16. Jestem spokojny jak cywile podczas wojny

4.5K 378 24
                                    

Weekend zakończył się tak szybko jak szybko się zaczął. Nieubłaganie zbliżył się poniedziałek. Dzień, w którym wraz z Ronem muszą rozpocząć swoją karierę wróżbiarską. Jak głupimi byli pisząc takie bzdury i jeszcze oddając to tej obłąkanej kobiecie. Gdyby już od dawna wykonywali swoje zadania sumiennie bez naciąganych i wymyślonych historii, otrzymywaliby co prawda niższe, lecz zasłużone stopnie. Teraz muszą namieszać w życiu innych osób i zrobić im krzywdę wedle swojego indywidualnego interesu. Brzmi to bardzo naiwnie i chamsko. Niewątpliwie takie właśnie jest. Harry'emu jakoś bardzo nie zależy na rozwiązaniu całej tej sprawy. Najchętniej nic by nie robił. W końcu nie od razu Rzym zbudowano. Takie rzeczy trzeba planować, robić sumiennie i spokojnie. Bardziej tu Ronowi zależy na utrzymaniu najwyższego stopnia z Wróżbiarstwa, choć to kompletnie do niego nie jest podobne i przeczy samo sobie. Ron ≠ Wybitne. Nie żeby teraz twierdził, że jego najlepszy przyjaciel nie potrafi pokazać, że jest naprawdę dobrym czarodziejem, lecz najzwyczajniej w świecie często nie chce mu się tego robić. Której z tych akcji zdecydowanie będzie żałował okularnik. Rzecz jasne że piątkowej. Niby dlaczego? Draco Malfoy to prostak i zwykła świnia. Może i świnia, lecz staje się coraz bardziej znośna. Sam fakt, że czarnowłosy potrafi zamienić z Ślizgonem kilka naprawdę nieszkodliwych zdań, które nie kończą się później jakimś wielkim wybuchem czy urokiem. Teraz odczuć to można jako po prostu rozmowę z Ronem, tylko, że nie z Ronem. Ron nie jest chamski, arogancki, nie wyzywa mugoli, ani nie pomiata słabszymi. Dobrze, ten przykład nie był najlepszy.

-Harry podejdź tu!-zawołał Ron siedząc przy stoliku w pokoju wspólnym. Gryfon ziewnął jak lew i uklękł obok swojego przyjaciela.
-Plan jest taki. Któryś z nas ubiera pelerynę niewidkę, drugi czeka na moment, w którym na schodach zbiera się najwięcej uczniów. Kiedy Zabini upada i jest pewność, że ma problemy z ramieniem, zmywamy się i nikt nas tu nie widział. W przeciwnym wypadku ten, który nie siedzi pod peleryną, cofa czas zmieniaczem czasu do momentu, kiedy cel zostanie wypełniony-powiedział wymachując rękami z lekko zmieszaną miną. To nie skończy się dobrze, Ronaldzie.
-Ron, uważam, że to z zmieniaczem czasu to może być lekka przesada. Przecież jeśli coś pójdzie jeszcze bardziej nie tak niż ta cała akcja, może stać się krzywda większej części osób, a wszystko zmieni diametralnie bieg historii-odkrząknął patrząc na przyjaciela bez przekonania.
-No dobrze, zaufam ci, bo wiem, że już raz miałeś do czynienia z tym zmieniaczem czasu. Złamanie to złamanie, kończyna może być inna, byle się udało i byli świadkowie-stwierdził i wzruszył ramionami.
Chłopcy porozmawiali jeszcze chwilkę siedząc przy kominku. Po jakimś czasie Harry zabrał swoje rzeczy i pognał do biblioteki. Za wszelką cenę chciał znaleźć powód, dlaczego właśnie Draco potrafi czytać w myślach i dlaczego tak właśnie może to robić. Odłożył swoje rzeczy do stolika najbardziej zasłoniętego regałami oraz najbardziej oddalonego i począł szukać większej ilości przydatnych książek. Chodząc tak między regałami, a to z księgami zwykłymi jak i zakazanymi spostrzegł w rogu tlenioną czuprynę Dracona. Skierował tam swój krok, lecz widząc, iż chłopak w tym momencie ma lepsze towarzystwo albo i nawet lepsze zajęcie. Odwrócił się na pięcie i cofnął się regał dalej marszcząc brwi. Znalazł jeszcze kilka książek, które mogą być przydatne w sprawie czytania w myślach czy innych tego typu przypadłościach. Nie żeby mu zależało na tym, aby Draco sam dla siebie przestał niszczyć życie innym ludziom. Robił to w swoim interesie, aby on przestał czytać w jego myślach.
Wnioskując po towarzyszce Dracona jednak nie jest nim przerażona i zdegustowana jak ostatnio. Biedna Astoria, nawet się nie spodziewał, że ten szogun najprawdopodobniej w tym momencie szufladkuje wszystkie jej myśli, kataloguje je i przegląda. To bardziej niż pewne. Nawet w normalny sposób nie potrafi poznać się z dziewczyną, bo musi wyczytać w jej głowie co jej się podoba, a co nie, aby wiedzieć co jej podarować. To jedno z najbardziej płytkich zagrań Dracona Malfoy'a. Przecież z niego taki kasanowa, a kobiety nie potrafi poderwać. Nawet nie potrafi porozmawiać jak człowiek. To tak jakby ktoś był umówiony na randkę, nie widział co ma mówić, za to pod stołem siedziałaby osoba, która dyktowała by mu co ma mówić. Niedorzeczne. Właściwie co takiego się dzieje, że potrafi czytać w myślach? Zwykle po prostu patrzy na osobę, o której chce się coś dowiedzieć. Zauważalne jest również to, że coś dzieje się z jego oczami w tamtym momencie. Tak jakby zmieniają one kolor? Trzeba to jeszcze zbadać i potwierdzić, może to po prostu zwykłe przewidzenia spowodowane stresem.
Harry wychylił lekko głowę, aby lepiej przyjrzeć się sytuacji. Niestety nic nie potrafił dojrzeć przez filar pomiędzy jego regałem, oknem i ich stolikiem. Wysunął więc jedną książkę z regału i automatycznie miał całkiem niczego sobie widoczność. Draco siedział opierając głowę jedną ręką, drugą zaś zaczesywał włosy Astori. Prawił jej co chwila komplementy, a na zasłaniała się swoim wachlarzem, który ciągle miała przy sobie w upalne dni. Blondyn zaczął coraz bardziej zbliżać się do dziewczyny. Harry zaśmiał się do siebie i wpadł na swój autorski, genialny pomysł. Skoro Malfoy wczoraj mógł się z niego nabijać, to on może zrobić to dzisiaj. Harry wyjął różdżkę z kieszeni, przez szparę w regale machnął różdżką, mówiąc cicho formułkę ,,Anteoculatia". Schylił się nieco, aby zostać mniej zauważonym. Momentalnie z głowy Ślizgona, zaczęło wyrastać wielkie, dorodne poroże.
-Święty Merlinie!-pisnęła odsuwając się od jego twarzy. Zebrała wszystkie swoje rzeczy i wybiegła za biblioteki. Draco zaczął rozglądać się dookoła, zdziwiony zaistniałą sytuacją. Czarnowłosy chichotał kawałek dalej, powoli odchodząc w stronę swojego stolika. Na jego nieszczęście zahaczył ręką o jeden regał, przez co kilka książek spadło na ziemię. Ślizfon wstał jak poparzony i obszedł regał dookoła. Harry odłożył książki i przyśpieszył kroku.
-Potter, wracaj-warknął blondyn, na co okularnik odwrócił się na pięcie starając się utrzymać poważną minę.
-Mam coś na twarzy, że tak rżysz?-zapytał spokojnym tonem. Wyglądał jak pitbull, któremu tryska ślina i jad z pyska. Gryfon zaśmiał się zerkając ukradkiem na jego dorodne poroże.
-Nie chcesz mówić? Więc spójrzmy...-Draco spojrzał mi w oczy i momentalnie znał przyczynę ucieczki Astorii oraz powód śmiechu Pottera. Harry spostrzegł, że kolor oczu Dracona zmienił się dokładnie na jego własny. Wyglądało to trochę, jak dziwny trans. Czarnowłosy wpatrywał się w te oczy bez przerwy, jakby pod wpływem jakiegoś uroku. Były takie duże, błyszczące i piękne.
-Ależ jesteś zabawny, odczaruj to, bo skończy mi się cierpliwość-powiedział bardzo spokojnie dotykając swojego nowo wyrośniętego poroża.
-Wow,nie spodziewałem się, że zareagujesz tak spokojnie-stwierdził zdziwiony.
-Dostałem dzisiaj od Pomfrey eliksir uspokajający, więc praktycznie nie odczuwam negatywnym emocji, chodź nadal mogę zwracać się nieprzyjemnie do delikwentów takich jak ty, czy twoi znajomi.
-Finite-machnął różdżką, a rogi Dracona minimalnie zaczęły się zmniejszać.
-Dziękuje, dlaczego tak na mnie patrzysz?-zapytał krzywiąc się lekko.
-Znowu masz szare oczy... Chwilę temu były zielone-powiedział lekko zmieszany.
-Och co ty nie powiesz? Jakoś nie chce mi się wierzyć-mruknął.
-Jutro zbadam to lepiej-zabrał swoje rzeczy, machnął w stronę Ślizgona na odchodne i skierował się na lekcji numerologii.

-Harry, masz pelerynę?-szepnął Ron zagrażając bułeczki sezamowe.
-Tak, jest w kieszeni-mruknął i nałożył sobie jajecznicy na talerz. Hermiona od początku kolacji spoglądała na nich posępnie. Zakładała, że ich pomysł z rzuceniem Zabiniego ze schodów jest najgłupszym na co wpadli w życiu. Niestety się myli. Najgłupszym pomysłem było... Rozegranie wielkiej partii magicznych szachów czarodziejów na pierwszym roku o śmierć i życie albo wejście do komnaty tajemnic. Schody to pestka.
-Jak możecie tak postępować?-zapytała usiłując zachować spokój.
-Tak czyli jak? Chcemy otrzymać dobre stopnie? To chyba normalne. My tylko zrobimy parę nieszkodliwych czynności. Przypomnę ci, że to ty cofałaś się na 3 roku w czasie, aby zdać wszystkie egzaminy. Nie masz nam nic do zarzucenia-powiedział pewnie Ron. Hermiona prychnęła, wstała od stołu i usiadła obok Ginny, aby nie mieć już bliższej styczności z rudzielcem.

Ron narzucił na siebie pelerynę niewidkę i wszedł razem z Harrym w tłum uczniów zmierzających po kolacji do swoich dormitoriów. Okularnik rozejrzał się chwilę, po czym dał znak przyjacielowi, aby ten ruszył do akcji. Ronald dosyć sprawnie przecisnął się w miejsce, gdzie aktualnie szedł Zabini, wraz z Goylem oraz jakaś dziewczyną. W pewnym momencie czarnowłosy kompletnie zgubił chłopaka z oczu. No w końcu był niewidzialny. Usiłował jak najwyżej stanąć na palcach i go dostrzec, lecz ciągły ruch na schodach nie pozwalał na chwilowe zatrzymanie się. Jednak chwilę później wszyscy zatrzymali się w bezruchu. Kilka dziewczyn krzyknęło, a jeszcze inni w ogóle nie zwracali uwagi na zamieszanie. Harry dostrzegł miejsce, w którym może przecisnąć się do miejsca zdarzenia. Zobaczył Zabiniego, na którym leżał poobijany Goyle oraz noga? Przyjrzał się bliżej i zobaczył, że to właśnie to Ron na nich leży. Harry zbliżył się trochę do nich i zakrył nogę Ronalda, dając mu przy tym znak żeby wstał. Ten szybko zebrał się i stanął na tyle tłumu.
-Idźcie po pielęgniarkę!-krzyknęła Pansy klęcząc przy swoich przyjaciółkach.
-Goyle, zgniotłeś mi rękę!-ryknął Zabini, na co Harry wraz z Ronem zbili piątkę i skierowali się w stronę swojego dormitorium.
-Stary, wszystko miało iść dobrze, ale Malfoy. Podstawił mi noge w momencie, gdy chciałem podstawić ją Zabiniemu. Zaplątałem się w pelerynę i upadłem na tego tłuściocha. Reszta poszła jak domino-podrapał się po karku i oddał Harremu jego własność.
-Skąd on niby wiedział, gdzie jestem? Przecież miałem pelerynę!-warknął. Ojoj, już raz widział kogoś przez pelerynę, więc ewidentnie to nie jest przypadek.
-Nie wiem stary-westchnął siadając na kanapie w dormitorium.
Ale z tego Malfoy'a czyrak na tyłku, nawet pod wpływem eliksiru uspokajającego, zachowuje się jak dzikus.

••••••••••••
Witajcie! Dziękuję za przeczytanie, przepraszam za błędy i życzę miłego dnia/nocy or something!

Obserwator//DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz