.
- Ty... - wyjąkałam.
- Co?! To nie możliwe!- wykrzyknął i przytulił mnie.
Poczułam, że słabnę. W końcu zamknęły mi się oczy. Poczułam ciepły dotyk przy moim sercu i usłyszałam głos Poego, który płakał. Po jakimś czasie obudziłam się w sali medycznej.
Poe leżał na łóżku obok, z wyciągniętą ręką która była podłączona do jakiegoś urządzenia. Moja ręka też była podłączona, ale do innego urządzenia.
- Dzielnego masz chłopaka, młoda! - powiedział lekarz. - Wiele z siebie dał.
- E tam. To nic takiego... - powiedział Poe i się zarumienił.
- Co się stało? - spytałam zdezorientowana.
- Twoja krew w jakiś nie wyjaśniony sposób znikła z twoich żył. Więc potrzebna była transfuzja. - wyjaśnił lekarz.
- A co jeśli chodzi o kwestie zdrowia Poego? - spytałam.
- Nic mu nie będzie. Macie taką samą grupę krwi, nie będzie niezgodności tkanek. Więc nie musisz się martwić.- powiedział doktor.
Odetchnęłam z ulgą. Nie chciałam, żeby Poe cierpiał więcej. Napewno był bardzo smutny, kiedy zasłabłam w jego rękach. Nie wierzę, że Poe oddał mi swoją krew bym mogła dalej żyć. Poczułam, że się moje policzki zaczęły się czerwienić.
- Tracy, wszystko dobrze? - spytał Poe.
- Tak... - powiedziałam i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Już, panie Dameron. - powiedziała pielęgniarka i odpięła rękę Poego.
- A ja? - spytałam.
- Jeszcze chwilkę. - odparła pielęgniarka.
Poe podszedł do mnie i usiadł na łóżku.
- Dziękuje. - powiedziałam cicho. Poe w odpowiedzi uśmiechnął się.
- Dobrze, możemy już tobie odpiąć rękę. - powiedział lekarz, odpinając mi rękę- Staraj się dziś nie biegać i nie ćwiczyć tak intensywnie. Jutro wszystko powinno być w normie.
- Dziękuje, panie doktorze. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. Powoli stanęłam na ziemi. Stawiając małe kroki, zaczęłam iść. Poe szedł obok mnie.
- Więc tak to jest mieć krew bohatera... - powiedziałam cicho, po jakimś czasie.
- E tam. Od razu bohatera bo ci pomogłem? - spytał mnie Poe.
- Nie. Jesteś najlepszym pilotem Ruchu Oporu i najprawdopodobniej w całej galaktyce, a ty od tak oddajesz mi swoją krew...
- To takie małe dziękuje za to, że pilnowałaś mnie wtedy tamtej nocy.
- Małe? - powiedziałam i dałam mu kuksańca.
- No dobra. Może nie małe.... - przyznał mi rajcę.
- No właśnie!- odparłam. - Mogło coś  ci się stać!
Szliśmy powoli po opustoszałym korytarzu.
Nagle Poe przydusił mnie do ściany.
- Ja.... Ty... - zaczęłam się jąkać i zapiekły mnie policzki, zapowiadając rumieniec.
- Tracy, bądź cicho. - wyszeptał. - Bądź cicho.... i mnie pocałuj.
- Poe... ja... - zaczęłam i Poe zbliżył swe usta do moich.  Po chwili się odsunął.
- Kocham cię... - wyszeptał.
- Tak, wiem... - odparłam szeptem.
W końcu mogliśmy iść dalej. Po jakimś czasie stanęłam przed drzwiami do mojego pokoju i pożegnałam Poego. Weszłam do siebie do pokoju i położyłam się na łóżku, by troszkę odsapnąć.

Love with difficulties    »Star Wars«Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz