-Lady Aithne Lyall!- ogłosił jej przybycie szambelan. Unosząc wysoko głowę i przydziewając pewny siebie uśmiech asasynka zeszła zdobionymi schodami. Długie, teraz już czarne włosy opadały na ramiona, częściowo tylko zebrane w wąski warkocz. Na odsłonięte ramiona zarzuciła szal, żeby papcio nie padł na zawał. Wmieszała się w tłum. Czarna, prosta, ozdobiona zaledwie koronką suknia, srebrna biżuteria i rubiny przy naszyjniku wyróżniały się na tle bezowatych i falbaniastych sukieneczek innych arystokratek.
- Sir Liadan Daveth Raegan aep Artair, oraz towarzysząca mu Lady Vanessa!
Aithne niechętnie obejrzała się przez ramię. O ile Liadan wyglądał jeszcze na poważnego i szanowanego hrabiego, tak Vanessa przypominała olbrzymi tort. Różowo- biała suknia aż uginała się pod masą wymyślnych falban, złoconych koronek i wielkich kokard. Blond loczki zebrano w misterny kok i spięto, na szczęście nie feralnymi ważkami, ale sercami z różowych diamentów.
Za Vanessa i Liadanem podążała jeszcze pastelowa chmurka, złożona z sióstr i kuzynek hrabiego. Aithne zaśmiała się pod nosem. Mężczyzna próbował się uśmiechać, ale doskonale widziała ciche wołanie o ratunek, wymalowane na jego twarzy, kiedy cukierkowa zgraja zaczynała kolejną dyskusję o sukienkach i modnych w tym sezonie ozdobach.
-Pierwsza księżniczka Exalettionu, Julia Philippa Clarines, oraz towarzyszący jej generał straży Exalettionu, Oliver d’Al!
Aithne zmierzyła wzrokiem księżniczkę sąsiedniego królestwa. Młoda blondynka o oczach jak szmaragdy. Jednak było w niej coś, co wyróżniało ją z grona innych blondynek pokroju Vanessy. Zamiast modnych loczków, jej włosy zebrano w warkocz wokół głowy i spięto srebrnym diademem z podłużnymi kryształami. Suknię miała czarną, ozdobioną jedynie asymetryczną falbaną i szerokimi rękawami w kolorze mocnego różu, przechodzącego w czerwień, sięgającą, o zgrozo, do połowy łydki. Jednak w jej podstawie było coś, co odróżniało ją od reszty szlachcianek zgromadzonych na sali. Szła pewnie, nie rozglądając się po bokach. Nie zwracała uwagi na stroje, ani na rzucane jej przez męską część gości spojrzenia. Wyglądała na niezależną kobietę i zapewne taka była. Towarzyszący jej młody, smagły mężczyzna, o ciemnych włosach miał minę tak obojętną, jakby przyjęcia były dla niego nudną rozrywką na poziomie partyjki polo z przypadkowym hrabią. Dwójka przedstawicieli egzotycznego królestwa stanęła przed królem.
-Witaj drogi wuju- dygnęła księżniczka
- Moja piękna Julia! - uśmiechnął się władca, obejmując bratanicę - Jakże miło mi cię widzieć! A czemu mój drogi brat nie zaszczycił nas swoją obecnością?
- Ojciec wraz z królową matką obchodzą trzydziestą rocznicę ślubu. Udali się więc w podróż, aby to uczcić, wracają dopiero za miesiąc. Zatem przyjechałam sama.
- Ach, to już trzydzieści lat! Ciągle pamiętam go na ślubnym kobiercu, z twoją matką wyglądali naprawdę zachwycająco. A kiedy wreszcie ujrzę moją ulubioną bratanicę w welonie?
- Widzisz wuju, nie jestem pewna czy chcę poślubić księcia Leroya. Wiem, jest bogaty, z dobrego rodu, małżeństwo będzie korzystne dla królestwa i poprawi nasze stosunki z wieloma krajami, ale… To straszny bawidamek i jest wyjątkowo irytujący! Niby jest ze mną zaręczony, ale co chwilę słychać o jego kolejnych romansach z przypadkowymi hrabiankami. Nie chcę spędzać z nim reszty życia…
- Przypominasz matkę… - zaśmiał się król - Ona również miała wyjść za kogoś innego. Skończyło się na tym, że uciekła i razem z twoim ojcem ukrywali się w zamku dobry miesiąc!
Aithne przestała słuchać i odsunęła się pod ścianę, bo właśnie zaczynały się tańce. Pierwszy obiecała papciowi, ale poza tym czeka ją cały wieczór podpierania ścian. Zapowiadał się świetny bal!
CZYTASZ
Edgar i bzdury o szpiegach
FantasyAithne i Liadan. Piękna i uwodzicielska asasynka oraz ułożony i dobrze wychowany hrabia (ale czy na pewno?). Dwójka królewskich wysłanników do zadań specjalnych. Świat morderstw, zdrad, magii i mściwych wiedźm. Co wspólnego z tym wszystkim ma szczur...