Rozdział 22

445 28 12
                                    

Odrywa się ode mnie.

- Przepraszam - mówię znowu.

- W porządku. Naprawdę w porządku, Shai.

- Ruth...

- Nie martw się nią, będzie dobrze - szepcze. - Ty, ja i dziecko. Będzie dobrze.

O mój Boże. On... mówi jakoś inaczej. Wcześniej na pewno by tego nie powiedział. Zabrzmiało to tak, jakbyśmy byli rodziną. Wiem, że tego nie chce. Okej, nie chciał.

- Dobrze - mówię, uśmiechając się. Ostatnia łza spływa po moim policzku, a on całuje ją, zanim spłynie na moją szyję. Czuję między nami tą iskrę, kiedy jego usta dotykają mojego policzka.

W książkach, kiedy dwoje bohaterów się całuje, autor zawsze opisuje, że jest między nimi iskra, że ich krew zaczyna krążyć szybciej. Nie mogłabym teraz opisać tego lepiej. Tak właśnie jest w tej chwili.

Czuję się tak, jakby miód spływał po moim ciele, wysyłał euforię do mojego mózgu.

- Ruth była dla ciebie niesprawiedliwa - zaczynam. - Jeśli byłabym nią... Okej, nie powinnam tego mówić, bo nią nie jestem, ale, myślę, że bym ci wybaczyła. To zrozumiałe, że była wkurzona, ale nie powinna mówić ci tych wszystkich rzeczy.

- Była po prostu zdenerwowana. Miała powód.

Tak, miała. Może nawet czuję wobec niej odrobinę współczucia, jeśli postawię się w jej sytuacji. Przez chwilę też mogę siebie nienawidzić.

- Tak, to zrozumiałe, ale nie powinna wyzywać naszego dziecka, nazywać to błędem. To było złe. Ona na ciebie nie zasługuje, Theo... To jak mówiła...

Theo milczy. Nie zgadza się ze mną, ale też nie zaprzecza. Po prostu siedzi.

Ogarnia mnie dziwne uczucie odwagi. Obejmuję go i przytulam do siebie. Nawet jeśli mnie odepchnie, warto było to zrobić. Przytulamy się przez dłuższy czas, aż jakimś sposobem nagle znajduję się na jego kolanach. Wciąż mnie obejmuje. Ogarnia mnie euforia. Nawet jeśli Ruth nagle by tu wpadła, nie obchodziłoby mnie to. Jestem tak blisko Theo... nie chcę odejść.

Theo obejmuje mnie mocniej, nadal nie odchodzi. Mój duży brzuch opiera się o jego brzuch. - Będzie dobrze - tym razem to ja wypowiadam te słowa, do jego ucha, którego dotykają moje usta. Theo wciąż milczy, delikatnie masując moje plecy, co jest zbawieniem dla ciężarnej.

Theo lekko się odsuwa i w końcu się odzywa.

- Naprawdę w to wierzysz? Mam na myśli to, jak dziecko się urodzi. Co zrobimy? Myślę, że będzie dobrze. Co do Ruth... jeśli zdecyduje się być ze mną, będzie musiała zaakceptować nasze dziecko. Jeśli go nie zaakceptuje, nie zasługuje na mnie.

- Ja... - nie wiem co powiedzieć. - Dziękuję.

- To prawda, Shai.

Bez zastanowienia zbliżam się do niego i go całuję.

Nie odpycha mnie.

Nasze usta poruszają się ja początku powoli, ale z każdą chwilą całujemy się mocniej. Zamykamy oczy i pogłębiamy pocałunek. Całuje mnie z taką pasją, o jaką go nigdy nie podejrzewałam.

Wypełnia mnie euforia, czuję się wolna.

Pomiędzy pocałunkami, mruczę do niego - Kocham cię.

Theo przestaje i lekko mnie odpycha. Odwraca się i patrzy w ziemię.

To przez to co powiedziałam?

Oczywiście, że tak.

- Shailene, nie mogę - mówi cicho. - Przepraszam, po prostu nie mogę.

Moje oczy wypełniają się łzami, ale tym razem tego nie widzi. Jest za bardzo zajęty gapieniem się na podłogę.

Milczę. Próbuję opanować łzy i mi się udaje. Przetrzymam je do czasu, aż wyjdzie z mojego domu.

- Wciąż kocham Ruth. Nie bądź na mnie zła. Jesteś dla mnie kimś specjalnym, ale to ją kocham. Muszę jej po prostu dać trochę czasu.

- Rozumiem - odpowiadam. - Sama nie wiem dlaczego to powiedziałam. Chyba pod wpływem chwili.

Nienawidzę tak kłamać. Boli mnie to, boli mnie to, że muszę kłamać na temat swoich uczuć do niego. Ale nie mam wyboru... byłoby gorzej, gdyby wiedział.

- Muszę już iść.

- Okej.

- Napisze do ciebie później, dobrze? Porozmawiamy jeszcze o dziecku - mówi, patrząc na mój brzuch i ubierając kurtkę.

Kiwam głową. Boję się, że jeśli się odezwę, wybuchnę płaczem. Albo gorzej.

- Cześć, Shai - żegna się i wychodzi.

W końcu mogę się rozpłakać. Odtrącił mnie... Nawet Ruth nie jest problemem.

Biorę ramkę ze zdjęciem, gdzie jesteśmy razem na premierze Zbuntowanej.

- Nienawidzę cię - mówię do niego na zdjęciu. - Nienawidzę cię, bezduszny idioto.

Wyciągam zdjęcie z ramki i przyglądam mu się bliżej. Łzy spływają na zdjęcie. Tam byliśmy szczęśliwi.

Jest ojcem mojego dziecka, ale kocha inną.

Zrobił to. Złamał mi serce.

Złamał mnie.

knocked her up PL (SHEO STORY) [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz