Rozdział 21

368 19 5
                                    

Następnego dnia, Theo dzwoni do mnie już rano.

- Shailene?

- Cześć, Theo.

- Mam szybkie pytanie. Mogę przyjść do ciebie z Ruth, żeby wyjaśnić naszą sytuację? Myślę, że tak będzie łatwiej.

Wzdycham. Przyjdą tutaj... znowu mnie zranić.

Albo mogę sprawić, że Ruth z nim zerwie. Może tak zrobi... i zobaczę to na własne oczy.

- Okej - odpowiadam niepewnie.

- Dzięki! Nie będę nic mówił dopóki do ciebie nie przyjedziemy. Nie mam pojęcia jak to przyjmie.

- Taa...

- Aha, poza tym, zamierzam kupić niedługo apartament. Zdecydowałem, że jeśli mam zamiar zostać tu przez kilka następnych miesięcy, powinienem coś znaleść.

Uśmiecham się. Dobrze, że mnie teraz nie widzi. Ani nie słyszy moich myśli „powinieneś zamieszkać ze mną".

- Okej, zobaczymy się... o której?

- Może o drugiej?

- Dobrze, zdążę jeszcze wyskoczyć do sklepu.

Biorę szybki prysznic, ogarniam się, po czym jadę do swojego ulubionego organicznego supermarketu. Jadąc, myślę już o nadchodzącej wiośnie. Uwielbiam ją, to moja ulubiona pora roku. Kwitnące kwiaty, ciepłe powietrze... I mój poród. Wczesny maj.

Robię szybkie zakupy, kupuję wiele różnych owoców. Nie mogę przestać je jeść, wciąż mi mało.

Wracam do domu o 13:50. Niedługo przyjadą Theo i Ruth...

Jak zareaguje? Znienawidzi mnie jeszcze bardziej. Na pewno będzie się starała trzymać Theo z daleka ode mnie przez resztę mojego życia.

A może za bardzo się przejmuję...?

Co jeśli zerwie z Theo? To złamie mu serce, ale mogę je wyleczyć. Możemy stworzyć rodzinę. Normalną, cudowną rodzinę.

Dzwoni dzwonek do drzwi. Biorę głęboki oddech. Idę im otworzyć, drżę.

Theo uśmiecha się niepewnie, a Ruth jest za nim. Nie widzi mojego brzucha, dopóki nie wchodzą z Theo do salonu.

- Shailene, dlaczego my... - urywa gwałtownie. Zerka na Theo, jej oczy płoną. - To jest to po co tu przyszliśmy? To chciałeś mi powiedzieć? - Warczy.

- Ruth, proszę, nie...

- Zrobiłeś to?! Zdradziłeś mnie?! - Krzyczy, chwytając Theo za T-shirt.

- Tak, zrobiłem to - mówi, zawstydzony. - Nie zdradziłem cię... Ja i Shailene... to była noc po tym jak zerwaliśmy w Chicago. Po After Party.

Zachowują się tak jakby mnie tu nie było. Theo wygląda tak jakby mu nie zależało i jakby wstydził się tego dziecka. Jakby go nie chciał...

- Zapłodniłeś inną kiedy zerwaliśmy? To właśnie dlatego nie powinieneś mnie zostawiać. Wpadasz w nieźle tarapaty kiedy to robisz.

- Ja... Ruth, przepraszam... Obiecuję, że to nie wpłynie na nasz związek...

- W końcu wciąż jesteś moim narzeczonym - zauważa Ruth.

Wzdycham. To tak jakby specjalnie wbijała mi można serce, setki razy.

- Właśnie, jeśli chodzi o zaręczyny... Myślę, że na razie powinniśmy to odwołać. Szczerze, to teraz nie najlepszy czas, bo dziecko i...

- Czyli ona jest ważniejsza niż ja? - Wybucha Ruth, wskazując na mnie palcem.

- Ruth, to nie tak.

Patrzę w podłogę, łzy zbierają mi się w oczach. Pewnie, że nie jestem...

- Muszę postawić dziecko na pierwszym miejscu. Nie tylko Shailene za nie odpowiada, przecież wiesz. Jest także moje.

- Ugh! Nie mogę cię słuchać! - Krzyczy Ruth.

- Ruth, to nie znaczy, że nie jesteś dla mnie ważna, czy nie jesteś moją dziewczyną...

- Stawiasz Shailene nade mną. Po prostu to powiesz, wolisz ją. Więc idź i bądźcie sobie słodką rodzinką z waszym dzieckiem, które jest nic nie wartym błędem.

Theo marszczy brwi.

- Nie stawiam Shailene nad tobą, a moje dziecko nie jest nic nie wartym błędem. Kocham je. Ale ciebie też kocham, naprawdę. Proszę, nie zostawiaj mnie.

Zaczynam płakać.

- Za późno - odpowiada Ruth i idzie do wyjścia.

- Poczekaj! Ruth! - Krzyczy Theo, biegnąc za nią.

Ruth wychodzi na ulicę. - Wracam do hotelu! - słyszę jeszcze jej krzyk. Po chwili Theo wraca do domu. Ocieram łzy.

- Och, Shai - mówi Theo, kiedy zauważa, że płakałam. Siada obok mnie i mnie przytula.

- Przepraszam - mówię, próbując się uspokoić.

- ShaileneF to nie była twoja wina. Ruth jest zła, co jest zrozumiałe. Przejdzie jej, wszystko będzie dobrze. To nie twoja wina.

Znowu zaczynam płakać. Bo myśli, że Ruth do niego wróci. Bo myśli, że przykro mi właśnie przez to.

- Shailers, nie płacz. Będzie dobrze - nie przestaje mnie przytulać.

Nie zamierzam tego przerywać, możemy po prostu tak siedzieć i się przytulać.

- Ja... Nie wierzę, że mogła tak powiedzieć o naszym dziecku - mówi rozeźlony Theo. - Nasze dziecko nie jest nic nie warte. Jest cudowne.

Uśmiecham się, moje łzy zaczynają wysychać.

- Wszystko będzie dobrze, Shai. Uda nam się.

Wtedy robi to, czego się nie spodziewałam. Przyciąga mnie bliżej, a jego usta dotykają mojego policzka, zostając tam przez dłuższy czas.

knocked her up PL (SHEO STORY) [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz