~ 19 ~

446 28 3
                                    


~~~ Rose ~~~

- Jeszcze raz wielkie dzięki za pomoc! Gdyby nie wy to dyro zadzwoniłby do moich starych. Na pewno dostałabym karę. Mogliby mi nawet zabrać Tadzia! Nie przeżyłabym tego. Co prawda mam jeszcze mojego węża. Pamiętasz Nya? Tego, za którym ganiałyśmy po calusieńkiej szkole. Uwierzysz, że schował się w toalecie? Do tego męskiej. Niestety nie mogłam liczyć na pomoc żadnego chłopaka, gdyż ci byli zajęci wianiem, gdzie pieprz rośnie, gdy tylko usłyszeli, że mamy węża na wolności. Rozumiesz to? Żaden mi nie pomógł! Żaden! Musiałam tam wejść. To była najgorsza rzecz jaką musiałam zrobić! Gdybyś ty widziała to co ja. Fuj! Do dzisiaj mam traumę. Po tym strasznym wydarzeniu przez dwa miesiące próbowałam przekonać dyrektora, by coś z tym zrobił. Sama chciałam pójść tam i oblać wszystko kwasem, ale myśl, że musiałabym tam wchodzić jeszcze raz, odebrała mi zapał do tego pomysłu. A, ponieważ nie chciało mi się parodować jak głupia z tym kwasem cały dzień, wpadłam na pomysł by zostawić go w schowku woźnego. No ale później okazało się, że nie można przynosić do szkoły takich rzeczy. Mama zrobiła mi w domu wykład o tym jakie to było nieodpowiednie i niebezpieczne. Ale ja jej nie słuchałam. Zastanawiałam się nad imieniem dla mojego ukochanego węża. I postanowiłam nazwać go Edward! Podoba wam się? No jasne, że tak. Jestem świetna w nazywaniu zwierząt. A tak w ogóle też się dziwicie, że ten dzień tak szybko zleciał? A dopiero co śmiałyśmy się z dyrektora i jego arachnofobii. To był genialny pomysł Rose! Teraz już wiem jak mogę go szantażować. I dzięki, że zaprosiłaś mnie do siebie. Jak już zaczną się wakacje, to może wybierzemy się razem do parku wodnego. Co wy na to? Będziemy się szałowo bawić. A czy twoja siostra jest teraz w domu? Chętnie ją poznam. No i ktoś musi jej opowiedzieć o tym jak jej wspaniała siostra wraz z przyjaciółką stanęły na wysokości zadania i uratowały przerażonych uczniów klasy 2c przed malutką, niegroźną Tarantulą. Jestem pewna, że skona ze śmiechu. - Clarisse zaśmiała się na samo wspomnienie dzisiejszego ranka

Odkąd wyszłyśmy ze szkoły buzia jej się nie zamykała. Mi to nie przeszkadzało, ale co innego mogę powiedzieć o Nyi. W końcu chodzi z nią do klasy o wiele dłużej niż ja. Pewnie już jej się przejadło to ciągłe nawijanie dziewczyny.

Gdy dotarłyśmy do domu zastałyśmy w nim Emily.

- Już myślałam, że nigdy z tej szkoły nie wrócisz.

- A gdzie jakieś " Cześć " lub " Nawet nie wiesz jak stęskniłam się za moją ukochaną siostrą, która do tego jest najlepszym wsparciem w sprawach sercowych ". - puściłam jej oczko

- Chciałabyś.

- Ty jesteś Emily, tak? Jestem Clarisse. - podała jej rękę - Nie wiedziałam, że twoja siostra jest zakochana Rose. Kim jest ten szczęściarz?

- To taki jeden z jej klasy. Bardzo do siebie pasują. Wiesz, że nawet byli już na swojej pierwszej randce. - zaśmiałam się

- Nie gadaj! I jak było? Musisz mi wszystko szczegółowo opowiedzieć! - piszczała

- Rose trochę wyolbrzymia niektóre sprawy. Po pierwsze to nie była żadna randka tylko przyjacielskie spotkanie. A po drugie nie tylko ja z nas obecnych tutaj jestem w kimś zakochana. - odparła

- Oj Ems. Grabisz sobie. - ostrzegłam ją

- No nie mów, że ty też się w kimś bujasz! Ale czad!

Zapowiada się długie popołudnie.

******

- No to widzimy się jutro w szkole! Musisz mi jeszcze sporo opowiedzieć! Na razie!

Gdy w końcu Clarisse sobie poszła, odetchnęłyśmy z ulgą. Nya zmyła się już godzinę temu tłumacząc się jakąś mega ważną sprawą. Choć i tak obydwie wiemy, że po prostu miała już dość ciekawości przyjaciółki.

Za to my przez parę godzin byłyśmy pod ogniem pytań. A to o to w kim jesteśmy zabujane, a to o naszą wcześniejszą szkołę.

Na szczęście zapadał już wieczór i szatynka musiała iść.

Mimo późnej godziny wciąż było całkiem ciepło. Wyszłam, więc do ogródka i usiadłam na huśtawce. Po chwili dołączyła do mnie moja siostra.

- Masz naprawdę dziwnych znajomych. - zaczęła rozmowę

- Teraz to też i twój znajomy. Jak na pierwsze spotkanie wyciągnęła od ciebie sporo informacji. Głównie o temacie sercowym.

- Już się boję jej następnej wizyty.

- Daj spokój. Przyzwyczaisz się. - westchnęłam

Przez kilka minut panowała cisza. Zakłócał ją jedynie śpiew ptaków.

- No dobra gadaj, co cię trapi? - spytała podnosząc jedną brew do góry

- Ale o co ci chodzi?

- Od dobrych paru minut nie padło z twoich ust ani jedno słowo. Zbyt dobrze Cię znam, by nie zauważyć, że coś jest nie tak. Powiesz mi?

- To nic. Po prostu... - oparłam głowę na rękach - Dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać nad sprawą bardzo istotną.

- Jaką?

- Chodzi o naszych rodziców. Ciekawi mnie czemu nie powiedzieli nam o tym, że są mistrzami żywiołów.  A może mieli to w planach, ale ten wypadek wszystko zepsuł? I jak to w ogóle z nimi było? No bo wiesz, teraz to my mamy ich moce i mimo, że wcześniej o nich nie wiedziałyśmy to radzimy sobie całkiem nieźle. Jestem też ciekawa jak będzie wyglądać to Starcie Ostateczne. Podobno to ja mam brać w nim udział. I tego się najbardziej boję.

- Ty? Boisz się? Jesteś Rose Anderson! Ty się niczego nie boisz! Podczas nocowania, gdy chłopcy specjalnie przyprawiali nas o zawał serca, ty zachowałaś zimną krew i nie bałaś się chodzić po domu kiedy wszędzie było ciemno! Złapałaś Tarantulę, której nawet chłopcy bali się szukać, a zamiast tego wskoczyli na ławki i piszczeli ze strachu! Przez cały dzień znosiłaś paplaninę Clarisse, której ja po minucie znajomości miałam serdecznie dość! Jesteś odważna, śmiała, nie zawaham się nawet użyć słowa szalona! Przykro mi, ale ja nie wierzę, że możesz się bać jakiegoś tam Starcia Ostatecznego! Bo to nikt inny, jak właśnie Ty perfekcyjnie sobie z tym poradzi. Uwierz, nawet teraz, z zamkniętymi oczami pokonałabyś każdego. Zaufaj mi.

Po jej słowach poczułam się znacznie lepiej. Szybko wstałam z huśtawki.

- Masz rację! Nie boję się nikogo i niczego! Bez problemu pokonam i Vandera i Chrisa! Bo to właśnie do tego moc pogody została stworzona! By przywrócić światło i rozpędzić wszystkie ciemności!

Poczułam w sobie wielką siłę. Po chwili pojawiło się dziwne światło. Poczułam, że się unoszę.

Po paru chwilach opadłam na ziemię. Emily podbiegła do mnie i pomogła mi wstać.

- Co tu się właśnie stało? - spytałam

- Osiągnęłaś Pełnię Możliwości! Gratuluję siostrzyczko!

- Ale czad! Nie wiedziałam, że po tym będę czuła się aż tak silna!

- Miałam tak samo. Co ty na to żeby już wejść do domu. Zrobiło się trochę chłodnawo. No i chyba zaraz lunie. - wskazała wzrokiem na niebo pokryte ciemnymi chmurami

- Jesteś tego pewna. - machnęłam ręką i po chwili chmury zniknęły

- Ty, ja też tak chcę.

- Ty możesz się zmieniać w zwierzęta. Zazdroszczę.

- A wiesz, że jakoś nie miałam okazji tego sprawdzić. Tylko raz się zmieniłam.

- No nic. Co powiesz na to, żeby jutro po szkole wybrać się do naszego miejsca i trochę poćwiczyć.

- Świetny pomysł. Ale nie mówmy o tym nikomu. Ani Nyi, ani chłopakom. Co ty na to?

- Jak dla mnie istna rewelacja. A teraz chodźmy coś zjeść. Umieram z głodu. - poklepałam się po brzuchu

Śmiejąc się ruszyłyśmy do domu. Po kolacji wzięłam ciepłą kąpiel, a zaraz po niej wskoczyłam do łóżeczka.

Szybko usnęłam.

**********

Ninjago - NierozłączneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz