8. Wzrok Wielkiej Sali

5K 469 53
                                    

Blondyn siedział patrząc na swoją uleczoną rękę ze zdumieniem wymalowanym na twarzy. Potter tak właściwie go uleczył. Dziwnie przyznać, że poza uleczeniem rany, czuł się zdrowszy psychicznie. To naprawdę dziwne uczucie. Nigdy nie podejrzewał Pottera o podjęcie takiego czynu. Coraz bardziej mnie zaskakuje.
-Ekhem... Ja już pójdę-odkrząknął czarnowłosy lekko zmieszany ciszą i gęsta atmosferą.
-Reparo, Tergeo-okularnik machnął różdżką, na co kawałki szkła zaczęły składać się w całość jak w swojej nienaruszonej formie, a krew praktycznie wyparowała z podłogi.
-Podnieś się-poprosił blondyna, na co ten bez gadania zrobił to o co go prosił. Kawałki lustra, na których siedział Dracon momentalnie wyleciały z ziemi i przypasowały się na właściwe miejsca.
-Masz, wypij-powiedział ze spokojem, wyjmując z szaty mały lniany woreczek, w którym znajdował się flakon z małym eliksirem.
-Do zobaczenia-mruknął mu na odchodne i zniknął w drzwiach. Blondyn spojrzał na napis widniejący na szklanym opakowaniu. Eliksir uspokajający. Odkorkował go i wypił duszkiem, co nie było dobrym wyjściem, zważając, że jego smak pozostawiał wiele do życzenia, a jego smak porównywalny był do gorzkich łez strażników drzewa Wiggenowego. Usłyszał za sobą głośne wycie i stękanie jakieś dziewczyny. Zerknął w górę i zobaczył ducha lewitujacego nad jego głową z dziwnym uśmiechem.
-Ohhh... Jaki ten mój Harry jest miły i dobry-zaćwierkała radośnie, po czym pojawiła się przed twarzą Dracona.
-Tsa, czego chcesz. Chciałbym łaskawie opuścić to miejsce-westchnął zerkając na nią.
-W sumie nic szczególnego... Nie skrzywdź mojego Harrego, bo w przeciwnym wypadku będę każdej nocy przychodzić do twego dormitorium i straszyć cię przed snem-powiedziala pewnie.
-O Merlinie, ale się boję, już na wstępie narobiłem w gacie-zaśmiał się ironicznie i wyszedł z łazienki mając za sobą oburzonego ducha.
-Ty niereformowalny i niewychowany dzieciaku!-krzyknęła mu na odchodne i zniknęła w ścianie. Co za głupia pół-martwa dziewczyna. Jej Potter? Do jasnej cholery, czy on musi mieć wielbicielki nawet w świecie ludzi martwych. Co za człowiek. Dracon z kierunek swojej wędrówki obrał jadalnie, w końcu za jakiś czas będzie kolacja.

Harry pojawił się w Wielkiej Sali jako pierwszy. Na stołach nawet nie było jedzenia. Kątem oka spostrzegł Zgredka, który w tym roku dobrowolnie zgodził się na pomoc kuchenną w Hogwarcie.
-Dzień dobry Harry, miło cię znowu widzieć, sir-powiedział radośnie niosąc stosik błyszczących białych talerzyków.
-Poczekaj Zgredku, daj mi ich parę, pomogę ci-chłopak uśmiechnął się miło.
-Oh nie, nie. Harry niech sobie usiądzie i odpocznie po całym dniu lekcji, Zgredek sobie poradzi-powiedział rozdając powoli talerzyki na stołach, Harry jak zwykle zrobił po swojemu, podszedł cicho do Zgredka i zabrał mu talerzyki z rąk.
-Rozdaj sztućce-powiedział z uśmiechem, widząc ulgę na twarzy skrzata. Te talerze na prawdę były bardzo ciężkie, a taki mały skrzat sam sobie z tym nie poradzi.
-Wie pan panie Harry sir, że Mrużka zaczęła tu pracować, sir?-powiedział lekko rozmarzony rozdając sztućce na przeciw Harrego. Czyżby...?
-Podoba ci się Zgredku?-zagadnął go Harry, na co skrzat aż wypuścił sztućce z rąk.
-H-Harry sir! T-to nie prawda!-plątał się usiłując wyzbierać sztućce z ziemi i szybko rzucił zaklęcie czyszczące na ich powierzchnię. Jakie to urocze.
-Dobrze, dobrze Zgredku. W czym mogę jeszcze pomóc?-zapytał.
-Tak właściwie, to wszystko już gotowe. Jedzenie pojawi się w praktyce samo w momencie przybycia pana dyrektora, więc możesz już iść usiąść do stołu i czekać na resztę, do zobaczenia sir!-ukłonił się do niego i wyszedł z sali. Harry zaśmiał się cicho. W drodze do swojego stołu zobaczył Dracona przyglądającego mu się dziwnie. A ten co tu już robi? Pewnie zadaje sobie takie samo pytanie. Czarnowłosy podniósł wyżej głowę i udał, że go nie widzi. Wyglądał teraz jak jakaś dostojna kobieta, która idzie przed ołtarz. Przed sobą usłyszał tylko głośny śmiech. Zmrużył oczy i spojrzał gniewnie na Malfoy'a.
-Na co się gapisz i z czego się śmiejesz ignorancie?-zapytał niezadowolony.
-Panie Potter, ja tylko obserwuje pana niedorzeczne zachowanie. Z rozmówcą powinno utrzymywać się kontakt wzrokowy, z resztą, od kiedyś jesteś pomocą kuchenną?-zapytał oburzony.
-Chyba śnisz, takie oślizgłe węże jak ty, działają na zasadzie bazyliszka, bardzo mi przykro, ale nie chce zostać spetryfikowany-mruknął z udanym smutkiem.
-Powiem ci, że mój wzrok potrafi sprawić większe cuda-powiedział pewny siebie.
-Ah tak?
-Oczywiście, potrafie rozbierać wzrokiem, czytać w myślach, sprawić, że staniesz się czerwony jak dojrzały pomidor lub doprowadzić cie nim do szlaństwa-powiedział przerażająco spokojnym tonem. Czytać w myślach? Wolne żarty. Głupi Malfoy.
-Nie mów mi takich rzeczy, bo się przestrasze i zamknę w sobie-powiedział okularnik ironicznie.
-Spojrz mi w oczy, a się przekonasz-zaśmiał się delikatnie.
Co za czubek.
-Nie mam zamiaru rozmawiać z taką niszą intelektualną-mruknął Harry.
-A jakoś przyjaźnisz się z Wieprzlejem, a nie ze mną-stwierdził. Niech on się zamknie.
-To mój przyjaciel i nie masz prawa go obrażać.
-Ty jakoś ciągle krytykujesz mnie, Pansy, czy Zabiniego. Przecież nigdy nie robię z tego takie wielkiego halo, jak ty za każdym razem Potter-stwierdził oburzony. Może i ma rację, ale... Dobra, skończyły mi się argumenty.
-Wiesz co? Nie mam ochoty tu siedzieć w twoim towarzystwie, do widzenia-mruknął dumnie i skierował się w stronę drzwi.
-Nie radzę bliznowaty... 3, 2, 1...-gdy skończył odliczać do sali wpadła chmara uczniów, a sam Potter prawie został stratowany. Jedyne na co go było stać, to zrobienie swojej najgłupszej miny, wyglądającej jak tonąca ryba. Tak, tonąca ryba. Kątem oka dostrzegł Dracona, który cicho się z niego podśmiewywał. Wrócił na swoje miejsce z przymrużonymi oczami i wystawił w stronę ślizgona środkowy palec. Po jakimś czasie do sali przybyli jego przyjaciele.
-Ginny, na prawdę przepraszam za moje zachowanie po południu. Byłem po prostu rozdrażniony i spięty-powiedział cicho opierając się głową o jej ramię.
-Ahh... Nie ma o czym mówić. Każdy ma gorszy dzień-powiedział przeczesując palcami jego włosy.
-Ronald, znowu jesz jak prosie-skrytykowała go brunetka patrząc na niego z byka.
-Hermiono, co ja poradzę, że to jest takie dobre!-powiedział zawiedziony.
Harry zaczął rozglądać się po sali. Głównym punktem ,,zaczepienia" jego wzroku, był stół Ślizgonów. Blondyn siedział rozmawiając żywo z Zabinim i Pansy. Wydawał się dziwnie radosny i dosyć szczęśliwy z tego, że może z nimi spędzać czas. Może Ślizgoni nie są aż tak przesiąknięci jadem.

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Witajcie! Bardzo dziękuję za przeczytanie tego rozdziału! Tradycyjnie przepraszam za błędy i życzę miłego dnia, mocy oraz something!

Obserwator//DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz