19

5.6K 288 10
                                    

EVA

Między Przeszłością a Przyszłością

Obudziłam się, czując chłodne powietrze muskające moje ciało. Dreszcze przeszły mi po plecach, gdy zorientowałam się, że obok na łóżku nie było Nathaniela. Jego nieobecność wywołała we mnie mieszane uczucia – z jednej strony odczułam ulgę, a z drugiej zaniepokojenie. Odwróciłam się w stronę okna i stwierdziłam, że pogoda była paskudna. Deszcz padał i wiał wiatr, a krople spływające po szybie przypominały mi o moim własnym, burzliwym wnętrzu. Przykryłam się mocniej kocem, próbując, choć na chwilę zignorować chłód, który zdawał się przenikać nie tylko moje ciało, ale i duszę.

 Moje samopoczucie było identyczne jak ten dzień. W moim życiu, przez chwilę świeciło słońce, by później zgasnąć i skryć mnie w szarości dnia codziennego. Nigdy nie miałam lekko, a teraz wszystko szło pod górę. Odkąd zaczęłam studia, świat wydawał się piękniejszy. Gdy weszłam w prawdziwą dorosłość, zaczęły się komplikacje. Związek z Harrym, znajomość z Angelo i jeszcze powrót Nathaniela. Każdego z nich, kochałam na swój sposób. Harry'ego za jego dobroć i wielkie serce. To on pokazał mi, na czym polegało piękno miłości. Angelo, za to udowodnił, że to, co z pozoru wydaje się cudowne, okazuje się złudzeniem. Nathaniel, pierwszy chłopak, w którym się zakochałam i który złamał mi serce. Po kilku latach zjawił się ponownie, by kolejny raz namieszać mi w głowie. Trzech mężczyzn i każdy był inny. Jeden mnie kochał, drugi okazał się psycholem, a trzeci prześladował mnie. Tylko pozazdrościć urozmaicenia partnerów.

 W końcu, po dłuższym rozmyślaniu, wygramoliłam się z łóżka. Wzięłam szybki prysznic, uczesałam włosy i się umalowałam. Podeszłam do bagaży, których nie zdążyłam rozpakować i wyjęłam spodnie oraz sweter. Gotowa, wyszłam z pokoju. Na dole było słychać śmiechy. Zeszłam i zobaczyłam Monic z Nathanielem, którzy z zadowoleniem, szykowali śniadanie.

– Już wstałaś? – pierwsza, zauważyła mnie Monic.

– Chyba najwyższa pora – odpowiedziałam z udawanym uśmiechem, starając się ukryć uczucia, które kłębiły się we mnie od rana.

– Siadaj, zaraz będzie jajecznica – powiedział Nathaniel, nie patrząc nawet w moją stronę. Jedynie podśmiewał się razem z Monic. Najwyraźniej, dochodzili do porozumienia lepiej niż ja z nim.

– Nie będę jadła – rzuciłam, wychodząc z domu. Nie miałam ochoty na jedzenie ani na patrzenie na ich rozweselone twarze.

 Na szczęście, deszcz przestał padać i mogłam zwiedzić plac przed domem, który był pięknym, zielonym ogrodem. W koło rosły różnorodne kwiaty o zachwycających barwach, zdobiące rabatki i ogromne donice. Po wschodniej stronie znajdował się duży skalniak oraz różnego rodzaju krzewy ozdobne. Z południowej strony było oczko wodne, w którym wyrastały lilie, otoczone skalniakami, drzewami i krzewami. Z północnej strony stała altana wypoczynkowa, również obsadzona kwiatami i krzewami. Wszystko wyglądało pięknie, a ja poczułam się w tym miejscu bardzo spokojnie. Usiadłam pod altaną i wsłuchiwałam się w cudowną ciszę, przerywaną jedynie śpiewem ptaków. Uwielbiałam takie miejsca, w których można było się odprężyć i uciec od zgiełku zmartwień. Jednak nawet tutaj, nie mogłam przestać myśleć o Nathanielu.

 Dom, jak i powierzchnia ogrodu, były piękne. Skąd Nathaniel miał na to wszystko pieniądze? Przecież jego rodzice nie byli zanadto majętni, a on sam nie kwapił się, by cokolwiek osiągnąć. Być może przez te sześć lat odniósł jakiś sukces, o którym ja nic nie wiedziałam. Jednak, gdyby tak było, to nie zatrudniłby się w firmie Samuela. Nie mógłby zrobić tego wyłącznie z mojego powodu. Nadal było sporo niewiadomych, na które nie znałam odpowiedzi.

Należymy do siebie - Korekta (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz