Justin kolejny raz otarł moje łzy. Stałam nad grobem, starając się skupić na słowach moditwy. ,,...śmierci naszej. Amen" skończyłam w myślach i odwróciłam się plecami do nowego grobowca mojej matki. Przedawkowała. Kto by się spodziewał? Wstrzyknęła sobie w żyłę za dużo. Zgłodniała. Nie miała nad sobą kontroli. Nie chciałam być do niej podobna. Musiałam nauczyć się panować nad sobą. Oderwałam wzrok od grobu i spojrzałam na buty. Czyste.
- Lily, chcesz już iść? - zapytał Justin. Trzymał moją dłoń, dlatego zrezygnowałam z rękawiczek. Kiedy mnie dotykał, chciałam czuć jego ciepło na nagiej skórze. Być jak najbliżej płomieni.
- Jestem głodna - powiedziałam, kierując się do bramy wyjściowej.
- Możemy iść coś zjeść.
- Idźmy na hamburgera.
Justin zatrzymał mnie tuż przed wyjściem. Chwycił mój podbródek i zmusił do spojrzenia w jego oczy.
- Idziemy do naszego parku, jemy tłuste, soczyste hamburgery i zostawiamy za sobą wszystko, co działo się ostatnio - wydusił z siebie na jednym oddechu. Pogładziłam jego dużą dłoń. Pokiwałam głową ledwie zauważalnie, ale on wychwycił ten ruch. Zatrzymał w sercu i uwierzył.- Cały czas nie widzieliśmy ,,Pamiętnika" - zauważyłam. Wzięłam kolejny kęs tłustego hamburgera. Był wyśmienity. Każdy czasem ma chwile, gdy tego potrzebuje - soczystego smaku dużego hamburgera.
- Dzisiaj nie mam ochoty go oglądać, wolę pograć z tobą w Scrabble - powiedział. Justin bardzo szybko jadł hamburgery. Ja byłam w połowie swojej przekąski, a on już wycierał usta serwetką.
- W Scrabble? Mieszkamy ze sobą, a ty nie wspomniałeś mi o tej grze ani razu - zdziwiłam się. Kiedy chodziłam do liceum, wszyscy w mojej klasie grali w tę grę. Oprócz mnie. Nie fascynowałam się układaniem literek na planszy. Wolałam odkrywać, jak tworzą słowa, a następnie niezwykłe zdania na kartkach dobrej książki.
- Zagramy dzisiaj, spodoba ci się - stwierdził. Obserwował moją ucztę - wciskanie hamburgera do buzi, długie przeżywanie i oblizywanie się. Z nieznanego powodu uznałam to za bardzo intymne i poczułam się nieswojo. Pomyślałam, że natrafił we mnie na tę część, której nie chciałam mu pokazywać. Moją pierwotność. Czułam, że mógł to wtedy zobaczyć, przejrzeć we mnie wspomnienia ostatnich dni. Skończyłam jeść najszybciej jak mogłam.
- Jestem zakochany - powiedział na jednym oddechu. Zamrugałam. Czemu mówił mi to w takiej chwili? Spodobała mu się inna dziewczyna i powiedział mi to w dzień pogrzebu mojej matki.
- Kim ona jest? - zapytałam. Czy ją też parzył? Pozwalał jej płonąć pod ogniem jego dużych dłoni? Nie chciałam sobie tego wyobrażać, opanowała mnie niebezpiecznie bolesna zazdrość.
- Na miłość boską, mówię o tobie, Lily! - uświadomił mi. Patrzył na mnie w sposób, jakbym kompletnie oszalała. Roześmiałam się. To prawda. Nie kontrolowałam już w sobie niczego. Zakochał się we mnie. Moje egoistyczne serce pękało z przepychu. Przyjemnie było przyjmować to wszystko do siebie, wchłaniać te słowa. Napięcia, elektryczność o egzotycznym zapachu, ciepło i nadwyrężanie oczu przy nazbyt długich obserwacjach osoby - spowodowane przeze mnie. W nim. Przyspieszone tony serca, zmieniające biegłość muzyki organizmu.
- To piękne - wydusiłam. Nagły, szybki rozkwit. Uwieńczenie odrodzenia serca. Wzmocnienie zastawek, obrona przed infekcją, wyregulowanie tempa. Zwieńczenie narodzin jednego z utraconych organów. - Ja też jestem w tobie zakochana.
Uśmiechnął się promiennie. Wyglądał tak niewinnie. Położyłam dłoń na jego twarzy i odpowiedziałam mu uśmiechem.
- Kolejna knajpa, która będzie strażniczką naszej chwili - zauważyłam, gładząc go kciukiem po miękkim policzku.
- Nie wierzę, że ty to powiedziałaś. Naśmiewasz się z mojego wewnętrznego romantyka, a prowadzisz album miejsc naszych wspólnych, ważnych wydarzeń - żartował. Zaśmiałam się. Zapomniałam, że potrafiłam być spokojna, pozbyć się napięcia z mojego ciała. W tamtej chwili śmiech był dla mnie najlepszym relaksem.- Jesteś beznadziejna w tę grę - powiedział Justin, przyglądając się planszy. Miał rację. Mogłam spokojnie zabiegać o tytuł najgorszego gracza Scrabble w historii. Czekał, aż ułożę wyraz, ale nie potrafiłam wymyślić nic sensownego. Przyglądałam się literom, szukałam wyrazów, a gdy tylko na coś udało mi się wpaść, od razu to układałam. Stwierdziłam, że tym razem zbiorę trochę punktów i zaczęłam kłaść literki. Skończyłam. Przeniosłam wzrok na Justina, czekając na jego reakcję.
- ,,Kot", naprawdę? Z tych wszystkich liter, które masz, ułożyłaś słowo ,,kot"? - mówił z niedowierzaniem. Skrzyżowałam ręce.
- To nie jest moja wina, że mam głupie literki - broniłam się. Mimo, że przegrywałam, podobała mi się ta gra. Składanie wyrazów, dołączanie ich do innych, by razem tworzyły skomplikowaną plątaninę. Przyglądanie się rozrastaniu gałęzi i korzeni z jednego słowa całkowicie mnie pochłonęło. Justin ułożył słowo ,,klęczący". Radził sobie doskonale. Imponowało mi to, z jaką łatwością z plątaniny liter wyciągał długie wyrazy. Przyszła moja kolej, a ja na nic nie miałam pomysłu.
- Opuszczam kolejkę - wymamrotałam. Oparłam głowę na rękach. Pomyślałam, że czasami przyglądanie się różnym słowom, które nie miały sensu mogło być lepsze niż czytanie ciągu wyrazów tworzących zrozumiałe zdania. Odnalazłam sens w bezsensowności, radość z tworzenia dla rozrastania się wyrazów, zajmowania większych obszarów planszy. Nagły huk przywrócił moją czujność. Otworzyłam oczy. Dopiero po chwili zrozumiałam, że to moja głowa upadła na planszę. Podniosłam się, oszołomiona. Usłyszałam głośne westchnięcie Justina.
- Nie wiem, czy naprawdę chce ci się spać czy zrobiłaś to specjalnie, bo nie umiesz przegrywać - wymamrotał. Zaczął zbierać porozrzucane litery.
- Przepraszam, naprawdę jestem zmęczona - powiedziałam. Wstałam z krzesła i schyliłam się po literki, które spadły pod stół.
- Idź do łóżka, ja to posprzątam - zaproponował, ale nie chciałam się na to zgodzić. Wolałam mu pomóc i położyć się razem z nim. Gra nie wymagała wiele sprzątania. Szybko przebrałam się w piżamę i położyłam w naszej wspólnej sypialni. Zamknęłam oczy i wdychałam zapach z poduszki Justina. Z radością przywitałam bezsensowny sen, w którym prowadziłam auto zbyt szybko i jechałam w przeciwną stronę, niż zamierzałam, omijając walczące bobry z ogromnymi niedźwiedziami.~~~***~~~
Hejka! ❤ Chciałabym wam wszystkim podziękować za czytanie i za to, że opowiadanie znalazło się na 56 miejscu w #jbff! Jesteście wspaniali, naprawdę 💕💖
CZYTASZ
Don't Let Me Down
FanfictionUmrzeć można nie tylko raz. Najlepiej rozumie to Lily, która razem z bliskim pochowała też cały swój świat. Czy Justin nauczy ją, że narodzić też można się kilkakrotnie? A może to, co Lily odbiera jako zmartwychwstanie okaże się upadkiem? ...