~ 32 ~

163 11 0
                                    


~~~ Lloyd ~~~

- O czym ty mówisz Emily? - spytałem zdezorientowany i uczyniłem kolejny krok w stronę dwójki nawzajem w sobie zakochanych

- To wszystko przez nas! To przez nas Rose tak się zachowuje! To przez nas rozbił się statek! To przez nas świat jest narażony na kolejne, wielkie niebezpieczeństwo! - brunetka mówiła bardzo szybko, a w jej oczach błysnęły łzy

Ciągle nie rozumiejąc o co chodzi, po prostu stałem tam i posyłałem im pytające spojrzenie. Jednakże ich poważne zachowanie udzieliło się również i mnie.

- Proszę, powiedzcie mi o co dokładnie chodzi?

Dziewczyna przez chwilę wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, ale szybko zacisnęła usta i ostatecznie podała mi książkę, którą podczas naszej rozmowy ściskała kurczowo w rękach. Rozpoznałem ją, jako jedną z tych przyniesionych dziś przez starszą z sióstr na Perłe. Była już otwarta na jednej ze stron. Wnioskując, iż to tutaj mogą znajdować się odpowiedzi na moje pytania, zacząłem czytać.

Na początku nie bardzo rozumiałem jaki jest sens czytanego przeze mnie dziennika. Podpis w prawym dolnym rogu świadczył, że rzecz ta należała do niejakiej Veronici Niver.
Mój wzrok sunął po słowach zapisanych ręcznie, a im bardziej zagłębiałem się w treść, tym więcej zaczynałem rozumieć. Elementy układały się w całość, ale ich końcowy efekt wcale mi się nie podobał.

- Nie. To niemożliwe. - wyrzuciłem z siebie

Spojrzałem na moich towarzyszy. Żaden z nich nie był w stanie zaprzeczyć. Na dodatek Cole wskazał na leżący wśród trawy miecz, który wyglądał na spalony.

- Znalazłem go w uszkodzonym silniku. Ta awaria to nie był wcale przypadek. Tylko sabotaż. Byliśmy wtedy w powietrzu więc jedynym wytłumaczeniem jest to, że zrobił to ktoś, kto był na statku. - wyjaśnił i podszedł bliżej Emily, która nie wyglądała najlepiej

- A co jeśli ona już...już... - nie dokończyła tylko przytuliła mocno szatyna

- Nie martw się. Coś na pewno wymyślimy. Zobaczysz, pomożemy jej. - pocieszał ją chłopak

Ja za to nie odzywałem się w ogóle. Po prostu stałem a moje spojrzenie wciąż było utkwione w starannym piśmie znajdującym się na kartkach. Docierały do mnie, jak w zwolnionym tempie, wszelkie nowe informacje i ogromne poczucie winy. Gdybym nie był taki uparty i nie chciał otwierać tych drzwi, nic by się nie wydarzyło! Teraz Rose jest w wielkich tarapatach. A to wszystko tylko i wyłącznie przeze mnie!

- Mama nigdy nam o tym nie mówiła. - wzięła ode mnie pamiętnik - Reszta stron jest pusta. Nie wiemy, co mogło się dziać po ostatnim wpisie. Ani jak można ją powstrzymać. O ile w ogóle można.

- Najlepszym rozwiązaniem jest teraz znalezienie pozostałych. Razem na pewno coś wymyślimy. No i wypadałoby się stąd jakoś wydostać. Może udałoby się nam znaleźć i naprawić częściowo statek. Przynajmniej tyle, żeby dał radę polecieć.

~~~ Emily ~~~

- Wydostaniemy się stąd dopiero, kiedy znajdziemy moją siostrę. Nie zostawię jej teraz samej. Na pewno musi być gdzieś w pobliżu. Wystarczy tylko... - uczyniłam jeden krok, lecz odrazu poczułam ból spowodowany kontuzją, więc syknęłam cicho

- Właśnie dlatego powinniśmy się stąd ewakuować. I to jak najszybciej. Sama czytałaś do czego ten demon może być zdolny. - chłopak pomógł mi utrzymać równowagę

Przez chwilę biłam się z własnymi myślami. Próbowałam znaleźć jakieś argumenty, które mogłyby poprzeć moją decyzję pozostania tutaj, jednakże nic nie przychodziło mi do głowy. Niestety, ale tym razem nie jestem w stanie nic zrobić. Westchnęłam głośno. Cole ma rację. Muszę mu zaufać i wierzyć, że wszystko będzie dobrze.

Spojrzałam na Lloyd'a. Blondyn już dłuższą chwilę wydawał się być nieobecny podczas naszej rozmowy. Zamiast tego spoglądał niemrawo przed siebie.

- To nie Twoja wina Lloyd. - był dość blisko, żebym mogła położyć mu rękę na ramieniu - Nikt z nas przecież nie mógł o tym wiedzieć. A szczególnie nie ty.

- Ale gdybym nie wpadł na ten idiotyczny pomysł, nic by się nie wydarzyło. Poza tym powinienem zorientować się już wtedy, w parku, że coś jest nie tak. Przepraszam Cię. - zwiesił głowę

Nie miałam pojęcia co mogę jeszcze powiedzieć. Zamiast próbować wyrazić emocje w słowach, po prostu przyciągnęłam tą dwójkę w mocny uścisk. Zamknęłam oczy, próbując wyzbyć się negatywnych myśli, które zaprzątały mi głowę. Bez przerwy powtarzałam sobie jedno i to samo zdanie.

Uratujemy ją.

~~~ ??? ~~~

Już od godziny przedzieram się przez ten przeklęty las! Że też musiał on sobie upodobać takie miejsce na kryjówkę. Najchętniej w ogóle bym z nim nie współpracowała, ale nie mam wyjścia. Jeśli chcę zachować wystarczająco sił, by móc już na zawsze kontrolować tą nędzną dziewczynę, potrzebuję właśnie jego pomocy. Cóż za ironia.

W oddali zaczynałam dostrzegać dwie sylwetki. Przyśpieszyłam kroku i już po chwili widziałam ich dokładnie. Na początku ich spojrzenia były wobec mnie nieufne. W końcu, co się dziwić? Jestem w ciele osoby, która miała ich rzekomo pokonać.

- No i na co się tak gapicie? - spytałam ostro, gdy trwało to już ciut za długo

- Ten charakterek rozpoznam wszędzie. - oświadczył główny pomysłodawca planów, które wciąż były udaremniane przez kolorową bandę w piżamach

- A ja twoją obleśną twarz Vander. Lepiej się sprężaj. Im szybciej wywiążę się z tej rodowitej umowy, tym prędzej będziemy mogli się rozejść.

- A dlaczego to tak Ci się spieszy opuszczanie nas. Mogłabyś się bardzo przydać w naszych szeregach. - odparł drugi z nich, głaszcząc przy okazji swojego wilka

- Podziękuję. Zależy mi tylko na tym, by dotrzymać paktu. Jeszcze nigdy nie byłam tak blisko uwolnienia się raz na zawsze od niematerialnej postaci. Co prawda, ta mała wciąż próbuje ze mną walczyć, ale to i tak nic nie da.

- Na twoim miejscu zachowałbym czujność. Jak myślisz, dlaczego to ona została wybrana? Czemu nie jej siostra? Odpowiedź jest prosta. Ona ma w sobie więcej siły niż może nam się wydawać. I kto, jak kto, ale to ty powinnaś o tym wiedzieć najlepiej. I nie warto zapominać też o ninja. Zrobią wszystko, żeby ocalić swoją przyjaciółkę. - czarnowłosy zmrużył gniewnie brwi

Słysząc te porady, roześmiałam się głośno. Wyjęłam z kieszeni pogiętą kartkę i rozprostowałam ją.

- A jak oni niby mają mnie powstrzymać, skoro nawet nie wiedzą jak. - pomachałam im papierem przed oczami

Wystawiłam przed siebie rękę. Po chwili pojawił się na niej fioletowy płomień. Przybliżyłam do niej świstek. Wystarczyło parę sekund, by cała jego powierzchnia zajęła się ogniem. Ze zwycięskim uśmiechem patrzyłam, jak ostatnia nadzieja, tych jej pożal się przyjaciół, zamienia się w pył i zostaje zabrana przez mocniejszy wiatr.

Teraz już nikt mnie nie powstrzyma.

**********

Ninjago - NierozłączneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz