20

5.4K 291 4
                                    

EVA

Walka o Spokój

Obudziłam się wcześnie rano, gdy świat jeszcze spowity był ciszą, a reszta domowników pogrążona w głębokim śnie. Słońce dopiero wstawało, rzucając pierwsze złote promienie na ogród za oknem. Od zawsze kochałam te chwile przed świtem, kiedy wszystko zdawało się możliwe. Poprzedniego dnia, podczas spaceru po ogrodzie, moją uwagę przyciągnął samochód stojący w garażu. Był to stary, ale wciąż sprawny Jeep, który od dawna nie ruszał się z miejsca. Wiedziałam, że muszę znaleźć kluczyki, jeśli chciałam wykorzystać tę okazję.

 Przeszukałam wszystkie możliwe miejsca – szafki w kuchni, szuflady w salonie, a nawet stare pudełka na strychu – jednak kluczyków nigdzie nie było. Wtedy przypomniałam sobie, że często kluczyki były zostawiane w samochodzie. Nadzieja zapłonęła w moim sercu. Szybko ubrałam się w jeansy, białą bluzkę i wygodne buty. Chwyciłam torebkę i telefon, po czym ruszyłam do garażu.

 Kiedy otworzyłam drzwi garażu, poczułam przyjemny chłód poranka. Mrok wewnątrz rozświetliłam światłem z mojego telefonu. Podbiegłam do Jeepa i sprawdziłam, czy kluczyki są w stacyjce.

– Bingo – szepnęłam do siebie z triumfem, widząc je na miejscu.

 Usiadłam na fotelu kierowcy i przekręciłam kluczyk. Silnik zaskoczył, ale tylko na moment. Jeep odmówił współpracy. Zdesperowana, spróbowałam ponownie.

– Cholera, nie rób mi tego – mruknęłam, czując jak moje serce bije coraz szybciej. Za trzecim razem silnik w końcu zaskoczył i rozległ się znajomy dźwięk pracy maszyny. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Wyjechałam z garażu i skierowałam się na główną drogę, oddalając się od domu Nathaniela.

Kilka kilometrów dalej zatrzymałam się na poboczu, żeby zrobić to, co planowałam. Wyjęłam telefon i wybrałam numer.

– Eva? – głos w słuchawce był pełen niedowierzania i ulgi – To naprawdę ty, kochana moja – słysząc te słowa, poczułam wstręt.

– Słuchaj, za godzinę w kawiarni koło mojej dawnej pracy – powiedziałam stanowczo, nie czekając na odpowiedź i się rozłączyłam.

 Na szczęście, dobrze znałam miasto, więc dotarcie do kawiarni nie stanowiło problemu. Po drodze zahaczyłam o Harry'ego, by odebrać klucze do mieszkania. Harry, zawsze gościnny, chciał, żebym weszła i napiła się kawy. Z żalem odmówiłam, tłumacząc się pośpiechem. Do kawiarni dotarłam dziesięć minut przed czasem. Zamówiłam sobie kawę i kawałek ciasta, rozglądając się po wnętrzu. Było już sporo ludzi, mimo wczesnej godziny. Wybrałam miejsce obok dużej grupy, chcąc czuć się bezpieczniej.

 W końcu wszedł on. Angelo, ubrany w jasne jeans, podkoszulek oraz czarną bluzę, a na głowie miał czapkę z daszkiem. Wyglądał inaczej niż zawsze, bardziej pospolicie. Nerwowo rozglądał się po kawiarni, szukając mnie wzrokiem. Gdy mnie zobaczył, jego twarz rozświetlił uśmiech.

– Witaj moja piękna, stęskniłem się za tobą – chciał mnie pocałować, ale zrobiłam unik.

– Zero spoufalania się – powiedziałam zimno.

– A co ty taka zimna? – jego oczy błysnęły dawnym uczuciem – Dlaczego uciekłaś?

– Jaki ty mało domyślny jesteś – zaśmiałam się, ale wewnętrznie wrzałam – Posłuchaj mnie – zaczynałam tracić cierpliwość. Jego twarz nagle się zmieniła, nabierając wyrazu nerwowości – Jeszcze raz zastraszysz Monic, a będzie z tobą źle.

– A teraz ty mnie posłuchaj suko, ona i jej dzieciak zdechną, tak jak i ty – jego głos przeszedł w szept, gdy chwycił mnie za dłonie, zadając mi ból.

– Puść mnie, bo zacznę krzyczeć – próbowałam zachować spokój, mimo że ból stawał się nie do zniesienia.

– Jesteś taka sama jak inne szmaty. Jesteś dziwką, która z każdym idzie do łóżka – jego słowa były jak cios. Wyrwałam się i wstałam.

– Jesteś zwykłym damskim bokserem, z którym trzeba zrobić porządek – powiedziałam, zabierając torebkę. Chciałam wyjść, ale on złapał mnie za nadgarstek.

– Zginiesz razem z tą wywłoką – nie wytrzymałam. Uderzyłam go w twarz z całej siły. Zatoczył się, uderzając o sąsiedni stolik. Na jego twarzy pojawiła się krew.

– Już po tobie Angelo. Zniszczę cię za te wszystkie krzywdy – powiedziałam z triumfem, a ludzie wokół nas patrzyli z zaskoczeniem. Wyszłam z kawiarni i zaczęłam biec do samochodu.

 Z samochodu obserwowałam, jak Angelo wychodził z kawiarni, rozglądając się wściekle. Wsiadł do auta i odjechał. Ja natomiast wyjęłam telefon z torby i sprawdziłam nagranie. Wszystko się nagrało. To był powód, dla którego spotkałam się z Angelo. Potrzebowałam dowodów jego gróźb i planowanego morderstwa. Miałam niezbite dowody. Teraz mogłam działać.

Należymy do siebie - Korekta (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz