~18~

29 7 0
                                    

 Hrabia dopadł dziewczynę i wykręcił jej ręce na plecy. Syknęła z bólu i zamachnęła nogą, chcąc trafić go w głowę. Liadan jednak puścił jej ręce i uchylił się przed ciosem, więc asasynka straciła równowagę, po czym upadła na ziemię. Niemal natychmiast się poderwała, znacząc ramię mężczyzny śladami ostrych paznokci. Oboje odsunęli się na kilka kroków, mierząc się wzrokiem. Aithne wyszczerzyła zęby i warknęła niczym wilk, jakby była gotowa w każdej chwili przegryźć Liadanowi gardło. Gdy była już przygotowana do ataku, mylnie odskoczyła w tył, uciekając między drzewa. Hrabia ruszył w pogoń, zaciskając dłoń na sztylecie, gdyby skrytobójczyni postanowiła zaatakować z zaskoczenia. Niewiele się pomylił. Zeskoczyła z pobliskiego drzewa, ale szczęśliwie, w ostatniej chwili, przeturlał się na bok. Asasynka jednak nie miała tyle szczęścia.  Boleśnie spadła i tracąc równowagę, wylądowała na wystających korzeniach.

   Teraz Liadan miał szansę. Dopadł do niej, próbując ogłuszyć, przez uderzenie rękojeścią sztyletu.Aithne uskoczyła przed atakiem, zataczając się. Liadan rzucił się na nią ponownie, przyciskając jej ręce do ziemi i siadając okrakiem na biodrach. Skrytobójczyni próbowała się wyrwać. Szarpała, kłapała zębami, wbijała paznokcie w trzymające ją dłonie. Wreszcie, wykorzystując chwilę nieuwagi, przyłożyła czoło do głowy Liadana. Wystarczyła sekunda, a przed oczami hrabiego przeleciały setki obrazów. Płomienie trawiące posiadłość, krzyki rodziców, Vanessa w kałuży krwi, nasączone trucizną jabłka, sztylety przeszywające jego ciało, kolce róż wydrapujące oczy, ciemność, panika, stos kości, obraz z jego własną twarzą, namalowany krwią, zniekształcone lica samej śmierci. Ból. Panika. Krew, mnóstwo krwi. Umysł Liadana był pod jej władzą. Mogła doń wpuścić każdy ból i strach jaki przeżyła. Kompletnie zdany na jej władzę zaczął słabnąć, a uścisk na rękach złagodniał. Aithne wydostała się spod niego, charcząc wściekle, ale nim zdążyła uciec, ktoś złapał ją za kostkę i pociągnął na ziemię.

-Nie myśl nawet… że… ze mną wygrasz… podstępna wiedźmo - Liadan dźwignął się na nogi. Nie chciał tego robić, ale asasynka posunęła się za daleko. Wymierzył jej cios w brzuch, tak silny, że zemdlała. Potworne wizje znikły, a Aithne bezwładnie opadła na ziemię.

 Hrabia dla bezpieczeństwa związał jej ręce i nogi. Musiał podać jej antidotum na piekielną mieszankę. Po tym wszystkim co się stało czuł się za nią odpowiedzialny. Wreszcie przerzucił asasynkę przez ramię i ruszył szukać drogi, próbując jednocześnie pozbyć się resztek wizji z umysłu.

***************

 Po dobrej godzinie siłowania się z bezwładnym ciałem Aithne, Liadan dotarł do wyłożonej kamieniami ścieżki, po której powoli toczył się niewielki wóz.

-Dobry człowieku!- Krzyknął Liadan - Czy zmierzasz może do miasta?

Woźnica zatrzymał się, lustracjąc wzrokiem bogaty strój Liadana

-Wsiadają - machnął lekceważąco ręką

- Dziękuję - skłonił się Liadan, kładąc Aithne na wozie - Gdzie mogę tu znaleźć pomoc medyczną, oraz miejsce gdzie moja towarzyszka może odpocząć?

- Eh, panie… Najbliżej to mogą tylko zakonnice. Klasztor za wzgórzami jest, jak zapłacą to zawiozę

Hrabia zagryzł wargi, wyskubując kilka monet z kieszeni. Woźnica poweselał i pospieszył konie.

*************

 Trzymając Aithne na rękach, Liadan zapukał w masywne wrota. Otworzyła im korpulentna kobieta o siwych włosach.

-Siostro - zaczął hrabia - Moja przyjaciółka potrzebuje pomocy, czy moglibyśmy zatrzymać się tutaj na noc?

- Mężczyzn nie wpuszczamy.

Edgar i bzdury o szpiegachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz