Siedziałam, przykryta kocem, wśród tłumu ludzi, biegających policjantów i policjantek. Nie było chwili na oddech dla zapracowanych kobiet i mężczyzn.
- Postaram się sprowadzić ich do nas bezpiecznie - pocieszał mnie Sean, a ja przytaknęłam, nie siląc się na odpowiedź. Policjant bardzo się starał, bym była spokojniejsza. Rozumiałam jego zachowanie, opanowane ruchy, sposób zarządzania innymi pracownikami. Mimo stanu, w którym się znajdowałam, z podziwem przyglądałam się, jak wydaje polecenia, wysyła jednostkę na koniec ulicy Heelstreet. Byliśmy już na komendzie, można było odnieść wrażenie, że nasza kontrola nad sytuacją zmalała, ale Sean nie pozwolił sobie na utratę panowania. W swoim gabinecie zdawał się jeszcze silniejszy niż gdy strzelał do swojego imiennika w domu numer 6.
- Chcesz o tym pogadać? - zapytał, odsuwając krzesło i siadając obok mnie. Utkwił we mnie troskliwe spojrzenie, ale nie naciskał. Milczałam, przyglądając się ludziom, którzy przyszli złożyć zeznania. Było kilku świadków, którzy widzieli, jak Jazmyn rzuca się w szale na dwóch policjantów i przejmuje radiowóz. Spokojna postawa Seana nakłoniła mnie do zwierzenia się policjantowi.
- Chyba gdzieś w środku miałam nadzieję, że Justin jednak zostanie ze mną - wymamrotałam, spuszczając głowę.
- Myślę, że zrobił to z jakiegoś ważnego powodu - powiedział Sean, klepiąc mnie po kolanie i wstając z krzesła. Musiał wracać do pracy. Obserwowałam, jak powoli znika wśród tłumu innych pracowników. Westchnęłam. Byłam wyczerpana. Najpierw napięcie związane z tym, czy Justin jeszcze żył, a później Jazmyn w radiowozie. Emocje mnie wykończyły. Chciałam zdrzemnąć się na chwilę, odpocząć od wszystkich zmartwień, ale na komendzie było bardzo głośno i nie mogłam zmrużyć oka. Utkwiłam wzrok w podłodze, błądząc wśród własnych myśli. Nagle usłyszałam trzask drzwi, a ludzie zaczęli biec w stronę wejścia do budynku. Odwróciłam się w tamtą stronę, ale nie byłam w stanie niczego zobaczyć.
- Muszę porozmawiać z policjantem Seanem - usłyszałam i omal nie krzyknęłam z zaskoczenia. Nie wiedziałam, co miałam czuć i jak się zachować. Siedziałam. Jako jedyna. Zatrzymałam się w miejscu i czasie. Jeśli kiedykolwiek miałam jakieś uczucia, każde z nich zwiędło w tym momencie, gdy usłyszałam jego głos. Wszystko wokół mnie tętniło życiem, wrażeniami, emocjami. Czas pędził, według innych zdecydowanie za szybko, ale dla mnie zastygł na dobre kilka chwil. Wiedziałam, że po mnie wrócił. Nie miałam jednak pojęcia, czy chciałam, żeby to zrobił. Czy pozostał tym Justinem, którego kochałam. Dotyk ust chłopaka na moim czole wyrwał mnie ze świata przemyśleń. Uniosłam wzrok, ale on zdążył już usiąść obok mnie.
- Przywiozłem ją tutaj. Zapewnią jej specjalistę - zaczął, a ja chwyciłam go za rękę. Zamknął oczy i wypuścił powietrze z na w pół przymkniętych ust. - Wybaczam sobie.
Przyłożyłam swoje usta do jego i złączyłam nas w pocałunku, który miał być początkiem naszej nowej podróży.
- Dość, wynoście się stąd natychmiast. I tak będę musiał tłumaczyć wasze zwolnienie - przerwał nam Sean, ciągnąc nas w stronę wyjścia. Dobrze, że policjant potrafił trzeźwo myśleć. Znowu ratował nam tyłki. Z trudem przedzieraliśmy się przez tłum ludzi, ale w końcu udało nam się dotrzeć do wyjścia. Sean otworzył duże drzwi komendy i wyprowadził nas na zewnątrz. Taksówka już na nas czekała.
- Bezpiecznej podróży - pomachał nam na pożegnanie, ale ja nie mogłam tak po prostu wejść do taksówki. Pobiegłam do policjanta i mocno go uścisnęłam.
- Dziękuję, gdyby nie ty... - zaczęłam, nie potrafiąc dobrać odpowiednich słów. Zawdzięczałam mu życie, był moim bohaterem.
- Lily, nie wydusisz ze mnie łez - przerwał mi, odsuwając mnie od siebie. Uśmiechnął się lekko, co przyjęłam z triumfem. Zrzucił swoją poważną maskę.
- Będziesz płakał w poduszkę, wiem to - roześmiałam się, ocierając pojedynczą łzę rękawem. Z trudem łapałam oddech. Pożegnanie z nim było najcięższe z wszystkich. - Jesteśmy... Na zawsze będziemy się znali. Wiemy, że się znamy.
Spojrzeliśmy sobie w oczy. Znaliśmy się na wylot. Nie mogłam nic przed nim ukryć, bo on i tak znajdował we mnie prawdę.
- Jesteś aniołem stróżem. Moim... Moim drugim ojcem - wtedy nie było już dla mnie ratunku i całkowicie się rozkleiłam. Sean uścisnął mnie ostatni raz, a Justin z trudem zaciągnął do taksówki. Nie słyszałam, co do mnie mówił, za bardzo przeżywałam wypowiedziane do Seana słowa. Dopiero po kilku minutach uspokoiłam się na tyle, by móc porozmawiać z Justinem.
- Moja siostra wyzdrowieje, ale nie wiem, jak długo zajmie jej zrozumienie, że tamten mężczyzna był zły - przyznał. Chłopak przeczesał włosy nerwowo. Zdecydowanie potrzebowaliśmy odpoczynku od tego miasta, ponieważ ostatnie dni całkowicie nas wyczerpały. Patrząc na Justina, który tak bardzo przejmował się stanem swojej siostry i kolejny raz rozmyślając nad jej toksycznym związkiem zrozumiałam, że chciałam chłopca, który był dobry dla mnie. I takiego znalazłam.
- Pomogą jej, Sean o to zadba - zapewniłam go, ściskając jego dłoń w geście otuchy. Byliśmy razem. Ja i Justin, który pozostał chłopakiem, którego kochałam. - A teraz jedźmy tam, gdzie jeszcze nie byliśmy.
Położyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy, by zawędrować do mojego wnętrza. Musiałam je odwiedzić, by zobaczyć, czy nie krążyły tam bobry i niedźwiedzie. Z radością odkryłam, że się od nich uwolniłam. Słyszałam przyjemny szum jadącego auta i cieszyłam się ze świadomością, że miasto za nami znikało. Otworzyłam oczy i wyjrzałam przez okno. Słońce zaczęło mocno przegrzewać, a śnieg już zaczął się topić. Promienie oświetliły wnętrze taksówki i zatańczyły na naszych twarzach. Rozkoszowałam się ich ciepłem, tak długo oczekiwanym dotykiem.
- Justin? - upewniłam się, że chłopak nie spał i był w stanie słuchać moich rozważań. - Niektórzy może są zimowymi kwiatami, bo kwitną w otoczeniu mroku, sekretów i niekomfortowego mrozu, ale w oddali widzą promyki słońca, które mogą wyciągnąć je z tej ziemi. Świat chce życia dla tych zimowych kwiatów. Przyglądając się temu, to nawet piękne, prawda?~~~***~~~
Został jeszcze jeden rozdział 💞 Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca!
CZYTASZ
Don't Let Me Down
FanficUmrzeć można nie tylko raz. Najlepiej rozumie to Lily, która razem z bliskim pochowała też cały swój świat. Czy Justin nauczy ją, że narodzić też można się kilkakrotnie? A może to, co Lily odbiera jako zmartwychwstanie okaże się upadkiem? ...