Część 10: Ucieczka

105 8 1
                                    

Poe pov.;
Szczerze mówiąc, było mi żal Tracy. Najpierw nie była sobą, a potem była bita praktycznie za nic. Teraz miałem ja na rękach, a ona tuliła się do mnie. Miałem przeczucie, że to nie koniec „opętań", na pewno Kylo zrobi coś, by Tracy prędzej czy później umarła. Ale ja na to nie pozwolę! Nigdy w życiu!
-Poe, tak mi przykro.... - powiedziała Tracy i popłakiwała z bólu i smutku.
- Nie musisz się martwić. Nie byłaś sobą. Wiem jak to jest....- powiedziałem. Pamiętam, jak ratowała mnie z sideł Kylo Rena.
Wbiegłem do hangaru, gdzie zostawiłem mój X-Wing. Ale był rozwalony w kawałki. HUX! Wiedziałem! Ten cymbał chciał się zemścić, za to że źle mówiłem jego nazwisko.
-Jasny szlag! -wrzasnąłem.
-Co? - spytała Tracy.
- Hux rozwalił mój X-Wing, więc nie mamy jak uciec!- powiedziałem i postawiłem Tracy.
Podbiegłem do wraku mojego statku. Znalazłem kartkę na której pisało:

„I kto się teraz śmieje, Dameron?"

-Kur... - nie dokończyłem, nie chciałem przeklinać przy Tracy.
- I co teraz? - spytała smutna Tracy.
Na całe szczęście BB-8 został w bazie więc nic mu się nie stało.
- Jedyne wyjście, to ukraść jeden z TIE-fighterów. Inaczej nie damy rady.- powiedziałem, lekko zły.
- Jakie jest ryzyko? - spytała.
- Cholernie wielkie! - krzyknąłem zły.
- Poe, uspokój się. - powiedziała Tracy i do mnie podeszła. - Jakoś uciekniemy. Ja to wiem. - i mnie przytuliła.
„Zawiodłem wszystkich. Cały Ruch Oporu... to moja wina." Pomyślałem. Poczułem że kilka łez spływa mi po policzkach.
- Poe... czy ty płaczesz? - powiedziała Tracy- Drżysz i nie jestem pewna czy wszystko dobrze...
- Nic mi nie jest... - powiedziałem i przytuliłem ją.
- Jeśli coś jest nie tak, możesz mi powiedzieć. Ja tobie ufam, pytanie czy ty ufasz mi....
„Ufam jej bezgranicznie." Pomyślałem.
-Jaki mamy plan? - spytała mnie po chwili.
-Jeszcze żaden. Ale zaraz coś wymyślę. - burknąłem i wstałem.
Byłem zły na siebie samego. Zawiodłem Generał Leię... Finna.... Rey... Rose... BB-8...
To wszystko MOJA wina.
W końcu nie wytrzymałem i ze złości walnąłem pięścią w ścianę. Walnąłem tak mocno, że z mojej pięści zaczęła lecieć krew.
-Poe!?! Co do? Jasny gwint!!- krzyknęła Tracy. - Masz apteczkę w swoim X-Wingu?
- To nie będzie konieczne - powiedziałem. Widziałem, że jej na mnie zależy. Krew z mojej pięści zaczęła lecieć szybciej i mocniej.
- Poe, ja się martwię. Może poszukam apteczki, zanim się wykrwawisz?- spytała zdenerwowana.
-Tak... - odparłem. Faktycznie, czułem się słabo. Zaczęło mi się kręcić w głowie, więc usiadłem na jakiejś skrzynce.
Po pięciu minutach Tracy znalazła apteczkę. Powoli zaczęła opatrywać mi rękę.
- Poe, ja rozumiem że źle ci na sercu, ale nie możesz walić pięścią w ścianę od tak sobie. Jesteś silny, może przez to się coś stać.
Siedziałem cicho i patrzyłem jak Tracy opatruje mi rękę.
-No! Powinno być w porządku.- powiedziała po chwili i pocałowała mnie w policzek. - Nie rób tak więcej, ok?
- Ok... - powiedziałem i rozczochrałem jej włosy.
-Ej! Przestań! - krzyknęła i zaśmiała się. Po tym dała mi kuksańca. Przytuliłem ją.
-Hej! Puść mnie! - powiedziała.
-Nie ma mowy! Jesteś moja! - powiedziałem i oby dwoje zaczęliśmy się śmiać.
-Dobra, dość wygłupów. Spróbujmy jakoś się stąd wydostać...
- Racja. - powiedziała Tracy.
- Hangar w którym są TIE-fightery, jest tuż obok.- powiedziałem i wstałem.
- Chodźmy! - powiedziała i podała mi rękę. Dałem jej moją rękę i zaczęliśmy biec.
Wyjrzeliśmy zza rogu do hangaru. Pusto. Zero szturmowców.
-Biegniemy!- powiedziałem.
Po jakiejś chwili byliśmy w środku TIE-fightera.
- Dasz radę? - spytałem Tracy i zdjąłem moją kurtkę.
-Chyba.... - powiedziała
- Po lewej masz spust, po prawej wybierasz pocisk, kierowanie ogniem masz pośrodku. - wytłumaczyłem szybko.
- Trochę to skomplikowane.... - powiedziała zmartwiona.
- Nie martw się. Finn to załapał, ty też dasz radę. - powiedziałem
-Dobra... Raz kozie śmierć. - powiedziała. - Czekaj!
-Co? - spytałem.
-Jak podejdziemy do naszej bazy?
- O co ci chodzi?
- Chodzi mi o to, że jak nasi zobaczą TIE-fighter, to napewno zaczną ostrzał!
-Niech mnie wszy po udach gryzą! Racja! Kurczę, trzeba było to przemyśleć... No trudno...
Wystartowaliśmy. Odpiąłem łańcuch, którym był przyczepiony myśliwiec.
Zbliżaliśmy się do bazy. Nagle nawiązałem łączność z porucznik Connix.
- Tutaj Poe Dameron. Proszę o pozwolenie do lądowania.
-Oczywiście, kapitanie Dameron.- odparła Connix.
Po chwili wylądowaliśmy. Wziąłem moją kurtkę z podłogi i ją ubrałem.
-Poe! Wróciłeś! - generał Leia była zachwycona tym, że wróciłem. W oczach miała łzy ze szczęścia.
- Tak, oczywiście! - odparłem.
Za nią stali, Rey, Rose i Finn. Byłem na nich zły.
- Przepraszam, pani Generał. Muszę zamienić słowo z Rey, Finnem i Rose.
- Rozumiem.- odpowiedziała Generał Leia i podszedłem do nich.
- Jak mogliście mnie zostawić?! - wrzasnąłem.
-Mieliśmy natychmiast wracać do bazy... - powiedziała Rey. - Pani generał nam kazała...
Westchnąłem.
-No dobrze. Daruje wam tym razem. - powiedziałem i uśmiechnąłem się porozumiewawczo.
- A jak Tracy? - spytała Rose.
- Z Tracy wszystko dobrze. - odparłem.
- Ej, a co z twoją ręką? - spytał mnie Finn i wykazał na moją obandażowaną dłoń.
- Długo by mówić.- Powiedziałem i mrugnąłem do Tracy, a ona się zarumieniła.
- Muszę porozmawiać z Tracy. - powiedziałem i podszedłem do niej.
- O co chodzi?- spytała zdziwiona. Ja tylko przytuliłem ją mocno.
- Dzięki że mnie wspierasz.... - wyszeptałem i kilka łez spłynęło po moich policzkach.
- Nie ma za co. - uśmiechnęła się i też mnie przytuliła. Po chwili przestaliśmy.
- Do jutra, cukiereczku. - powiedziałem.
-Nie nazywaj mnie tak! - powiedziała i delikatnie zarumieniła.
- Bo? - spytałem.- Jesteś słodka jak cukierek, wiec myślałem że będzie pasować.
-Nieważne. Do jutra. - powiedziała i uśmiechnęła się. Po chwili weszła do swojego pokoju.
Mam nadzieję, że Tracy nie jest na mnie zła. Przynajmniej jest znów sobą. Niech tak będzie jak najdłużej.

Love with difficulties    »Star Wars«Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz