Eksplozja

104 14 2
                                    

- Nie chciałabyś spróbować czegoś innego? Ciasto truskawkowe, babeczki z migdałami...
- Nie - przerwałam Justinowi. - Chcę pączki i nic więcej.
Po kinie poszliśmy do kawiarni, w której wisiał obraz April. Oprócz nas i zmęczonego kelnera nie było w niej nikogo innego.
- Jesteś zadowolona - zauważył, gdy już złożył zamówienie.
- To chyba dobrze. Byłam na dobrym filmie z chłopakiem, w którym jestem zakochana.
Uśmiechnął się szeroko, a ja chwyciłam jego policzek i delikatnie za niego pociągnęłam. Przyjął to z rozbawieniem, a ja również nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Pomyślałam, że wyglądał cudownie, gdy się cieszył.
- Założyłaś spódniczkę - powiedział, dotykając skórzanego materiału.
- Weź tę rączkę, bo kelner zaraz zwróci obiad na nasze zamówienie - mówiłam, ze współczuciem obserwując chłopaka, który szedł do nas z pączkami i cierpiętniczą miną.
- Racja - odsunął dłoń, ale wciąż wpatrywał się we mnie takim wzrokiem, że poczułam się onieśmielona.

- Musimy zmusić mojego łącznika, żeby zaprowadził nas do szefa - oznajmiła Eva. Przyszła do kawiarni, gdy akurat miałam przerwę. Była równie niecierpliwa, co ja.
- Masz pomysł, jak to zrobić? - zapytałam, podając jej kawę. Wewnętrzny spokój i zadowolenie wyparowały ze mnie, gdy tylko wróciłam z Justinem do domu. Byłam tak wyczerpana, że zasnęłam od razu, gdy tylko dotknęłam głową miękkiej poduszki. Tego dnia również czułam zmęczenie, a niepokój rozsadzał mnie od środka. Jak długo mogłam jeszcze to wytrzymać? Chciałam odpocząć od ciągłego napięcia, które towarzyszyło mi każdego dnia. Bałam się samej siebie. Nie wiedziałam, jak daleko mogłam się posunąć w przypływie przerażenia. Chciałam, by ten koszmar skończył się jak najszybciej.
- Dzisiaj o dwudziestej podejdziesz do mężczyzny w barze Dragon's Drinks i zaprowadzisz go do studia tatuażu. Znajomy pozwolił mi je wynająć, ale tylko na jeden wieczór. Sądzi, że muszę przeprowadzić jakąś ważną akcję, wyznaczoną przez szefa. Tam zajmę się łącznikiem. Nie jest silnie związany z szefem, ulegnie - stwierdziła, a ja mogłam tylko pokiwać głową. Eva dopiła kawę i ruszyła w stronę drzwi.
- Czekaj - zatrzymałam ją w momencie, gdy chwyciła za klamkę. - Jak go poznam?
- Ma wytatuowanego smoka na lewym, a wiolonczelę na prawym ramieniu. Nie sposób pomylić go z kimś innym - uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco i wyszła. W kawiarni nie było nikogo, nawet Sophie. Wyszła wcześniej, bez żadnego wyjaśnienia. Zostałam sama. Po ciele przeszedł mnie dreszcz i nie mogłam już dużej odsuwać od siebie uczucia zmęczenia. Widziałam, jak kruche naczynia, urocze filiżanki i talerzyki, spadają z szafek i uderzają z hukiem o podłogę. Lampy zaczęły pękać i szkło przykryło wszystkie stoły, część odłamków wbiła mi się w skórę. Wiedziałam, że to nie działo się naprawdę. Od razu zrozumiałam, że to był tylko sen. Jednak zamiast wydostać się z koszmaru, postanowiłam zrobić sobie kawę i obserwować, jak ramy z plakatami spadają ze ścian, a okna powoli pękają. Chłonęłam eksplozję rozgrywającą się przede mną, trzymając w dłoni filiżankę. Wiedziałam, że gdy zdecyduję się obudzić, powrócę do koszmaru życia. Odkąd zobaczyłam Evę w kawiarni, w moim wnętrzu zaczęły pękać pojedyncze komórki. Rozdzielano mnie na kawałki jak szło, łamiąc i uderzając niewidzialnymi dla oka pięściami. Cierpiałam, czując ich kontrolę, gdy wprawiali mnie w przerażenie. Cieszyli się, że mogli nade mną panować. Śmiali się w duchu, słyszałam ich myśli. ,,Lily, nie potrafisz tego, prawda? To bardzo proste, nie widzisz? Nie możesz się ruszyć, bo ja tego chcę." I rzeczywiście, nie mogłam zrobić kroku, mięśnie nie słuchały moich rozpaczliwych błagań. Jednak gdy pomyślałam o jednej czynności, wszystkie więzy opadały. Moje mięśnie przypominały sobie ścieżki ruchów, już po chwili trzymałam w dłoni filiżankę. To potrafiłam robić najlepiej. Podawać im ich narkotyk. Czuć chociaż jakąś formę kontroli, jedyną, na jaką było mnie stać. Nie byłam świadoma tych uczuć. Przez wiele lat byłam pewna, że umarłam, ale one gromadziły się w gnijącej tkance, niczym zaraza, aż nie poznałam na nowo, jak zimny i przejmujący był gniew. Nie tak powinno wyglądać moje spotkanie z tym uczuciem. Czułam, że wytworzenie go we mnie z silnej emocji, jaką był strach, wynikało z tej zarazy. Mimo tego przeczucia, rozpamiętywałam tę chwilę w sobie na nowo, zastanawiając się, czy mogłam temu zapobiec. Jednak nic nie zmieniało faktu, że w dłoni zostało mi tylko kilka sznurków, które miały kontrolować moje ruchy i one też powoli zaczynały pękać. Musiałam się spieszyć i zrobić jedyną rzecz, której jeszcze pragnęłam. Odzyskać Jazmyn, oddać Justinowi siostrę. Uratować go przed tajemniczym szaleństwem, które zaatakowało moje ciało i umysł. Obronić go przed złem, na które nie zasługiwał.

Don't Let Me DownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz