15. Why can't we be friends?

4.5K 378 21
                                    

Draco wstał godzinę przed swoim budzikiem, słysząc niepokojące skrobanie po swojej prawej stronie. Z przemrużonymi oczami odwrócił się w stronę łóżka Pottera. Chłopak siedział na łóżku zapisując notatki na zwojach pergaminu i czytając coś w sporej książce ułożonej na jego chudych nogach. Za uchem znajdowało się jego zapasowe pióro. Sam ubrany był w szkolną koszule wraz z krawatem oraz bokserki. Dumał ewidentnie nad tekstem zapisanym w książce nierozumiejąc kompletnie danych znajdującego się na stronie aktualnie przez niego czytanej. Podrapał się po łuku brwiowym, zagryzł wargę i począł pisać kolejne wersety tekstu na pergaminie. Blondyn zmarszczył brwi zastanawiając się nad tym, w jaki sposób robienie jakichś notatek może być tak głośne i jeszcze dosyć powolne. Z tak dużej odległości, książka przerabiana przez czarnowłosego nie była mu znana. Ten chyba nawet nie zorientował się, że jest obserwowany, poprawił okulary i przerzucił kolejną stronę w swojej księdze. Na oko wyglądała jak coś z działu ksiąg zakazanych, ponieważ charakteryzują się one zwykle czarno-zieloną okładka z zwierzęco podobnego materiału. Grzbiety owych ksiąg były wytłaczane zwykle w rośliny, czaszki lub czary. Skoro Potter posiada taką książkę, niewątpliwie musi posiadać on pisemna zgodę dyrektora i opiekuna domu. Musi posiadać, lub najzwyczajniej ukradł z biblioteki.
Jako, iż Draco nie był zbytnio zainteresowany dalczymi poczynaniami okularnika, położył się ponownie przysłaniając swoje uszy kołdra, aby jak najmniej wysłuchiwać denerwujących dźwięków papieru, westchnień Pottara czy innych mniej zrozumiałych wyrażeń kierowanych przez siebie do siebie samego.

Równo z budzikiem młody Malfoy zbudził się nadzwyczajnie wypoczęty. Najprawdopodobniej powodem tego błogiego stanu było chwilowe rozbudzenie jakiś czas temu nad ranem. Rozbudzając się wcześniej, teraz pobudka była po prostu tak mało wyczerpująca jak mrugnięcie okiem. Zwrócił swoją głowę w stronę Gryfona, który nadal zasiadał na swoim łóżku czytając księgę. Wszystkie kawałki pergaminu, tusz i jedno z dwóch piór zniknęły najpewniej do szafy. Nieużywane pióro nadal spoczywało za jego uchem, a on sam nadal ubrany był w dosyć niecodzienny strój. Mogłby łaskawie ubrać dupsko.
-Dzień dobry, widzę, że czytujesz księgi zakazane-odezwał się blondyn starając się zabrzmieć najmilej jak tylko było go w tym momencie stać. W sumie, nienajgorszy widok, poranka rzecz jasna.
-Może czytam, może nie. Nic ci do tego. Również, dzień dobry-powiedział nieodrywając wzroku od czytanej strony. Draco przewrócił oczami, podszedł do niego i wyrwał mu książkę z ręki. Odwrócił księgę na stronę główną i odczytał tam ,,Niebezpieczne zaklęcia, uroki, eliksiry i rośliny".
-Od kiedy interesuje cię taka literatura?-zaśmiał się szarooki odkładając księgę na jej poprzednie miejsce.
-Od momentu, kiedy zacząłeś nagminnie czytać mi w myślach. Chciałbym znowu poczuć się bezpiecznie podczas myślenia. Nigdy bym nie pomyślał, że kiedykolwiek będę musiał przestawać przy tobie myśleć-stwierdził chowając książkę do swojej torby. Wstał z łóżka, przeciągnął się ospale. Jedną dłoń ułożył na biodrze, a drugą poprawiał sobie włosy.
-Możesz się ubrać z łaski swojej? To nie twoje prywatne dormitorium-warknął blondyn rzucając jego spodniami, które z niewiadomych przyczyn leżały na krześle obok jego łóżka.
-No już spokojnie, faceta w bokserkach nie widziałeś?-furknął wciągając lewą nogawkę na nogę.
-Ażebyś wiedział, że widziałem wielu i to jeszcze wiele przystojniejszych od ciebie-powiedział zapinając pierwsze guziki w swojej koszuli.
-Podaj przykład-uniósł brew ku górze, poprawiając swój kołnierz.
-Sam jestem idealnym przykładem-zaśmiał się poprawiając włosy. Czarnowłosy skrzywił się na jego słowa i zapiął zamek w spodniach. Zebrał resztę rzeczy do torby i obrał za swój kierunek drzwi wyjściowe z skrzydła szpitalnego. Dracon dogonił go i stanął przed nim.
-Poczekaj na moment-powiedział i sięgnął ręką za jego szyje Okularnik zrobił delikatnie przerażoną mine nie będąc świadomym co w tym momencie planuje nieobliczalny, czytając w myślach Draco Malfoy. Chłopak oparł rękę o jego ramię i dosyć długo wpatrywał się w jego oczy.
-Odwal się Malfoy-syknął cicho czując się przytłoczony całą dziwną sytuacją. Blondyn zbliżył się jeszcze bardziej, na co gryfon praktycznie wstrzymał oddech. Poczuł na szyi ciepły oddech i kompletnie zastygł bojąc się najgorszego.
Naraz Ślizgon zarechotał tak głośno i zabawnie, że chyba pierwszy raz okularnik usłyszał coś tak dziwnego. Było to coś pomiędzy wyciem, skrzeczeniem, rechotem żaby, a mugolskim czajnikiem na wodę. Szarooki wyjął zza jego ucha pióro wręcz dławiąc się swoim rechotem. Ale przecież to było... Jasna Cholera.
-Święty Merlinie, Potter jakiś ty głupi-zawył głośno oddychając ciężko. Właściwie czarnowłosy bardziej spodziewał się jakiegoś aktu molestowania, a nie czegoś, co prawie tak wyglądało.
-Co ty myślałeś!? Ale z ciebie ofer...-chciał dokończyć, lecz drzwi wyjściowe z całym impetem otworzyły się i uderzyły Dracona w prawą skroń. Warknął głośno łapiąc się za bolące miejsce zerkając na sprawdzenie jego obrażeń. Harry wytrzeszczył oczy i zachichotał dźwięcznie.
-Dlaczego jesteście tak głośno? Inni pacjenci jeszcze śpią. Spali przynajmniej do czasu, kiedy pan Malfoy nie zaczął wydawać z siebie tych dziwnych odgłosów. Poza tym co się panu stało? Niech to obejrzę-machnęła rękami świecąc na jego twarz latarka.
-Nic. Nic kompletnie-syknął zdenerwowany.
-Rana jest dosyć głęboka, wygląda, jakby nabił się pan o kawałek metalu. Poczekaj chwilę, zdezynfekuje to i przykleje plaster-powiedziała spokojnie i jak rzekła, tak zrobiła. Faktycznie, Dracon nabił się na metalową część tablicy ogłoszeń wisząca na drzwiach.
-Najprawdopodobniej zostanie panu po tym niewielka blizna. Niestety muszę już panów opuścić, obowiązki wzywają. Po lekcjach zgłosicie się do mnie na kontrolę ran z wczorajszego wypadku, podam wam jeszcze po jednej dawce eliksiru wzmacniającego jak i leczącego rany i mam nadzieję, że to wystarczy-powiedziała z lekkim uśmiechem w stronę okularnika. Wychodząc rzuciła jeszcze zdenerwowane spojrzenie w stronę Ślizgona o wyszła z ich sali. Gdy tylko drzwi się zamknęły, Harry znowu zaczął chichotać z sytuacji Malfoy'a.
-Widzisz, karma wraca-stwierdził wzruszając ramionami.
-A weź się już zamknij-uderzył go w plecy i skierował się w stronę sali do obrony przed czarną magią.

W tym roku wygląd sali uległ niewielkim zmianą. Jedyne, co zostało zmienione to stanowiska. Każdy uczeń posiadał swoje niewielki miejsce pracy. Uczniowie dwóch domów uczestniczących w zajęciach byli układani w kształt szachownicy, przez co przykładowo Gryfon miał za sobą, przed sobą, po swojej lewej i prawej jednego ze ślizgonów. Trzeba było przyznać, że takie ułożenie nikomu nie odpowiadało. Harry trafił na ostatnią ławkę, więc nie czuł się bardzo poszkodowany zważając na to, że po jego lewej i prawej stronie siedziały dwie Ślizgonki, które szczególnie nie wykazywały chcecie do przeszkadzania czy wyzywania go. Problem z osobą przed nim, kto by się spodziewał, że Malfoy będzie musiał siedzieć przed nim? Nie dość, że ciągle mu przeszkadza, to w dodatku jest wyższy o jakieś pół głowy, przez co widok na tablicę ma dosyć ograniczony. Teraz kiedy Draco ma na swojej twarzy ogromny plaster, wygląda wręcz przekomicznie. Trochę. Jakby ktoś rzucił na niego mokra szmatę, a ona przykleiła się do jego twarzy. W sumie czemu nie odwrócić Krzywołapa ogonem...
-Ładna buźka, Malfoy-wymruczał nachylając się nad jego uchem.
Nigdy Potter. Nigdy się nie zaprzyjaźnimy.

•••••••••••••
Witajcie! Bardzo dziękuję za przeczytanie tego rozdziału! Tradycyjnie przepraszam za błędy i życzę miłego dnia/nocy or something!

Obserwator//DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz