Część 18: Czy to koniec?

69 5 7
                                    

Poe pov.;
Hux zabrał nas do windy. Tracy cały czas była praktycznie przyklejona do mojej lewej ręki.
-Poe, boje się. - szepnęła.
- Nie masz czego. - mruknąłem.
- No, to teraz tak. - powiedzial Hux, o dziwo spokojnie - Spróbuj wezwać swoją bandę, i potem spróbujemy zgładzić Rena.
- Wiesz, jestem zaskoczony tym, że nie chcesz mnie zabić za to, że nazwałem cię szmatą... - powiedziałem.
- E tam. Ren wyzywa mnie gorzej. Niech ta mała... przepraszam, Tracy... zakryje uszy, to ci powiem.
Skinąłem do niej głową, by zakryła uszy.
Po kilku minutach obelg, Tracy mogła je odkryć.
- Nieźle. - powiedziałem po chwili.- Tego się nie spodziewałem.
Po chwili drzwi od windy się odsunęły i pobiegłem z Tracy do hangaru by wezwać Rey, Finna i Rose.
Próbowałem połączyć się z bazą, bezskutecznie.
- KU**A!! - wydarłem się na głos, uderzyłem w deskę rozdzielczą i dopiero po ułamku sekundy zrozumiałem, że nie jestem sam.
- Coś ty powiedział?! - wrzasnęła Tracy z drugiego końca sokoła.
- Powiedziałem: Kurna! Nie przekląłem! - próbowałem się jakoś wycofać.
- Aha, Okej! Zero przekleństw! - krzyknęła i przybiegła do kokpitu. - Jakaś łączność?
- Zapomnij. - powiedziałem. - To cmentarzysko śmieci do niczego się nie nadaje!
- Halo?
Po chwili w komlinku odezwała się generał Leia.
- Pani Generał, Poe Dameron z tej strony!- powiedziałem szybko- Potrzebujemy wsparcia! Najlepiej Finna, Rey i Rose!
- Oczywiście! - odparła kobieta i się rozłączyła.
- I co teraz? - spytała Tracy.
- Jak to co? Czekamy.
Po jakimś czasie, nadleciał mały statek Ruchu Oporu.
- No w końcu! - powiedziałem i wybiegłem przyjaciołom na spotkanie, a Tracy tuż za mną.
- Chodźmy zniszczyć te bandę! - krzyknęła Rose i zaczęliśmy biec w kierunku windy.
- O MOCY MOJA!! - wrzasnęła Rey i zatrzymała się - TO HUX!!!
- Spokojnie, mamy sojusz. - powiedziałem innym.
- Racja. Mogę potwierdzić. - Tracy poparła moje zdanie. Jak zawsze, z resztą.
- No dobra... - Finn podszedł niepewnie do Huxa, on tylko podał mu rękę.
- Okej, dobra, mamy sojusz. - upewniła się Rose, lecz pod nosem warczała jak pies.
- Musimy wytypować kogoś, kto pójdzie i zagada Rena. - powiedział Hux - Kogoś, kto zainteresuje go najbardziej.
Wszyscy spojrzeli na Tracy.
- NIE! STAWIAM SPRZECIW!- wrzasnąłem- Nie zgodzę się, by Kylo ją zabił!
- Poe, zrozum! - powiedziała Rey. - Nie mamy innej szansy.
- Ja tez nie chce! - Tracy przytuliła się do mnie.
- A czemu ty nie pójdziesz, Rey? Co? - syknąłem.
- Dobra, spokój! - krzyknęła Rose.
- Rey ma racje. - powiedział Finn. - Tracy byłaby lepsza, by zagadać Rena.
- No dobrze. - westchnąłem ciężko i w oczach zebrały mi się łzy.
- Pocałunek na do widzenia? - szepnęła Tracy z łzami w oczach.
Kiwnąłem głową, że tak. Po chwili, nasze usta się złączyły. Lecz nie trwało to długo, z racji tego, że Hux się niecierpliwił. Tracy weszła do windy i wcisnęła guzik. Drzwi się zamknęły i zaczęliśmy obmyślać plan.
Po jakimś czasie obmyślania, usłyszałem znajomy krzyk.
- NIE! TRACY! - uniosłem się i podbiegłem do windy. Szybko naciskałem guzik i w końcu winda przyjechała. Wszedłem szybko i zamknąłem drzwi. Gdy winda się zatrzymała, wybiegłem z niej i moim oczom ukazała się dokładnie moja wizja. Kylo duszący Tracy. Jej upadek. Strzały szturmowców. I mój krzyk.
- Poe.... Pomóż... - jęknęła Tracy.
Próbowałem podbiec, lecz nieskutecznie.
- Z nią się jeszcze nie rozprawiłem! - krzyknął Kylo i wstał z tronu.
- Zostaw ją w spokoju! Inaczej cię ROZERWĘ!!! - wrzasnąłem w furii.
- Ciekawe jak! - odparł Kylo i zaczął się śmiać.
- Ben! - ułyszałem za sobą głos Rey.
- Rey?! Co ty tu robisz?! - zdziwiłem się, lecz Ren również wyglądał na zaskoczonego.
- Raczej, co my tu robimy! - powiedział Finn i wyszedł zza Rey. Za nim wyszli Rose I Hux.
- A wiec jednak jest jakiś sojusz, generale.... - powiedział Ren.
- Owszem. - zgodził się Hux. - Rozerwać go!
Wszyscy, oprócz mnie rzucili się na Rena. Ja w końcu mogłem podbiec do Tracy.
- Poe.... - jęknęła dziewczyna - Czy.... jestem już w niebie?
- Nie!! - poczułem, że w oczach zbierają mi się łzy. - Zostań tu, ze mną!
- Tak mi zimno.... - mruknęła.
„Matko, ona majaczy.... trzeba ją zabrać do bazy, lub opatrzyć w sokole."
- Ej! - krzyknąłem. - Biegnę z Tracy do sokoła!
- Biegnij! - odkrzyknął Hux. - My się nim zajmiemy!
Wziąłem Tacy na ręce i pobiegłem z nią do windy. W końcu po kilku minutach biegu byłem w sokole. Położyłem ją na pryczy i udało mi się jakoś ją podpiąć pod system monitorujący oznaki życia.
- Albo to coś ledwo działa, albo ona naprawdę umiera..... - mruknąłem do siebie.
Opatrzyłem jej rany. Po jakimś czasie ułyszałem ciche, długie piknięcie.
- Nie.... - po policzkach spłynęły mi łzy. - Nie! Nie! Nieeeee!
Chwyciłem jej dłoń, była zimna.
- Czyli jednak.... ona umarła.... - powiedziałem do siebie.
Zacząłem płakać i wyć co jakiś czas „Nie".
Po jakimś czasie, wszyscy przybiegli zobaczyć co się dzieje. Zaczęli mi zadawać różne pytania. Ja tylko wskazałem na jej kardiogram, który pokazywał ciągłą linię.
- Współczuje, Poe.... - mruknęła Rose i zaczęła płakać.
- Ci. Nie martw się. - Finn ją przytulił i zaczął uciszać.
Wróciliśmy do bazy, ja miałem Tracy na rękach. Była strasznie zimna.
- Co się stało?! - spytała Leia.
- Kylo.... - powiedziałem cicho, a pani generał już wiedziała o co chodzi.
- Rany! Do centrum medycznego! -powiedziała pani Organa.
- To chyba nie będzie konieczne.... -  mruknąłem i do oczu napłynęły mi łzy. - Jej akcja serca się zatrzymała...
- Ale może jest nadzieja. - pani general podeszła do mnie bliżej. - Pamiętasz, co mówiłam? Nadzieja jest jak słońce. Kto wierzy, tylko gdy je widać....
- Ten nie doczeka świtu....  - dokończyłem.
- Pani generał może mieć racje... - zaczęła Rey i z jej oczu popłynęły łzy.
- No to dalej! - skwitowała Leia. - Do centrum medycznego.
Siedziałem w poczekalni, zmartwiony jak nie wiem co. Bałem się, ze moje przeczucia są prawdą.
- Panie Dameron.... - po chwili lekarz wyszedł zza drzwi centrum medycznego.
- Słucham? - odparłem, troszkę smutno.
- Mam złe wieści... - zaczął doktor. - Niestety, obawiam się ze ta mała nie żyje.
„Matko, proszę nie."
- Nasze urządzenia do monitorowania akcji serca nic nie wykrywają..... - ciągnął dalej. - Nie czuć pulsu, oddechu.... Nic.
- Jak to? - wstałem z krzesła.
- To co powiedziałem. Albo może jej tętno jest tak słabe, że po prostu nie da się go wykryć....- odparł smutno lekarz. - Z resztą, może pan wejść i zobaczyć...
Wszedłem za doktorem do centrum medycznego. Od razu zauważyłem Tracy leżąca na łóżku szpitalnym i kilku lekarzy, którzy próbują coś zrobić, by dalej żyła.
„Proszę żeby to był żart"
- Proszę pana.... - powiedziała doktor Kalonia. - Nie ma żadnych szans, by żyła.
W oczach zebrały mi się łzy.
- A co się stało, że nie ma szans by żyła? - spytałem, próbując powstrzymać łzy.
- Ma naderwane mnóstwo żył i tętnic, oraz niektóre nerwy zostały przerwane. - odparła pani Kalonia - My po prostu przeszkadzamy jej umrzeć.
- Rozumiem. - powiedziałem, z trudem trzymając w sobie emocje.- A mógłbym, zostać z nią sam, na osobności?
- Oczywiście - odparł lekarz.
Wszystkie pielęgniarki i wszyscy lekarze wyszli z centrum medycznego. Zostałem sam z Tracy. Zdjąłem z szyi mój naszyjnik z obrączką mojej matki.
- Tracy... - zacząłem niepewnie- Nie wiem, czy mnie słyszysz i zapewne mi nie odpowiesz, bo prawdopodobnie nie żyjesz, ale i tak powiem to, co leżało mi na sercu od dłuższego czasu. Gdy.... zobaczyłem cię pierwszy raz, po tym, gdy Kylo mnie przesłuchiwał.... uznałem, że będziesz zapewnie niezbyt ważna w naszym rebelianckim sojuszu.... Lecz gdy nasze usta złączyły się w naszym pierwszym pocałunku...... zmieniłem zdanie. Zakochałem się w tobie na zabój. Wiem, że zrobiłem wiele głupich rzeczy, na przykład wtedy gdy się upiłem, a ty dopiero wyszłaś z centrum medycznego po ważnej operacji.... ale moje serce będzie bić tylko dla ciebie.
Odwiązałem obrączkę z mojego naszyjnika i nałożyłem ją na palec Tracy, a jej dłoń była strasznie zimna.
- Kocham cię-  szepnąłem i pocałowałem ją.
Ona lekko się wzdrygnęła i mruknęła:
- Takie miłe ciepło....
- Co jest?! - cofnąłem się ze zdziwienia i zdjąłem szybko obrączkę z jej palca.
Pobiegłem po lekarzy i powiedziałem, że chyba jednak Tracy żyje.
Lekarze gorączkowo zaczęli kręcić się wokół niej. Wyszedłem zrezygnowany, mając nadzieje, że uda się ją uratować.

Love with difficulties    »Star Wars«Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz