11

6.8K 336 39
                                    

EVA

Prawda Ukryta Za Maską

Zanim opuściłam pokój, zatrzymałam się przed lustrzaną toaletką, aby dokończyć makijaż. Delikatny róż na policzkach podkreślił rumieńce, a lekko połyskująca pomadka nadała ustom subtelny wygląd. Skupiłam się na każdym szczególe, pragnąc, aby mój wygląd był niezapomniany.

Włosy ułożone w delikatny kok odsłaniały delikatną linię mojej szyi. Nie chciałam zbyt skomplikowanej fryzury, tylko coś, co podkreślałoby elegancję i finezję.

Suknia, którą założyłam, emanowała delikatnością i lekkością, dając efekt płynności i swobody. Jej lejący materiał, o subtelnym połysku, falował delikatnie w rytmie każdego ruchu.

Sukienka opadała swobodnie, podkreślając naturalne kształty mojej sylwetki. Materiał, przypominający jedwab, miękko układał się w delikatne plisy, dodając elegancji i wyjątkowego uroku. Kolor écru nadawał całości delikatności, podkreślając jednocześnie moją delikatną skórę.

Wycięcie na plecach, choć subtelne, wprowadzało do kreacji nutę zmysłowości, odkrywając jednocześnie kawałek skóry. W tym przypadku postawiłam na wygodne szpilki, które podkreślały lekkość całej stylizacji, sprawiając, że mogłam swobodnie tańczyć i cieszyć się każdą chwilą.

Zarzuciłam elegancki szal na ramiona, który oplatał mnie delikatnie. Ostatnim akcentem przed wyjściem było delikatne skropienie się perfumami. Opuściłam pokój, ale zanim zdążyłam zrobić krok w kierunku korytarza, wpadłam na kogoś.

- Przepraszam. – wydukałam i spojrzałam na osobę.

Przede mną stał przystojny mężczyzna po trzydziestce, ubrany w elegancki granatowy garnitur z rozpiętą marynarką i idealnie skrojoną białą koszulą. Jego włosy miały odcień blond, układając się starannie na głowie, a zielone oczy wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem. Stał pewnie, emanując pewnym siebie wdziękiem, a spojrzenie przesunął od mojej głowy aż do stóp, sprawdzając w ten sposób moją kreację.

- Nic się nie stało. – odparł spokojnie, przechylając głowę na bok – Jestem Joshua. – wyciągnął dłoń w moim kierunku.

- Miło mi, Eva. – podałam mu rękę, czując delikatne uściski jego dłoni.

- Domyślam się, że wybierasz się na bal? – zapytał, uroczo się uśmiechając.

- Tak. – odpowiedziałam, a jego uśmiech rozbłysnął jeszcze bardziej.

- Czy mogę ci towarzyszyć? – zapytał, unosząc lekko brwi. Stwierdziłam, że czemu nie. W końcu byłam tu sama i do tego jeszcze w obcym miejscu.

- Będzie mi bardzo miło. – przyjęłam jego ofertę i delikatnie wzięłam go pod ramię, schodząc razem w dół.

W salonie panowała gwarna atmosfera. Angelo siedział na wygodnej kanapie, otoczony swoimi rodzicami oraz uściskiem swojej żony, która zawisła na jego szyi, śmiejąc się i szepcząc mu coś do ucha w tonie rozkosznego zauroczenia. Ich wspólna radość była trudna do zignorowania. W miarę jak Angelo podnosił wzrok, zauważył mnie stojącą w drzwiach. W jego błękitnych oczach odbijał się żar i podziw. Zerwał się z miejsca, a uścisk żony zwolnił. Zdecydowanym krokiem ruszył w moją stronę, a wzrok pełen emocji świadczył o chęci rozmowy.

- Evo, możemy porozmawiać? – Angelo chwycił mnie za łokieć.

- Nie mam teraz ani ochoty, ani czasu. – spojrzałam na niego z wyrazem pogardy – Zresztą towarzysze Joshua na balu.

- Braciszku – Monic podeszła do mężczyzny i rzuciła mu się na szyję – Nic nie powiedziałeś, że jesteś.

- Nie było czasu. – oderwał ją od siebie.

- Idziesz z tą dziwką na bal, która uwodzi zajętych mężczyzn? – Gdyby wzrok mógł zabijać, to upadłabym martwa na podłogę.

- Monic, zamknij się w końcu! – Wkurzony Angelo wrzasnął na żonę.

- A ty to jej obrońcą jesteś? – powiedziała wściekle do męża.

- Idziemy. – Angelo szarpnął ją i wyszli. Jednak przy drzwiach się zatrzymał i spojrzał na mnie łagodnie.

- Rozumiem, że poznałaś moją szurniętą siostrę. – ponownie wziął mnie pod ramię.

- Niestety tak.

- Muszę powiedzieć ci w tajemnicy, że nikt za nią nie przepada. – uśmiechnął się i wyszliśmy.

Wcześniej wyszli państwo Bellucci, zachowując wyraźną bliskość i wzajemne zainteresowanie sobą. Ich oczy były pełne czułości, a gesty świadczyły o silnych więziach. Na szczęście uniknęli usłyszenia gwałtownej wymiany słów z Monic, pozostając w swoim romantycznym świecie.

- Powiedz mi, co ciebie sprowadza do Włoch? – zagadał pierwszy.

- Praca – odparłam, unosząc lekko brwi – Ale jutro już wyjeżdżam.

- Szkoda, bo chciałbym poznać cię bliżej. – czy tu byli tylko mężczyźni, którzy robili do mnie maślane oczy?

- Przykro mi, ale może kiedy indziej się poznamy bliżej. – próbowałam zachować dyplomatyczną rezerwę.

- A skąd pochodzisz?

- Mieszkam w Nowym Jorku, ale zamierzam się przenieść w inne miejsce.

- To przenieś się na Sycylię, wtedy mógłbym cię, Evo, lepiej poznać. – uśmiechnął się promiennie.

- Tak daleko, nie zamierzam się przeprowadzać – odpowiedziałam, zastanawiając się, czy to tylko kolejna próba flirtu, czy może coś więcej.

- A może zmienisz zdanie, gdy zobaczysz uroki Sycylii? – Joshua spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, jakby próbując przekonać mnie do swojej propozycji.

- Nie sądzę, żeby to miało wpływ na moją decyzję. – odparłam, próbując utrzymać neutralny ton.

- Szkoda. Chociaż, kto wie, może jeszcze się przekonasz. – odpowiedział, podnosząc rękę do gestu rozkładającego się krajobrazu.

Wtem dołączył do nas Angelo, a jego spojrzenie na Joshue było chłodne.

- Evo, czy mogę z tobą porozmawiać? - zapytał Angelo, ignorując obecność Joshuy.

- Czy nie widzisz, że rozmawiamy z panią? – wtrącił się Joshua.

- To moja sprawa, zostaw nas. – rzucił Angelo, a ja spojrzałam zdezorientowana z jednego na drugiego.

- Wybacz Angelo, ale nie mam ochoty. – spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem. – Chodź Joshua. – złapałam go za rękę i ruszyliśmy.

Joshua i ja oddaliliśmy się od Angelo, pozostawiając go samotnego na terenie ogrodu. Choć moje serce tętniło szybciej, postanowiłam nie dawać mu satysfakcji widząc moje rozterki.

- Dzięki za pomoc, Joshua. Ta sytuacja jest dla mnie trudna.

- Nie ma sprawy, Evo. – ucałował wierzch mojej dłoni. – Powiem ci tylko jedno, że Angelo nie jest mężczyzną dla ciebie. – spojrzałam na niego, ale nie miałam zamiaru wdawać się w dalszą dyskusję.

Przy wejściu do hotelu powitali nas dwaj eleganccy mężczyźni w staromodnych strojach, trzymając w dłoniach tajemnicze maski. Rozdawali je gościom, starając się dobrać odpowiednią dla każdego.

- Witamy na balu! Proszę przyjąć maskę – uśmiechnął się jeden z mężczyzn, trzymając kosz z różnorodnymi maskami.

Należymy do siebie - Korekta (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz