18

5.8K 316 18
                                    

EVA

Koszmary i Przebudzenia

Zaczęłam rozmyślać o tym wszystkim. Jak mogłam nie zauważyć, że te numery się różniły od siebie. Zazwyczaj, zwracałam uwagę na takie szczegóły. Gdybym miała chociaż jeden numer telefonu zapisany, to bym się bez problemu zorientowała, a tak to, łatwo zostałam złapana w pułapkę Bellucciego.

– Teraz mi wierzysz, że nie chciałem zrobić ci krzywdy, Evo? – Dość długą ciszę przerwał kierowca Jaguara. Odwróciłam się od szyby i spojrzałam w jego stronę. Jego oczy były pełne determinacji i szczerości, jakby naprawdę zależało mu na moim zaufaniu.

– W jakimś procencie ci wierzę. Skąd Angelo wiedział o tobie? – musiałam dowiedzieć się jak najwięcej, aby zrozumieć, jak doszło do tej skomplikowanej sytuacji.

– Znam go od kilku lat – kolejne zaskoczenie. Jego głos był spokojny, ale wyczuwałam w nim nutę zmęczenia. – Kiedyś opowiedziałem mu o tobie. To dzięki niemu wiedziałem, gdzie mieszkasz. Jednak on miał inny plan. Chciał mi ciebie zabrać i mieć tylko dla siebie.

– To w takim razie znasz jego żonę? – próbowałam złapać go na jakimś kłamstwie, chociaż podświadomie czułam, że mówi prawdę.

– Widziałem Monic tylko raz – spojrzał w lusterko na kobietę, która przysłuchiwała się naszej rozmowie z tylnego siedzenia.

– Kogo widziałam? – zaspanym głosem zadała pytanie Monic, unosząc głowę z fotela. Jej oczy były ciężkie od zmęczenia, ale wyraźnie zaciekawione.

– Mnie. Poznaliśmy się u was w domu na przyjęciu świątecznym – ze szczegółami opowiedział, gdzie i jak mieli ze sobą styczność. Jego głos był miękki i pełen wspomnień, jakby każde słowo przenosiło go z powrotem do tamtej chwili.

– Teraz pamiętam. To ty miałeś być wspólnikiem Giovanniego – Monic westchnęła, jakby dopiero teraz wszystkie puzzle zaczynały do siebie pasować.

– Dobrze, że posłuchałam Evy i jesteś tu z nami. – powiedział mężczyzna.

Nathaniel, spojrzał w lusterko, posyłając uśmiech Monic. Jego twarz była pełna łagodności, jakby chciał pokazać, że jest kimś, na kogo można liczyć w trudnych chwilach.

Z nadmiaru wrażeń i informacji, zasnęłam, nawet nie wiedząc, kiedy. Moje myśli krążyły wokół wszystkiego, co się wydarzyło, a moje ciało poddało się zmęczeniu. W półśnie czułam, jak samochód sunie po autostradzie, a rozmowy w tle stają się coraz cichsze.

NATHANIEL

Spojrzałem na śpiącą Evę. Jej twarz była spokojna, a delikatne rysy podkreślały jej piękno, które wydawało się jeszcze bardziej widoczne niż kiedykolwiek wcześniej. Pamiętam czasy szkolne, kiedy przechadzała się korytarzem z książkami przyciśniętymi do piersi, jakby to one były jej tarczą przeciwko złośliwym komentarzom i śmiechom innych uczniów. Już wtedy widziałem jej piękno, które skrzętnie ukrywała przed światem. Była jak kwiat, który potrzebował czasu, by rozkwitnąć.

Większość uczniów naśmiewała się z niej, a ja nigdy nie rozumiałem, dlaczego. Była piękna, mądra i zadziorna, miała w sobie coś, co przyciągało moją uwagę. Chciałem się z nią umówić, poznać ją bliżej, ale presja ze strony kolegów była zbyt silna. Oni robili sobie żarty również ze mnie, a ja, młody i niepewny, bałem się być inny, bałem się przeciwstawić. Bywałem dla niej okropny, próbując się dopasować do reszty, i wiele razy dostawałem za to po twarzy od niej. Pamiętam, jak w końcu udało mi się zaprosić Evę na bal. Myślałem, że to będzie nasz moment, nasza szansa na coś pięknego. Ale znowu zawiodłem. Uciekła, zostawiła mnie tak jak ja ją zostawiłem w przeszłości. Nie odpisywała na SMS–y, nie odbierała telefonów. Po zakończeniu szkoły wyjechała, a ja czułem, jakby z mojego życia zniknął promyk słońca. Jej przyjaciółka, Gabi, nie chciała mi zdradzić, gdzie była. Wręcz przeciwnie, zrobiła mi awanturę i zwyzywała od najgorszych. Miała rację. Zasłużyłem sobie na to, bo okazałem się dupkiem i nie zadbałem o dziewczynę, którą kochałem. Byłem głupim chłopczykiem, niemającym swojego zdania. Wolałem słuchać i robić to, co mi inni mówili, ale to nie było moje usprawiedliwienie, bo byłem tchórzem.

Sam również wyjechałem z miasta i zacząłem naukę we Włoszech. Tam poznałem Angelo i jego przeklętą rodzinkę. Byłem na tyle zdolny i mądry, że otworzyłem swoją firmę. Zajmowałem się różnymi oprogramowaniami, aż w końcu dostałem szansę stworzenia czegoś swojego. Odniosłem sukces i zaczynałem zarabiać duże pieniądze. Otworzyłem kolejną filię firmy. Jedną straciłem przez Giovanniego. Chciał się staruch wzbogacić, ale mu się nie udało. Zaproponował mi współpracę, ale nie byłem taki głupi i się nie zgodziłem.

Angelo przekazał mi informację na temat Evy Morgan i wyjechałem, chcąc odzyskać to, co straciłem. Zatrudniła mnie sama w firmie, a ja mogłem podziwiać jej jeszcze piękniejszą urodę. Na samym początku jej nie poznałem, dopiero jak się odezwała, jej głos cudownie zabrzmiał w moich uszach. Wszystkie uczucia, jakie do niej żywiłem, na nowo się ujawniły, ale z większą mocą. Zacząłem pisać do niej SMS–y, nie ujawniając, kim byłem. Chciałem, by na nowo się we mnie zakochała. Ten drań Angelo wszystko zepsuł. Porwał moją siostrę i robił wszystko, abym nie miał dostępu do Evy. Musiałem ratować siostrę, a w tym czasie on skradł mi moją miłość.

Chciałem ratować Evę, dlatego napisałem i mniej więcej wytłumaczyłem, kim był Angelo Bellucci. Pragnąłem ją ochronić przed tym tyranem. Gdyby dowiedziała się, że to ja pisałem do niej, to by nie dałaby mi szansy. Teraz miałem ją u swojego boku w samochodzie. Wszystko bym oddał, by tylko była szczęśliwa i uśmiechnięta.

Patrzyłem na nią, a wspomnienia z przeszłości napływały falami. Przypomniałem sobie dzień, kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem, jej niepewny uśmiech, gdy podawała mi dłoń na powitanie. Jej zapach, jak kwiaty rozkwitające na wiosnę, przywoływał najpiękniejsze chwile z mojej młodości. Wtedy byłem zbyt młody i głupi, by to docenić. Dziś byłem innym człowiekiem, gotowym walczyć o nią, o naszą przyszłość. Nie mogłem przestać myśleć o tym, jak zmarnowałem swoją szansę w szkole. Jak uciekałem od swoich uczuć, kryjąc się za maską obojętności i złośliwości. Byłem jednym z tych, którzy śmiali się z niej, tylko po to, by nie być obiektem kpin. Każdy raz, kiedy widziałem ból w jej oczach, czułem się, jakbym wbijał sobie nóż w serce. Ale teraz, patrząc na nią, wiedziałem, że muszę to naprawić. Z całych sił pragnąłem, by miała lepszą przyszłość. Przysiągłem sobie, że zrobię wszystko, by już nigdy więcej nie musiała cierpieć. Była warta każdej walki, każdej ofiary. Jej szczęście było teraz moim celem. Spojrzałem na nią jeszcze raz, obiecując sobie, że tym razem nie zawiodę.

– Obiecuję, Evo – wyszeptałem, ledwo słyszalnie, żeby jej nie obudzić. – Obiecuję, że już nigdy więcej cię nie zranię.

Należymy do siebie - Korekta (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz