23

5.5K 283 6
                                    

Eva

W potrzasku

Weekend dobiegł końca i mogłam wrócić do pracy, w której chciałam siedzieć do wieczora. Miałam zamiar wracać do domu Nathaniela tylko na spanie. Nie chciałam wpadać na zakłamaną Monic ani na Natha. Nie zamierzałam przeszkadzać im w układaniu ich wspólnego życia. Bolało mnie to, ale zawsze docenia się coś, jak to się straci. Tak było w moim przypadku. Gdybym nie była taka głupia, to może teraz obejmowałabym go, a on mnie. Leżelibyśmy razem, wtuleni w siebie i patrzyli sobie głęboko w oczy. Jednak Nathaniel wybrał inną drogę miłości, którą okazała się Monic.

Dlaczego on mnie wczoraj całował z oddaniem i czułością, jeśli kochał ją? Ocknęłam się z myśli, kiedy dojeżdżałam pod budynek firmy. Oczywiście, dwóch mężczyzn z ochrony jechało za mną. Zatrzymałam się na swoim miejscu i wysiadłam. Ktoś czymś we mnie rzucił. Odwróciłam się i zobaczyłam uciekającą postać w czarnej bluzie. Spojrzałam pod nogi i zobaczyłam zgniecioną kartkę zawiniętą w kamień. Schyliłam się i ją podniosłam. Moja ochrona pobiegła za postacią. Rozłożyłam kartkę i przeczytałam to, co było na niej napisane. Momentalnie ugięły się pode mną nogi. Musiałam oprzeć się o samochód, bo inaczej bym upadła.

Przede mną nie uciekniesz, Evo. Znajdę cię wszędzie. Nie wiesz, do czego potrafię być zdolny. Wkrótce znów będziesz moja. Odtąd żadna siła ani ochrona cię nie uchronią. Pamiętaj, że każdy twój krok jest śledzony, każda twoja decyzja analizowana. Nie możesz ukryć się przede mną, bo znam twoje słabości, twoje lęki. Wiem, co cię przeraża najbardziej. To tylko kwestia czasu, zanim znów będziesz moja, tak jak powinnaś była być od początku. Spójrz za siebie, spójrz na tych, którzy cię otaczają – nigdy nie będziesz mogła czuć się bezpieczna. Czas jest moim sprzymierzeńcem, a twoim wrogiem.

Ten człowiek był nieobliczalny. Bałam się o własne bezpieczeństwo.

Ochroniarz podszedł do mnie szybko, jego twarz pełna troski i determinacji.

– Nic pani nie jest? – zapytał, jego głos pełen zaniepokojenia.

– Nie, wszystko w porządku – odpowiedziałam, wyciągając do niego rękę, w której trzymałam kartkę – On to zostawił.

Ochroniarz szybko przeczytał notatkę, a jego brwi zmarszczyły się w skupieniu. Jego twarz przybrała poważny wyraz, a w oczach pojawiła się determinacja. Bez zwłoki wyjął telefon i zadzwonił do swojego przełożonego, pana Holmana, który obecnie zajmował się całą sprawą. Jego głos, choć profesjonalny, zdradzał cień niepokoju.

– Musimy wracać – powiedział stanowczo, patrząc na mnie z determinacją w oczach.

– Ale ja nie mogę. Mam za godzinę spotkanie – powiedziałam, starając się, aby mój głos brzmiał pewnie, choć w środku czułam się roztrzęsiona. Bałam się, ale nie zamierzałam się chować. Musiałam wypełnić swoje obowiązki. To był jedyny sposób, aby nie czuć się bezradną.

– Pójdziemy do pani szefa i przedstawimy, jak wygląda sytuacja – jego głos był nieugięty, jakby próbował przekonać nie tylko mnie, ale i samego siebie, że to najlepsza opcja.

– Ty wykonujesz swoją pracę, a ja swoją – odparłam z determinacją, odwracając się na pięcie i wsiadając do windy. Zignorowałam jego protesty, mimo że wiedziałam, że ma rację.

– Proszę poczekać, panno Morgan! – jego ton był niemal błagalny, ale nie miałam czasu na dyskusje. Ochroniarz próbował mnie dogonić, ale drzwi windy zamknęły się tuż przed jego nosem.

Z bijącym sercem i myślami pełnymi niepokoju, udałam się do biura. Na moim piętrze panowała cisza, przerywana tylko szumem klimatyzacji. Mijając kolejne biurka, czułam spojrzenia współpracowników, pełne troski i ciekawości. W końcu dotarłam do gabinetu Samuela.

Należymy do siebie - Korekta (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz