~2~

58 11 3
                                    

Liadan zatrzasnął za sobą drzwi karety. Zaczynał mieć szczerze dość tego dnia i liczył, że towarzystwo rodziny poprawi mu humor. Rezydencja Artair, otoczona ogromnym ogrodem prezentowała się wspaniale na tle zachodzącego słońca. Gdy tylko lokaj odebrał jego płaszcz, Lidan został otoczony stadem małych potworków w różowych wstążeczkach. Jego siostry, siostrzenice. kuzynki,  ale ani jednego chłopaka. Kobiety były jego przekleństwem, dorastał otoczony całym ich stadem. Wyplątawszy się z kłębowiska koronek poszedł pokłonić się panu ojcu i przytulić panią matkę. Jednak czekała go kolejna niespodzianka. Razem z jego rodzicami w herbacianym saloniku siedziała krucha, eteryczna postać - lady Vanessa, która w przyszłości miał poprowadzić do ołtarza. Po ceremonialnych ukłonach natychmiast rzuciła mu się na szyję.

-Li! Tak dawno się nie widzieliśmy! Tak bardzo tęskniłam! Jak mogłeś zostawić mnie samą na tak długo!

-Błagam o wybaczenie, moja mała Nessi, ale dla króla pierścionek zaręczynowy nie jest przeszkodą, aby wysyłać mnie w najdalsze zakątki królestwa.

Młody hrabia wpatrywał się w ukochaną twarzyczkę. Duże, błękitne oczy, malutki nosek, różowe usteczka, a to wszystko okolone złotymi lokami. Prawdziwe uosobienie niewinności, jakże inne od rudowłosego potwora, z którym przyszło mu się mierzyć.

-Czemu jesteś taki smutny? Nie cieszysz się ze swojego powrotu? - hrabina zawsze była wyczulona na zły humor, swojego syna.

-Bardzo się cieszę, ale widocznie mniej niż nasz ukochany władca, który wpadł na kolejny ze swoich genialnych pomysłów i rzuca mnie na pastwę wiedźmy…

-O nie! Jak to, przecież jesteś jego najlepszym człowiekiem! Dlaczego wysyła cię do walki z czymś tak niebezpiecznym! - naiwne oburzenie vanessy było doprawdy rozczulające.

-Uwierz mi, o wiele bardziej wolałbym z nią walczyć! Pewnie wszyscy słyszeliście o Aithne Lyall, która jakiś czas temu została głównym szpiegiem? Jego wysokość uznał, że stworzymy razem cudowną drużynę i teraz jestem skazany na jej towarzystwo. - Nie wspomniał, że prawie został trafiony sztyletem, nie było powodu, żeby dodatkowo się martwili. Hrabina Artair i mała blondyneczka dystyngowanie zmarszczyły noski.

-Nie wolno nam podważać słuszności rozkazów Jego Miłości jednak o lady Lyall słyszałam nienajlepsze opinie. Podobno ubiera się jak ulicznica, brata się z gminem i bywa w podejrzanych spelunkach. Uważaj na nią synku. Jednak pamiętaj, co nakazuje ci honor. Ona pochodzi z innej sfery, musisz wybaczać jej potknięcia. Spróbuj ją wychować, skoro dałeś sobie radę ze swoimi siostrami, to czym dla ciebie jest jeden szpieg?

Moje siostry nie rzucały we mnie nożami, pomyślał Liadan, jednak w głębi serca przyznawał matce rację. Cóż dziewczyna wychowana przez skrytobójcę może wiedzieć o dworskim zachowaniu? Jednak on naprawdę nie miał siły dziś o tym myśleć. Porozmawiał jeszcze chwilę ze stęsknioną rodziną, wybawił się z kłębiącą się gromadą różu i lalek, po czym udał się do swoich komnat. Pozbył się drogiego pasa i przetykanego złotem płaszcza. Miał dość na dziś bycia hrabią. Ubrał burą opończę i otworzył boczne drzwiczki. Wzdychając zapach nocnego miasta, pomyśłał o swojej matce i jej opini o ,,podejrzanych spelunkach”. Przepraszam, pomyślał, po czym skierował kroki w stronę gospody.

*******

Czując na sobie badawczy wzrok Edgara, Aithne zrzuciła suknię. Nie miał nic przeciwko jedwabiom, jednak szeleszczące koronki doprowadzały ją do szału. Wciąż zdenerwowana spotkaniem u króla opadła na łóżko. Siwowłosy nie spuszczał z niej głodnego wzroku.

-Czego chcesz? Nie mam nastroju na zabawę. Jestem zła, zmęczona,a król dowalił mi dodatkową robotę, więc łaskawie przestań się gapić!

Edgar smutno przekrzywił głowę i milcząco zerkał na rudowłosą. Jego wzrok wyrażał czystą rozpacz.

Edgar i bzdury o szpiegachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz