~16~

17 7 0
                                    

Aithne mocno przytuliła swojego przybranego ojca. Nathair pogładził głowę asasynki.

-Na pewno musisz jechać? Dopiero co się znowu spotkaliśmy…. No i niedługo jest Vanimelde… Nie powinniśmy go spędzać samotnie…

-Skrytobójca nie ma emerytury, wciąż jestem człowiekiem króla, muszę słuchać jego rozkazów. Wrócę nim się obejrzysz. No i masz Edgara, nie będziesz sama. A teraz, do zobaczenia! - stary szpieg wsiadł na koń.

-Do zobaczenia! -krzyknęła Aithne, żegnając się z ojcem.

Król Diarmad wysłał go do sąsiedniego królestwa, aby pilnował zawierania traktatów. Niestety, było to tuż przed świętem Vanimelde, dniem rodziny i przyjaźni. To miał być pierwszy raz, kiedy spędzają je oddzielnie.

************

    Liadan razem z Nessą doglądali strojenia ogrodu na nadchodzące święto. Mieli przybyć rodzice Nessy, mieszkający na zachodzie królestwa. Lady Artair i lady Sol były przyjaciółkami z dzieciństwa, dlatego matka Nessy wysłała córkę do stolicy, aby ta mieszkała w dworze Artair i  zdobyła obycie w towarzystwie. Vanessa bardzo cieszyła się z tej wizyty, nie widziała rodziców już kilka miesięcy.

-Co sądzisz o lampionach? Może bardziej w lewo? Albo mniej tych żółtych?

-Myślę, że są perfekcyjnie. Pod którym drzewem staną stoły?

- Chyba pod tą lipą… Jak sądzisz, kto jeszcze przyjdzie w tym roku? Ja na pewno zaproszę Faranię, moją najlepszą przyjaciółkę, oczywiście z rodzicami… Mogę, prawda? - Nessa zrobiła słodkie oczy.

-Dla ciebie wszystko, moje słońce. W końcu to święto przyjaźni, im nas więcej to lepiej. Czy ktoś był w mieście przypomnieć cukiernikowi o zamówieni?- Liadan starał się uporządkować przedświąteczny rozgardiasz.

-O nie, na śmierć o tym zapomniałam! - zmartwiła się Nessa.

-Zatem wybacz milady, biegnę naprawić to zaniedbanie. - Liadan pocałował narzeczoną w czoło i spiesznym krokiem podążył do miasta.

************

    Prawie biegiem wpadł do zakładu cukiernika, niemal nie zderzając się z ciemnowłosą postacią.

-Jak chodzisz, durne książątko? Co ty, w stodole wychowany? - asasynka,jak zwykle, nie miała dla niego litości.

-Błagam o wybaczenie. Cóż to za sprawunki, wygnały cię z twej nory? - zażartował Liadan.

-Te same, co całe miasto. Vanimelde za pasem, jakbyś nie zauważył.

- Kto z twych adoratorów dostąpi zaszczytu bycia gościem u łaskawej pani?

-Niestety żaden. Daniel wyjechał na kilka dni, jakieś niecierpiące zwłoki sprawy w jego księstwie. A Nathair został wysłany z królewską misją. - starała się, by zabrzmiało to nonszalancko, ale nie umiała ukryć smutku w głosie.

Liadan poczuł ukłucie w sercu. Znał już historię asasynki, zaczął traktować ją jak przyjaciółkę. Mimo swoich wad nie zasługiwała na samotność w tak ważnym dniu. Nagle usłyszał swój własny głos mówiący:

-Zapraszam cię zatem do mnie, jeśli zechcesz, możesz spędzić ten dzień z moją rodziną.

W oczach Aithne dostrzegł niedowierzanie. Czyżby myślała, że z niej żartuje?

-Nie spodziewałam się tego… Z przyjemnością przyjdę… - padła niepewna odpowiedź.

W tym momencie rozdzielił ich tłum kłębiący się w sklepiku.

Edgar i bzdury o szpiegachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz