~25~

113 5 4
                                    

Podczas lekcji z języka faerie, Kheled przybliżył Liadanowi kilka tradycji, świąt i zwyczajów. Niemniej jednak klęcząca przed nim Aithne, wypowiadająca tradycyjną formułę Venidhe Matenn była ostatnim czego się spodziewał. 

-Ale… Co ty… - zaczął

- Tyle razy mi pomagałeś, chciałam się jakoś odwdzięczyć… Dzisiejszego wieczora możesz mnie prosić o wszystko.

- No czas najwyższy - złośliwy uśmiech pojawił się na ustach Liadana - Siadaj. Musimy porozmawiać. Zanim przejdziemy do czegokolwiek masz mi odpowiedzieć na kilka pytań. Po pierwsze wytłumacz to - chwycił ją za nadgarstek, gdzie widniało znamię węża.

- Jedynym sposobem na zdjęcie klątwy porońców było przekazanie ci bólu, który czuli Zalia i Levi - Aithne zwiesiła głowę - Ale dla jednego człowieka taka tortura byłaby zabójcza. Przyjęłam część twojego cierpienia na siebie. Ja… Nie wiem czemu to zrobiłam… Może czułam że mam wobec ciebie dług za ocalenie mi życie… A może chodziło o to, że nie powinieneś cierpieć za zabójstwo w słusznej sprawie… Nie wiem, naprawdę… To po prostu było bez namysłu… Ja po prostu poczułam że muszę to zrobić. To znamię ma mi przypominać o złożonej ofierze.

  Chwilę siedzieli w ciszy. Liadan wodził kciukiem po ogonie węża.

-A co z włosami? Dlaczego je ścięłaś?

- Przeszkadzały mi. Poza tym… Po co mi one? Teraz mam walczyć i zabijać, a nie dbać o wygląd. Zresztą nie muszę się już nikomu podobać. - Aithne starała się nie okazywać swojego strachu. Bała się co hrabia może zrobić. Cokolwiek by jej nie rozkazał, musiała to wykonać.

- Aithne - zaczął Liadan - skoro mogę ci rozkazać cokolwiek, to chcę żebyś… Żebyś mnie pocałowała.

Asasynka podniosła na niego wzrok. Czemu żądał od niej czegoś takiego? Gdyby była ładna, urocza, gdyby cokolwiek w niej było warte uwagi mężczyzn… A wyglądała jak strzyga, z nierówno obciętymi włosami i bliznami straszącymi z każdego skrawka jej ciała. Poczuła na policzku delikatną dłoń Liadana. Cholera, przecież już się z nim całowała! Czemu w takim razie czuła teraz… Strach? Zawstydzenie? Cokolwiek to było, zniknęło gdy tylko poczuła usta hrabiego na swoich. Zamknęła oczy, czując jak jego ręka obejmuje ją w talii i przyciąga bliżej. Pocałunek tak inny od tych, którymi obdażał ją Daniel. Nie zaborczy, namiętny, pełen walki o dominację i rąk błądzących po swoich ciałach, ale czuły i delikatny, zupełnie jakby jej wargi były kruchym szkłem, którego Liadan nie chciał rozbić. Sama nie wiedziała kiedy zarzuciła mu ręce na szyję.

*************

   Jeżeli w umyśle Liadana chociaż jedna cząstka była nadal ślepo zakochana w Vanessie, to właśnie została uśmiercona w wyjątkowo przyjemny sposób. Nie planował tego, ale kiedy usłyszał ,,Nie muszę się już nikomu podobać” chciał wykrzyczeć, że nadal jest piękna, mężczyźni się za nią oglądają, wciąż zachwyca, dalej widuje ją w snach… To mogła być jedyna okazja, kiedy będzie mógł zrobić coś takiego. Kiedy pocałunek nie będzie tylko częścią gry, ani złośliwością. Zawsze traktował ją jak kobietę ze stali, piękną lecz nie do zdobycia. Teraz widział w niej sierotę,  z dramatyczną przeszłością, której jedynym sensem życia była zemsta, ale jednak nadal chciała być doceniana, komplementowana i kochana. Czuł że się bała. Nie ufała mu, kiedy miał nad nią taką władzę jak dziś. Jednak kiedy ją pocałował… Zupełnie jakby twarda skorupa okrutnej Pani Szpieg opadła, a pozostała jedynie nieco zawstydzona i zaskoczona Aithne. Z talii przyniósł rękę na jej włosy. Przeczesał rude pasma palcami. Ona zarzuciła mu ręce na szyję. Nie wiedział ile tak stali. Sekundę? Godzinę? Rok? Czas nie miał znaczenia, rzeczy wokół nie miały znaczenia. Liczyło się tu i teraz.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 18, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Edgar i bzdury o szpiegachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz