Rozdział 8

374 20 10
                                    

Test jest pozytywny.

Cholera, cholera, cholera. Nie mogę mieć teraz dziecka. Mam dwadzieścia trzy lata, nie mam męża. Theo i ja będziemy mieli dziecko... Kręcę głową. To się nie dzieje naprawdę... Nie teraz. To zepsuje wszystko... Zmieni moje życie na zawsze.

Na pewno nie poddam się aborcji, bo nie mogłabym żyć ze świadomością, że zabiłam tego małego, niewinnego człowieczka. To moje dziecko... Muszę się nim zająć. To wina moja i Theo, a nie jego. Takie są konsekwencje...

Muszę mu powiedzieć. Jak to przyjmie? Dziecko? Ze mną? Zerwał z Ruth, ale nadal coś do niej czuje. Kto wie, może łatwiej byłoby, gdyby nie byli razem. Mam nadzieję, że do siebie nie wrócili.

Myśl, że mam powiedzieć o tym Theo sprawia, że bardzo się denerwuję. Chciałabym to zachować w sekrecie, ale on powinien wiedzieć. Będzie ojcem. Nieważne, ze ta sytuacja będzie denerwująca i niewygodna dla naszej dwójki.

Zazwyczaj nie odczuwam strachu, ale teraz sytuacja jest inna. Boję się jego reakcji. Boję się, że będzie na mnie krzyczał; boję się, że będzie wkurzony. Boję się, że będę musiała wychowywać dziecko sama.

Niedługo wylatuję do Los Angeles, gdzie mieszkam. Chciałam tam wrócić, ale teraz mam jeszcze ważniejszy powód - dziecko.

Patrzę na mój brzuch i podciągam koszulkę. Kładę na nim ręce i myślę o tym, że gdzieś tam rozwija się we mnie nowe życie. Nieważne, że jeszcze jest malutkie... jest tam dziecko.

- Cześć malutki - mówię. To dziecko nie ma jeszcze określonej płci... pewnie nie ma nawet uszu. To tylko jajeczko i sperma. Moje jajeczko i sperma Theo. Nasze dziecko. Mamy dziecko...

Wzdycham. To będzie DUŻY problem.

Taki, który nie da się łatwo rozwiązać.

CDN.

knocked her up PL (SHEO STORY) [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz