~13~

30 8 3
                                    

  Liadan obrzucił nieprzytomnym wzrokiem stojący przed nim rząd pustych butelek. Alkohol, jedyne co ratowało go przed popadnięciem w szaleństwo. Jak mógł tak się pomylić?! Głupi, głupi… Powinien jej zaufać, w końcu obiecała pomoc! Co mu zostało innego… Powinien przyczołgać się, skamląc o łaskę? Czy oszczędzić sobie trudu i powiesić się w stajni na lejcach? Aithne! Tak dobra, tak kochana… Jak on mógł być takim idiotą! W końcu to zaufana króla, oddałaby życie by go chronić. Teraz pozostaje tylko rozpacz… Pociągnął długi łyk taniej wódki i zwalił się ciężko na łoże, zapadając w sen.

*************

    Stary mistrz skrytobójców spoglądał z aprobatą na swoją przybraną córkę. Młoda dziewczyna dolała wina do kielichów i odgarnęła niesforne pasmo ciemnych włosów.

-Co sądzisz o moim występie? - zachichotała spoglądając na mistrza.

-Niczego sobie słońce, tylko po co tak ryzykowałaś z egzekucją? Jesteś zbyt pewna siebie.

-Oj, papciu, przecież nic się nie stało. Ten baron trochę mnie zaskoczył, ale przecież widziałam, że Liadan był bliski wskoczenia na szafot. W końcu jestem mu potrzebna…- Aithne zatrzepotała rzęsami. Wiedziała, że Nathair jest z niej dumny.

- Ale powiedz, jakim cudem widziano cię przy kielichu? Tak doświadczoną skrytobójczynię…

-Nie widzieli mnie, w tym sęk. To jedno baron Giaccom odkrył. Hrabia Amarriet naprawdę próbował otruć króla. Spotkałam jego ludzi przy gąsiorach  z winem. Minie trochę czasu nim znajdą ich ciała.

-Właśnie, co do barona Daniela. Co cię ugryzło, żeby go ratować? Teraz oczekują od was ślubu. Mogłaś zostawić sprawy tak jak były.

-Niby wiem, ale jakoś nie miałam serca poświęcać biednego głupca. Zresztą, przez parę dni będzie miło, potem on wróci do siebie i o całej sprawie zapomnimy. Szkoda mi tylko Julii, w końcu Diarmad to jej wuj, a  ona w niczym nie zawiniła…

-Nie roztkliwiaj się, zawsze myśl o swoim celu. Słonodrzew działa szybko i odwraca uwagę. Dzięki niemu ważniejszy składnik trucizny, kwas z korzenia złotej brzozy może spokojnie działać. Naszemu władcy został rok, góra półtora życia. Zanim medyk rozpozna objawy, będzie już za późno. A my, będziemy już daleko… A ten nieszczęsny Liadan, zamierzasz mu w końcu pomóc?

-Jeszcze nie wiem, zależy jaki będę miała humor. Ale raczej tak,  w końcu to nie jego wina, żę bogowie poskąpili mu mądrości. Ale na razie z przyjemnością popatrzę jak się męczy. Nie wiąże się bezkarnie Aithne Lyall! No i czas jeszcze nie nadszedł. A porońców nie można zostawić ot tak, w końcu zaczną atakować okoliczne wioski. Niewinni ludzie nie powinni przez nas cierpieć…

-Masz zbyt miękkie serce. Gdy król wyzionie ducha, my już będziemy daleko na wschodzie.

-No tak,ale chcę zakończyć wszystkie sprawy. Inaczej nigdy się stąd nie wyrwiemy.

-A teraz wznieśmy toast. Za rychłą śmierć króla! - wzniósł kielich Nathair.

-Za twoją żonę Aylette, niech jej zabójca nie umknie truciźnie! - dołącza się Aithne.

- Za Nelliona i Ellare Lorann, moich przyjaciół i ich córkę Lamię! Niech pożałuje, kto wydał niesłuszny wyrok.

-Umrze król, niech żyje sprawiedliwość! - zakrzyknęli jednym głosem wychylając kielichy.

Biały jak kość szczur zaniósł się piskliwym śmiechem, odsłaniając żółtawe kiełki.

****************

Aithne pijackim krokiem ruszyła do mieszkania. Dzisiaj mogła sobie pozwolić na więcej i nie przejmować się promilami. Nathair i Edgar odpadli pół godziny temu, ale pani szpieg nie mogła odpuścić skończenia czwartej butelki wódki. Jakie szczęście, że o tej porze nikt wysokiego stanu nie włóczył się po ulicach… No, prawie nikt. Usłyszała za sobą stukot kroków i zanim zdążyła się odwrócić, czyjeś ciepłe usta dotknęły jej szyi.

Edgar i bzdury o szpiegachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz