Rozdział 15

393 23 2
                                    

Mija kolejny miesiąc.

Zdecydowałam się przebywać przez ten czas w domu. Nie wiem, czy powinnam wyjść na zewnątrz. Boję się, że media się dowiedzą i opowiedzą o tym całemu światu. Nie chcę, żeby Theo dowiedział się w ten sposób. Boże, nie.

Noszę luźne koszulki, ale mój brzuch nadal nie jest duży. Wolę się jednak powoli przygotowywać.

Ostatnio myślałam o Theo. Nie widziałam się z nim już ponad dwa miesiące. Dwa miesiące w ciąży z jego dzieckiem, o którym nie ma pojęcia. Każdego dnia czuję się coraz bardziej winna, że mu nie powiedziałam. Wiem, że wkrótce muszę to zrobić. Zrobię to. Może przyleci niedługo do LA.

Nie kontaktowałam się z nim ani razu. Kilka razy do mnie dzwonił, ale albo nie słyszałam telefonu, albo wpatrywałam się w ekran z przerażeniem aż telefon przestał dzwonić. Jeśli mam być szczera, znowu denerwuję się tym, że muszę mu powiedzieć o ciąży.

Pisał też wiadomości. „Shai, co tam?", „Jak u ciebie?", ale także „Dlaczego mnie ignorujesz?"z

Wzdycham i siadam przy stole. Patrzę przez małe okno w kuchni na palmy, które poruszają się na wietrze.

Kupiłam ten dom trzy tygodnie temu. Jest przytulny, ale przede wszystkim mój...

Zerkam na swój telefon, na którym otworzyłam listę kontaktów. Theo jest na środku ekranu. Och, Theo...

Zastanawiam się, czy powinnam do niego zadzwonić. Nie wiem. Ale muszę to w końcu zrobić. Nie później, a wkrótce. Wszyscy się dowiedzą, a on będzie na mnie wkurzony.

Więc może powinnam poprosić go, żeby przyjechał do Los Angeles. Dwa miesiące temu mówił, że będzie pracował. Ale w tej chwili nie pracuje nad żadnym filmem i nie będzie przez kilka tygodni.

Wzdycham i przesuwam palec bliżej jego imienia. Powinnam?

Naciskam „połącz". Biorę telefon i przykładam go do ucha. Biorę głęboki oddech i mam nadzieję, że odbierze. Mam także nadzieję, że nie odbierze.

Robi to po trzecim sygnale.

- Shai? To ty? - Odzywa się.

- Uch... Cześć, Theo - mówię cicho.

- Cześć! Dlaczego nie odbierałaś moich telefonów ani nie odpisywałaś na wiadomości?

- Długa historia - odpowiadam. - Naprawdę długa.

- Mam trochę czasu. Powiedz.

- Nie... nie mogę. To nie jest takie ważne. W każdym razie, zastanawiałam się, czy jesteś teraz wolny od projektów?

- Tak... dlaczego?

- Może chciałbyś mnie odwiedzić w Los Angeles? Muszę z tobą porozmawiać.

Theo zaczyna się śmiać. - Możesz porozmawiać ze mną teraz.

- Nie - wzdycham. Nie może mi tego znowu zrobisz - Nie.

- Shailene, musisz być bardziej... praktyczna. Mam lecieć specjalnie z Anglii do USA, żebyś mogła mi powiedzieć jakąś błahostkę?

Znowu chce mi się płakać. Nie może mi tego zrobić... Znowu to samo.

- Nie możesz mi znowu tego zrobić. Nie możesz.

- Shailene, o czym ty mówisz? Czego nie mogę znowu zrobić?

- Ty... Zostawiłeś mnie! Ignorowałeś mnie! Po tym wszystkim znowu mi to robisz?! - Łzy spływają teraz po moich policzkach. Kładę rękę na brzuchu i masuję go. Dla dziecka, żeby przekazać mu, że wszystko będzie dobrze.

- Shailene. Poważnie? Ja i Ruth musimy coś załatwić. Nie wiem co chcesz mi powiedzieć, ale zdecydowanie to wyolbrzymiasz. Nie potrzebuję lecieć przez pół świata, żebyś powiedziała mi coś, co mogłabyś mi przekazać przez telefon - po jego głosie poznaję, że jest wkurzony.

- Theo... nie mogę. To coś, co muszę ci pokazać - odpowiadam.

- To zadzwoń do mnie na skype albo FaceTime! Wtedy możesz mi pokazać - Theo wzdycha. - Szczerze, Shai, to musisz trochę się uspokoić...

Znowu.

Nie zniosę tego dłużej.

Płaczę i słychać mój szloch.

- Nie mogę! Nie wierzę ci! - Szlocham. Mój głos jest nienaturalnie niski.

Theo milczy.

- Muszę ci to pokazać osobiście. To naprawdę duża sprawa. Wielka. To coś, czego nigdy nie zapomnisz. Nigdy. Musisz tu przyjechać teraz! - Krzyczę.

- Shai, uspokój się. Może przyjadę do LA, ale teraz nie mogę... mam sprawy rodzinne...

- Ruth! To Ruth, prawda? Nie pozwala ci się ze mną zobaczyć! Myśli, że coś jest między nami! A ty uważasz, że ona jest bardziej ważna niż ktokolwiek inny. A to znaczy, że tak naprawdę nie dbasz o nic!

Theo w dalszym ciągu milczy. O kurczę. Chyba przesadziłam, nie powinnam tego mówić.

- Słucham? Shailene Woodley, co w ciebie wstąpiło?

- Nie mogę - szlocham.

- Shai. Ruth jest teraz naprawdę dla mnie ważna. Jest moją dziewczyną, przecież wiesz. Muszę jej po prostu pokazać, że ją kocham. Ona i jej rodzina przechodzą teraz ciężkie chwile. I wiem, że to co chcesz mi powiedzieć jest dla ciebie ważne, rozumiem to i przylecę do LA kiedy tylko będę mógł. Ale teraz moim priorytetem jest Ruth. To nie znaczy, że mi na tobie nie zależy. Po prostu potrzebuje trochę czasu. Potrzebuję czasu, Shai.

Oddycham ciężko.

Dobrze, dostanie dużo czasu. Najwiecej ile się da.

- Okej. Nie przyjeżdżaj. Nigdy. Ominie cię jedno z najważniejszych doświadczeń w twoim życiu. To... to dzi... - przestaję mówić.

Nie mogę. Prawie powiedziałam mu przez telefon, a to byłoby złe. Muszę zachować kontrolę.

- To co? To dzi-co?

- To dziękuję za rozmowę - mówię wymijająco. - Moja sprawa może poczekać. Może poczekać jeszcze siedem miesięcy. Nie przylatuj, nie przylatuj jeszcze przez rok.

- Shai, co...?

- Nie chcę cię nigdy więcej widzieć na oczy - mówię ze złością i rozłączam się.

Ponownie zaczynam płakać. Nienawidzę go z całej siły, najbardziej na świecie. To on mnie w to wpakował, a teraz ma to gdzieś.

Pójdę do sądu. Pójdę tam i zrobię wszystko, żeby nigdy nie zobaczył swojego syna lub córki. Nigdy ich nie spotka.

Nie zasługuje na to dziecko. Zasługuje na wszystko co najgorsze. Moje biedne dziecko. Moje piękne, biedne dziecko.

Tak, zrobię to sama. Nie potrzebuję mężczyzny, żeby przetrwać.

Nie wierzę w te głupie historie, jak w Zmierzchu, które mówią, że dziewczyna będzie szczęśliwa tylko wtedy, kiedy będzie miała chłopaka. I jeśli coś pójdzie nie tak, należy skoczyć z klifu.

Chciałabym, żeby moje dziecko miało tatę, żeby dorastało w pełnej rodzinie.

Po prostu chciałabym, żeby jego ojciec był odpowiedzialny, którego kochałam.

Chciałabym, żeby jego ojciec był tutaj dla niego.

CDN.

knocked her up PL (SHEO STORY) [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz