Rozdział 12

420 24 6
                                    

Wstaję wcześnie rano i pakuję resztę rzeczy. Niedługo muszę stąd wyjść i lepiej żebym zrobiła to jak najszybciej – nie chcę spotkać Theo, który jest za bardzo skupiony na Ruth, żeby dowiedzieć się, że zostanie ojcem. Muszę się nauczyć to akceptować. Staram się to zrobić, ale to nie jest łatwe. Mogłabym nawet powiedzieć, że wręcz niemożliwe. Sama muszę o to zadbać, w sumie i tak to ja będę dbała o nią lub o niego przez najbliższe miesiące. Muszę być silna właśnie dla tego dziecka, które mnie potrzebuje, którym trzeba się zająć, które trzeba kochać... Jeśli nie może być kochane zarówno przez matkę jak i ojca, musi mu wystarczyć miłość jednego z nas... moja.

Podwijam koszulkę i znowu patrzę na swój płaski brzuch. Gdzieś tam jest bardzo malutkie dziecko.

- Kocham cię, malutki – mówię, gładząc brzuch. – Nawet jeśli nie mogę cię jeszcze zobaczyć. Nawet jeśli twój tatuś nie wie o twoim istnieniu. Kocham cię skarbie i zawsze będę. Nigdy cię nie zawiodę.

Wzruszam się, jednak muszę wrócić do rzeczywistości. Sprawdzam godzinę na zegarku. Muszę już jechać na lotnisko O'hare.

- Jedziemy do domu – mówię jeszcze.

Ja i moje maleństwo opuszczamy apartament. Zanim zamykam drzwi, odwracam się.

To tutaj stało się to, co się stało. Tutaj moje życie diametralnie się zmieniło. Tutaj się wszystko zaczęło.

Zamykam drzwi.

Godzinę później docieram na lotnisko. Na szczęście moja ciąża jest tak wczesna, że ludzie nie są w stanie jej dostrzec, więc nie mogę też skorzystać ze specjalnych praw, jakie przysługują ciężarnym. Wyobrażam sobie sytuację, w której ludzie by się o tym dowiedzieli... Nie mogłabym normalnie żyć.

Nagle kogoś zauważam. Wysokiego mężczyznę z krótkimi, ciemnymi włosami.

To Theo.

Moje serce przyspiesza. Nie teraz, to nie dzieje się naprawdę. Nie na lotnisku. Nie mogę tego zrobić.

Ale wtedy mężczyzna odwraca się i zauważam, że to nie Theo. Oddycham z ulgą, dzięki Bogu, to nie on.  Jestem pewna, że znowu miałabym przez niego załamanie nerwowe.

Zauważam, że do mężczyzny podchodzi kobieta z krótkimi blond włosami, takimi jak moje. Jest w ciąży, jej brzuch jest ogromny. Mężczyzna uśmiecha się do niej i całuje ją w policzek. Kobieta obejmuje rękami swój brzuch, a on też kładzie na nim ręce, śmieją się do siebie.

Odwracam się od nich, czując, że do moich oczu napływają łzy. To moglibyśmy być my... Ja i Theo. No właśnie. Moglibyśmy... Powinniśmy być tutaj razem, ale jemu na tym nie zależy. Nie będę go widzieć przez cztery miesiące, to jego wybór. A ja ponoszę konsekwencje.

Kocha mnie jak siostrę, tak powiedział. Ale mnie zapłodnił. Czy to nie jest ze sobą sprzeczne? Jak można kogoś kochać jak siostrę i zrobić jej dziecko? Łza spływa po moim policzku, ale od razu ją ocieram. Nikt nie może zobaczyć, że płaczę.

Jednak jest za późno, ktoś klepie mnie po ręce. Odwracam się i widzę małą dziewczynkę, która może mieć z sześć lat.

- Dlaczego płaczesz? – Pyta. – Duże dziewczynki nie płaczą.

- Nie, skarbie. Wszyscy płaczą, nawet chłopcy – odpowiadam.

- Tak, raz widziałam jak mój brat płacze.

- Duże dziewczyny płaczą kiedy ich serca są złamane.

Dziewczynka patrzy na mnie w milczeniu. Podchodzi do nas kobieta, która prawdopodobnie jest jej matką.

- Przepraszam panią – zwraca się do mnie.

- W porządku – odpowiadam, uśmiechając się.

Odchodzę do strefy, z której odlatuje mój samolot. Jakiś czas później jestem już na pokładzie i patrzę przez małe okienko na oddalające się jezioro Michigan i Chicago. Widzę budynki, gdzie nagrywaliśmy filmy.

Zamykam oczy, kładąc ręce na brzuchu. Zapadam w drzemkę.

•••

- Proszę pani – słyszę jakiś głos, więc otwieram oczy. Mój wzrok pada na widok za oknem i zauważam, że już wylądowaliśmy. Stewardesa uśmiecha się do mnie. – Jesteśmy już na miejscu. Mam nadzieję, że miała pani dobrą podróż.

Odpowiadam jej uśmiechem. – Dziękuję.

Wstaję. Większość ludzi już wyszła, tylko kilkoro zostało jeszcze na pokładzie. Zabieram swoje rzeczy i wychodzę.

Jestem teraz w Los Angeles. Już za późno, żeby wrócić.

Czas na powrót do domu.

CDN.

knocked her up PL (SHEO STORY) [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz