Kilka dni później nadal jestem nieszczęśliwa.
Nie widziałam się z Theo od naszej kłótni. Nawet tego nie chciałam... Naprawdę nie zależy mu na naszym dziecku.
Wzdycham i stwierdzam, że czas na prysznic. Jest jedenasta rano, a ja nadal jestem w piżamie. Muszę wstać, zrobić coś.
Biorę szybki prysznic i zakładam wygodne ciuchy. Może wyskoczę dziś do supermarketu i kupię jakieś świeże owoce...
Nagle dzwoni dzwonek do drzwi.
Kończę czesać włosy, które zdążyły mi już urosnąć do ramion i idę do drzwi, po czym je otwieram.
To Theo. Stoi tutaj, w deszczu.
Jest cały mokry. Jedną rękę trzyma w kieszeni spodni, a drugą niemiało trzyma za plecami.
- Shailene. Chciałem ci tylko powiedzieć, że cię przepraszam... - zaczyna. . Wyciąga drugą rękę, w któej trzyma mokre od deszczu kwiaty. - Proszę, wybacz...
Wybiegam z domu i go przytulam.
- W porządku - mówię. - Już dobrze.
To najsłodsza rzecz jaką kiedykolwiek dla mnie zrobił. Kupił mi kwiaty, przeprosił mnie...
- Proszę, wejd do środka - zapraszam go.
Wchodzi i zamyka drzwi, po czym podaje mi kwiaty.
- Przepraszam, że są w takim stanie. Kupiłem je, kiedy jeszcze nie padało i...
- Theo, są cudowne. Dziękuję - mówię cicho, biorąc wazon i wkładając je do niego. - Po prostu dostały za dużo... pożywienia. Usiądź - wskazuję na kanapę w salonie.
- Shai, jestem cały mokry.
- Nic nie szkodzi, siadaj.
Idę do kuchni i wstawiam wodę na herbatę. Theo zawsze mówił mi jak ją bardzo lubi. Po chwili wracam do salonu z kubkami, kładę je na stoliku, po czym siadam na przeciwko niego.
- Shailene, zrezygnowałem z jednego filmu. Próbowałem zrezygnować też z innych, ale już wcześniej podpisałem umowę. Uświadomiłem sobie, że to dziecko jest dla mnie ważniejsze niż kariera.
- W porządku, Theo, dziękuję. Sama świadomość, że próbowałeś jest dla mnie wystarczająca. Dzięki za zmianę zdania.
- To dziecko... Co zrobimy? Dwoje rodziców, dwa różne domy... Ugh, to będzie irytujące, Potrzebujemy prawników, żeby to wszystko jakoś poukładać. Uda się, ale nie będzie łatwo.
Wzdycham. Jeśli byś tylko wiedział... Jeśli byś wiedział, że cię kocham. Gdybyś sam mnie kochał.
To cudowne dziecko jest jedyną rzeczą, która nas do siebie zbliża. Może jednak dostanę kiedyś szansę...
- Um... A co z Ruth? - Pytam.
- Ruth? Och, nie mówiłem jej jeszcze, postanowiłem zaczekać. Tego ranka napisała do mnie, że jutro przylatuje do Los Angeles. Wtedy jej powiem. Przyjeżdża, bo nie chce, żebyśmy byli osobno. No i z jej dziadkiem jest trochę lepiej.
No tak. Ruth zniszczy wszystko. Chciałabym, żeby została w Wielkiej Brytanii z jej umierającym dziadkiem, tam gdzie powinna być.
Theo i ja prawie mieliśmy trochę czasu dla siebie.
- Och. Okej - odpowiadam tylko.
- Shai, będzie dobrze. Nie będzie zadowolona, ale musi to zaakceptować. Powiem jej, że jeśli tego nie zaakceptuje, z nami koniec. Ale myślę, że tak nie będzie. Jeli znam moją narzeczoną...
- Narzeczoną? - Moje serce zaczyna walić szybciej.
Czuję łzy napływające mi do oczu.
- Dobra, nie powinienem tego powiedzieć. Na razie żadnej narzeczonej. Oświadczyłem się jej przed wyjazdem tutaj, ale na razie to odwołam. Nie mogę jej teraz poślubić. W moim życiu niedługo pojawią się ważniejsze rzeczy, ty i dziecko. Nie mogę teraz tego zrobić, nie ma takiej opcji.
Czuję się jakbym trafiła do nieba.
Nie zamierza się z nią żenić, przynajmniej na razie.
- Naprawdę? Stawiasz nas na pierwszym miejscu? - Pytam, kładąc rękę na obolałym brzuchu.
- Oczywiście. Będę tatą. To nie jest wystarczająco ważne?
Uśmiecham się. Ten dzień staje się coraz lepszy.
- Słuchaj Theo, możemy wyjść dzisiaj na kolację? Wiesz, żeby pogadać o dziecku...
- Pewnie. Ruth i tak dzisiaj nie przylatuje, więc się o tym nie dowie...
Brzmi to prawie tak jakby zamierzał ją ze mną zdradzić.
Nieważne jak niemoralny wydaje się ten pomysł, bardzo mi się podobał.
- No dobrze.
- Okej, będę się musiał zbierać. Przyjadę po ciebie o szesnastej trzydzieści. Zrobię rezerwację w restauracji. Może nie w samym LA, nie mam ochoty na te wszystkie celebryckie restauracje.
- Brzmi fajnie.
Theo wstaje. - Do zobaczenia.
- Cześć - mówię, a on zaczyna iść do drzwi. Zamykam je z uśmiechem.
Kiedy odjeżdża, zaczynam tańczyć ze szczęścia po całym salonie.
- Tak, tak, tak, skarbie, tak, tak, tak - śpiewam, głaszcząc brzuch. - Idziemy z tatą na randkę, idziemy z tatą na randkę!
Uśmiecham się. To prawie tak jakbyśmy byli razem.
Rezerwacja dla dwojga na niedzielny wieczór z Theo Jamesem.
Wszystko będzie idealnie.
CDN.
Ugh... pisałam rozdział na laptopie, opublikowałam i okazało się, że zjadło mi polskie znaki. Zaczynam edytować i zjadło mi pół rozdziału... Idę skoczyć z dywanu.
CZYTASZ
knocked her up PL (SHEO STORY) [ZAWIESZONE]
FanfictionShailene Woodley i Theo James zostali przyjaciółmi od pierwszego spotkania. Tak właściwie, kimś więcej niż przyjaciółmi. Shailene jest zdezorientowana w swoich uczuciach dla Theo. W międzyczasie, Theo jest w skomplikowanym związku z jego długoletnią...