-Odnoszę niezaprzeczalne wrażenie, że już tu kiedyś byłeś-mruknął marszcząc brwi, widząc, że okularnik doskonale wiedział gdzie ma skręcać i gdzie finalnie się kierować.
-Można tak powiedzieć-podrapał się po karku i skierował do drzwi, w których nigdyś przez przypadek wylądował podczas imprezy, na którą przybył z Deanem. Uchylił delikatnie drzwi i wychylił zza nich głowę. W pokoju panował kompletny rozgardiasz. Wszystko było porozrzucane na podłodze. Skarpetki, bielizna i inne tego typu szmaty. Momentalnie został pociągnięty w tył i wepchnięty w kompletnie inny pokój.
-Było się zapytać gdzie iść, a nie zaglądać ludziom po pokojach idioto. Wiesz co oni by ci zrobili, gdyby cie tu znaleźli? Ty czasem naprawdę przestajesz myśleć i potem dziwisz się, że wszystko jest tak strasznie skomplikowane i spierdolone-wziął głęboki oddech, aby nie powiedzieć za dużo i oraz postarać się nie pogorszyć swojego wizerunku w oczach Gryfona.
-Spokojnie Draco, oddychaj-mówił do siebie szukając po szafce eliksiru uspokajającego.
-Nie bierz tego świństwa, co najwyżej zniszczysz sobie tylko zdrowie. Przecież nic takiego nie powiedziałeś, żeby od razu się tym faszerować. Po prostu udawaj, że jestem kimś z twojego bliższego otoczenia i nie musisz tak ciągle nim gardzić. Z resztą i tak już kiedyś mówiłeś mi gorsze rzeczy. To to akurat jest pikuś w porównaniu do twoich wiązanek, kiedy jesteś w towarzystwie twoich przyjaciół-stwierdził siadając przy biurku i spoglądając w okno. Chwilę temu, jak w każdy czwartek po śniadaniu, zaczął się cotygodniowy trening Quidditcha. Biorąc pod uwagę uziemienie przez dyrektora, mogą oni sobie tylko pomarzyć o tym, że wsiądą jeszcze do końca roku na miotły i zagrają w pierwszym odłamie sezonu.
-Nie mów mi co mam robić-warknął, lecz po chwili namysłu odłożył zakorkowany eliksir w głąb swojej szafki i oparł się o ściane układając ręce na piersi.
-Powinniśmy zacząć coś działać, bo mimo wszystko nie chce tak mocno olać Ginny. Ostatnio spędzamy razem bardzo mało czasu. Ciekawe z jakiego powodu-zmarszczył brwi i zerknął z wyrzutem w stronę Ślizgona. Przeniósł się na łóżko i zaczął szukać wzrokiem torby chłopaka, aby jak najszybciej uwinąć się z całą sprawą i mieć święty spokój.
-Kiedy wszystko pójdzie po mojej myśli, to już nawet nie musisz ze mną rozmawiać, ani na mnie patrzeć. Po prostu zróbmy to jak najszybciej-mruknął do niego.
-Niech będzie. Gdzie masz torbę?-zapytał nadal błądząc wzrokiem po pokoju.
-Chyba nie myślałeś, że zostawie tę książkę w tak oczywistym miejscu. Nawet nie wiesz ile osób codziennie pożycza odemnie notatki z eliksirów. Pomimo nikłego intelektu niektórych osobników, potrafią oni ujrzeć ogromną księgę, która w dodatku została wykradziona. W rozpowszechnianiu plotek, Slitherin jest akurat mistrzem-stwierdził i ukląkł na podłodze. Delikatnie uniósł materiał dywanu, a jego oczom ukazała się szczelina w podłodze, zakryta kawałkiem drewna. Blondyn machnął różdżką, a wieko wyleciało kawałek dalej. Na pierwszy rzut oka, skrzyneczka była naprawdę malutka i ledwo mieściła się w niej ręką. Chłopak włożył do niej rękę aż po łokieć i po chwili wyjął z niej ogromną, starą księgę. Zaklęcie zmniejszająco-zwiekszające robi swoje. Zamknął skrzyneczke mocniejszym uderzeniem, zasunął dywan na swoje miejsce i położył księgę na łóżko.
- Tylko 5147 stron czystej przyjemności-mruknął przewracając książkę na ostatnią stronę.
-Jest tu jakiś spis treści?-powiedział z nadzieją usiłując dopatrzeć się czegokolwiek w wręcz mikroskopijnym piśmie. Nawet okulary mało mu tu pomagają. Wszystko zalewało się w wyblakłe szlaczki pisane bez żadnego wkładu i składu.
-Szczerze w to powątpiewam-podrapał się po brodzie i zaczął wertować strony. Ów dzieło przepełnione było różnorakimi wywarami śmierci, substancjami wypalającymi poszczególne narządy wewnętrzne, podstawowymi miksturami zakazanymi oraz silnymi odkurzaczami począwszy od tych miłosnych po dowolne.
-Nigdy tu nic nie znaj...
-Znalazłem. Myślałem, że to będzie trudniejsze-wyprzedził go i przymrużył oczy usiłując doczytać się treści:*Mens apertis in malum et mortem*
Skład:
-żabie oczy (3 pary)
-pokrzywa pospolita
-skrzydła nietoperza (2 pary)
-suszone skrzydła chochlika Kornwalijskiego
-sproszkowany róg dwórożca
-oczy ważki
-czułki motyla
-7 kropel dowolnego eliksiru miłosnego
-zgnieciona, ślimacza skorupa
Zastosowanie:
Powszechnie używany do czytania w myślach. Po wypiciu widzimy myśli i wspomnienia osób, którym patrzymy w oczy.
Powikłania:
Po czasie osoba, która zażyła dany eliksir może przechodzić przez wiele anomali takich jak: wizje śmierci wszystkich dookoła, odrętwienie ciała, postępowa demencja, paraliż kończyn, gwałtowny spadek wagi, światłowstręt, obrzydzenie do jedzenia, skłonności do kanibalizmu oraz samobójstwa, wachania nastrojów i schizofrenia.
Status wywaru: Początkowo nieszkodliwy, po dłuższym czasie śmiertelny. Ważenie i używanie dla działań osobistych surowo zabronione i czynione na własną odpowiedzialność.
Antidotum:
Nieznane-Co to ma niby znaczyć?!-oburzył się okularnik wstając z podłogi. Przeczytany przez niego tekst wydawał mu się idiotycznie nielogiczny i wręcz nierealny.
-Dobrze wiesz co to ma znaczyć. Ja umrę. Umrę rozumiesz?-powiedział spokojnie oddychając głęboko. Chłopak niewykazywał jakiegokolwiek przejęcia zaistniałą sytuacją. Po prostu siedział w bezruchu i ciągle patrzył na książkę.
-To bzdury, to pewnie pomyłka, poszukam podobnego eliksiru-czarnowłosy zaczął nerwowo wertować kartkami księgi. Pomimo niechęci do chłopaka, nie życzył mu śmierci. Przez ten dosyć krótki czas, udało mu się nawet utożsamić z nim w jakimś stopniu.
-To żadna pomyłka-ryknął żałośnie i pchnął Gryfon na podłogę. Ten nie bardzo wiedząc co się dzieje, oparł się odruchowo o ścianę.
-Lacarnum inflamare-skierował zaklęcie w stronę księgi, która momentalnie stanęła w płomieniach.
-Co ty robisz!?-deptał po stronach, aby je przygasić.
-Sam nie wiem. Jestem idiotą. Umrę z własnej winy i nie da się tego uniknąć-mówił niby do okularnika a niby do siebie.
-Nie umrzesz, odkręcimy to-powiedział powoli zbliżając się do niego. Blondyn siedział na rogu łóżka i wyraźnie nad czymś myślał.
-Stop. Potter to nie ma sensu. Zachowujesz się jak nie ten Potter, którego znam od zawsze. Od kiedy my mamy jakiekolwiek pozytywne relacje. To wszystko rozpoczęła moja głupota-mówił jakby zapomniał o wszystkich wydarzeniach z kilku tygodni wstecz.
-Widzę, że zaczyna ci siadać porządnie na psychice. Teraz musisz myśleć o tym, żeby się ratować-powiedział krążąc po pokoju.
-Wiesz co? Po co się ratować. Puki co nic mi nie dolega, a gdy zacznie to będzie już za późno. Powinienem cieszyć się tym, że jeszcze żyje i robić to na co zawsze miałem ochotę. Nie mam nic do stracenia. Chce zostać kimś lepszym tak o z marszu. Nie wiem czy to w ogóle możliwe. Postaram się i zmienię swoje życie -kolejno wypowiadał wszystkie słowa w coraz bardziej żywy sposób takjakby zapomniał o swoim stanie.
-Chce zacząć wszystko od początku-powiedział poważnie i spojrzał na czarnowłosego, który wyglądał na zdeczka przerażonego.
-Harry Potterze. Czy zechciałbyś zostać moim przyjacielem?-zapytał całkowicie poważnie. Oczy Gryfona były pełne delikatnego niedowierzania oraz zdziwienia.
-Co?-mruknął krzywiąc się nieznacznie.
-Powiedziałem ci, że chcę zostać twoim przyjacielem. Czy to tak wiele? Jak już mam być dobry, kochany i przyjazny, to muszę zacząć od największej zmiany, aby to wróg stał się przyjacielem. Nie utrudniaj mi tego, bo rzucę na ciebie Cruciatus i będziemy gadać inaczej-powiedział z miłym uśmiechem, który idealnie kontrastował z treścią jego wypowiedzi.
-Nie śmiałbym ci odmówić-mruknął i uniósł ręce ku górze.
-W takim razie chodźmy na piwo-stwierdził wzruszając ramionami.
-Zaraz zaczynają się lekcje i skąd ta nagła zmiana nastroju.
-Jeśli kiedyś dowiesz się o swojej nadchodzącej śmierci, zmienisz nastrój tak szybko jak bokserki-powiedział łapiąc się za głowę.
-Masz dziwne porównania, przyjacielu-powiedział kładąc nacisk na ostatni wyraz.
-Dziękuję, przyjacielu. W takim razie pójdziemy na piwo po lekcjach-stwierdził z uśmiechem.
-Ginny-mruknął cicho.
-Przykro mi kochaneczku, ale Ginny nie umiera, a ja wręcz przeciwnie-zaśmiał się melodyjnie, a młody Potter poczuł nerw skaczący mu w prawym oku. Na co ja się pisałem.Witam! Jak zwykle dziękuję za przeczytanie rozdziału. Przepraszam za błędy i życzę miłego dnia/nocy or something!
CZYTASZ
Obserwator//Drarry
FanfictionCo może się wydarzyć, gdy pewien negatywnie nastawiony do społeczeństwa Ślizgon poprzez swoją głupotę i nieuwagę zacznie dostrzegać emocje, aury oraz myśli za pomocą zwykłego krótkiego spojrzenia? Będzie to jego nagroda od życia, czy raczej nieulecz...