- Co pani sądzi o torcie czekoladowym?
- Jest wyśmienity, polecam jeszcze kawę mrożoną z bitą śmietaną - doradziłam nowej klientce. Chociaż kobieta była już starsza, tamtego dnia pierwszy raz natrafiła na kawiarnię April. Chciała próbować nowych rzeczy, więc weszła do środka i poprosiła mnie o pomoc przy zamówieniu.
- Jeszcze nigdy nie piłam mrożonej kawy - wyznała kobieta. - Może to będzie dobry początek. Lepiej zaczynać od czegoś spokojniejszego, skok na bungee zostawię na później.
Zaśmiałam się i zapisałam zamówienie. Odeszłam od stolika, by obsłużyć dziewczynę, która siadła najbliżej kuchni. Szłam w rytmie piosenki Chucka Berry'ego, ciesząc się, że za kilka minut kończyłam pracę i mogłam wrócić do domu. Justin upierał się przy oglądaniu wieczorem ,,Pamiętnika" z Goslingiem, a ja między salwami śmiechu zgodziłam się na to. Przyjemny, agresywny rytm rock-'n'-rollowego kawałka jednego z najlepszych gitarzystów wszechczasów kusił mnie do tańca. Justin powiedział mi, kiedy słuchaliśmy piosenek Berry'ego, że piosenkarz był też fryzjerem. Zastanawiałam się, czy w trakcie pracy w salonie, gdy z magnetofonu leciała szybsza muzyka, zaczynał wszystko robić do rytmu - obcinać włosy, czesząc fryzury na ślub lub farbując młodych ludzi na jaskrawe kolory. Czy miał taką słabość jak ja? Rytm wżerał się w moje nerwy i rozkazywał mięśniom słuchać taktów utworu. Podeszłam do stolika z uśmiechem. Dziewczyna przyglądała się plakatowi z filmu ,, Głupi, zły i brzydki". Żal mi było odrywać ją od tego zajęcia. Plakaty w ramach rzeczywiście były imponujące - olbrzymie, czasem nawet zajmujące połowę ściany.
- Dzień dobry - przywitałam się, a dziewczyna błyskawicznie odwróciła się w moją stronę. Zamarłam. Wszystkie marzenia o życiu w otoczce bezpieczeństwa, którą kiedyś kreował mój ojciec, a którą pragnęłam usilnie odtworzyć, zatrzymały się z przestrachem. Czekały w ciszy, nawet nie drgnęły, przyglądając się rozwojowi akcji. Od razu wiedziałam, że ta klientka oznaczała kłopoty. Nie znałam jej, a mimo wszystko poczułam strach z pamiętnego dnia napadu na kawiarnię.
- Witaj, złotko - dziewczyna miała niski, glęboki głos tylko pogłębiający szalejące we mnie uczucie przerażenia. - Lily, prawda?
Chciałam odpowiedzieć. Naprawdę chciałam tego prawie tak bardzo jak wtedy, gdy Justin pytał mnie, czy pracowałam w kawiarni. Potrzebowałam tylko kilku minut więcej, by znaleźć w sobie głos, poskładać pogubione litery w spójne słowa i odnaleźć drogę. Jednak dziewczyna nie była cierpliwa.
- Aż trudno uwierzyć, że jesteś z Justinem. Ludzie w branży mówią, że musisz być niezwykła, po sytuacji z siostrą chłopak rzadko z kimś się spotykał. Naprawdę szczerze wam kibicuję, a więc grzecznie radzę - niech Justin zostawi sprawę Seana w spokoju. Tak będzie lepiej dla nas wszystkich - mówiła, przez cały czas śledząc moje spojrzenie. Nie potrafiłam tego wytrzymać, więc spuściłam wzrok i skupiłam się na drżeniu rąk. Gdybym tylko mogła się opanować. Tak długo nie czułam żadnych emocji, że jeden silny wybuch, a wszystkie komórki zaczynały podsycać płomyczki uczuć. Wiedziałam, że istniał sposób na przełamanie się i postawienie barier, musiałam tylko dobrze poszukać. Zacisnęłam dłonie. Gdyby tylko Justin był ze mną. No właśnie, co wtedy? Czy byłoby mi łatwiej, czy to ułatwiło by mi kontrolowanie emocji? Nie, na pewno nie.
- A jeśli sobie nie odpuści? - moja wypowiedź zdziwiła nie tylko dziewczynę, ale samą mnie. Sama nie wiedziałam, jak opanowałam drżenie głosu i niespokojny ton, ale brzmiałam naturalnie.
- No cóż... Wtedy nie będę prosiła tak grzecznie.
Chwyciłam jej krzesło i nachyliłam się w jej stronę. Strach przerodził się w gwałtowność.
- Nie wiem, kto cię przysłał, złotko, ale możesz mu przekazać, że wasze wizyty tutaj są bezcelowe - powiedziałam i ruszyłam w stronę kuchni. Przygotowałam zamówienie dla starszej kobiety, a dziewczynie przyniosłam kawę z sokiem malinowym. Uniosła brwi, widząc filiżankę z napojem.
- Prezent od kawiarni, nie poparz się - ostrzegłam z pogardą.
Chwilę później drzwi od kawiarni trzasnęły, a zimna, malinowa kawa skończyła w zlewie. Starsza kobieta szukająca nowego życia podziękowała za wyśmienity tort czekoladowy i zostawiła mnie samą z brudnym talerzem. Obłudna wizja kontroli nad paraliżującym strachem wyparowała szybciej niż się spodziewałam. Myślałam, że zatrzymałam drżenie rąk, a tak naprawdę tylko je przeniosłam. Moje serce waliło jak oszalałe, zamieniając paliwo na gorsze, agresywniejsze i o wiele silniejsze. Justin zjawił się punktualnie, Chuck Berry został wyłączony, a ja wybita z rytmu. Szliśmy wśród zmiennej scenerii do naszego domu, a ja nawet nie potrafiłam się uśmiechnąć, słysząc podekscytowany głos chłopaka, gdy mówił o wyczekiwanym ,, Pamiętniku". Przyglądałam się moim butom. Wędrowały po kamiennym bruku, próbując przyswoić nowe ścieżki. Pochodziłam z tej dzielnicy, ale one nie. Zdradzały się same - na podeszwie wciąż mogłam dostrzec zaschnięte błoto.
- Wchodzisz do środka, czy będziesz wycierać te buty cały wieczór? Wiem, że nie chcesz oglądać tego filmu, ale zobaczysz, spodoba ci się - zażartował Justin, stojąc w przedsionku i przyglądając mi się. Trzymał drzwi, czekając, aż wejdę. Podniosłam wzrok i znalazłam jego oczy. Zadrżałam. Podeszłam szybkim krokiem do zdezorientowanego Justina i przytuliłam go mocno, starając się nie patrzeć za siebie. Trzymałam go silniej niż bym przypuszczała, wbijając paznokcie w jego szary T-shirt. Zamknął drzwi i otulił mnie swoimi ramionami, szepcząc spokojne słowa, których sens bezpowrotnie ginął w mojej głowie. Dopiero, gdy zaprowadził mnie do salonu i posadził na sofie, otrząsnęłam się z tego nagłego przypływu strachu.
- Co się stało, Lily? - zapytał z niepokojem. Chciał wstać, może chciał zaparzyć herbatę albo przynieść koc, jednak ja chwyciłam go za rękę i wydusiłam żałosne błaganie, by nigdzie się nie ruszał, żeby pod żadnym pozorem mnie nie puszczał. Żeby siedział obok i nawet nie myślał o tym, by coś przynosić.
- Groziła, żebyś zostawił Seana w spokoju - wydusiłam, starając się patrzeć w jeden punkt, aby opanować rozbiegany wzrok. - Powiedziałam, że tego nie zrobisz i że ma więcej nie przychodzić do kawiarni. Kazałam jej przekazać swojemu szefowi, że to nie ma sensu.
Justin zacisnął szczękę i chwycił mnie za brodę. Zrobił to delikatnie, ale na tyle stanowczo, bym spojrzała w jego oczy.
- Wiem, ile ta praca dla ciebie znaczy. Dzięki niej twoje wspomnienia o April kwitną, a ty czujesz, że właśnie tam jesteś potrzebna. Nie mam prawa, nikt na świecie nigdy nie będzie mieć prawa, żeby kazać ci rzucić tę pracę - zatrzymał wypowiedź i wziął głęboki oddech, zanim zaczął kontynuować. - Jednak cholernie się martwię. Musimy pomyśleć, co dalej z tym zrobić.
- Doceniam to, że nie zmuszasz mnie do odejścia z kawiarni. Doskonale wiesz, że to ja decyduję w tej sprawie i to mnie cieszy. Obiecuję, że gdyby taka sytuacja się powtórzyła, zadzwonię do ciebie. Rzucę talerze i będę cię alarmować. Nauczysz mnie samoobrony. Wiem, jak to brzmi, ale nie mogę jej tam zostawić, chociaż wiem, że już jej tam nie ma - mówiłam szybko, nie spuszczając wzroku z oczu chłopaka.
- Zastanowimy się nad tym jutro. Wydaję mi się, że Gosling będzie musiał poczekać, bo chyba najlepiej zrobimy, kiedy położymy się spać - zaproponował Justin. Wstał i podniósł mnie z sofy, a ja przyjęłam jego ciepłe dłonie pod moimi kolanami z uśmiechem. Zamknęłam oczy, słuchając jego powolnych kroków po drewnianej podłodze. Rozkoszując się miękkością grubej kołdry i ciepłem ciała Justina. Zasnęliśmy szybko, zanim życzenia dobrych, słodkich czy spokojnych snów zdążyły wypłynąć z naszych ust. W środku nocy obudziłam się i wydobyłam się z łóżka. Otworzyłam drzwi, starając się nie zbudzić chłopaka. Wzięłam buty i skierowałam się do łazienki. Zapaliłam światło. Żarówka zamigotała z brzęczeniem aż w końcu oświetliła całe pomieszczenie. Wyciągnęłam starą ścierkę z pudełka stojącego obok wanny. Podwinęłam rękawy i zamoczyłam szmatkę. Szorowałam buty, wkładając w zadanie całą swoją siłę i zawziętość. Robiłam to tak długo, że pot spływał po moich obolałych rękach. Po błocie nie został nawet mały ślad. Jeśli w ogóle kiedykolwiek na nich był.~~~~***~~~~
Witam 💖 Opowiadanie doczekało się nowej okładki, a Hailey Baldwin pierścionka od Justina ❤ Pozdrawiam was wszystkich i dziękuję za miłe komentarze, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Wiedzieć, że komuś czytanie twojego opowiadania sprawia radość. To chyba wszystko, czego potrzebuję. Zachęcam do komentowania - chętnie posłucham waszego zdania na temat opowiadania 💕
CZYTASZ
Don't Let Me Down
FanfictionUmrzeć można nie tylko raz. Najlepiej rozumie to Lily, która razem z bliskim pochowała też cały swój świat. Czy Justin nauczy ją, że narodzić też można się kilkakrotnie? A może to, co Lily odbiera jako zmartwychwstanie okaże się upadkiem? ...