6.

2K 61 0
                                    

Obudziłam się w południe. Moja głowa. O, Jezu... Bałam się ruszyć. Zawartość żołądka podchodziła mi do gardła. Przesadziłyśmy wczoraj. Zdecydowanie. Jak przez mgłę przypominałam sobie wczorajszy wieczór, a raczej noc. Zaraz... coś dziwnego się wydarzyło... trzej kolesie. Czegi oni od nas chcieli? Coś mówili. Coś o Francesco. Ale co? I dlaczego o Francesco? Do mnie z tym przyszli? Przecież ja go znam dopiero tydzień. Bez sensu. Zadzwoniłam do Cleo.

- Pronto? - odebrała zbolałym głosem. Chyba była w podobnej formie. Zawsze to jakieś pocieszenie. Że ktoś też czuje się tak kosmicznie źle.

- Żyjesz?

- Dani. Żyję. Ale co to za życie. A jak Ty?

- Łeb mi pęka. Przegięłyśmy wczoraj.

- Dzisiaj.

- Co? - ona wciąż jest pijana? zastanowiłam się

- No, przegięłyśmy. To było już dzisiaj.

- Aaa...no.. Cleo, pamiętasz tych trzech facetów?

- Trzech facetów... A, tak! Pamiętam! Przez tego debila, co nam mnie wpadł na bank będę miała siniaka. Palant.

- Oni mówili coś o Francesco?

- Czekaj.. tak... ciężko mi pozbierać myśli. Coś, że ma się w coś nie wtrącać. Już wiem! Że to nie jego rejon.

- Rozumiesz coś z tego?

- Nie. Ale co? Myślisz, że chodziło o niego?

- Nie wiem. Zapytam go jak przyjedzie. Na razie czuję, że muszę iść pod prysznic.

- W dupie mam prysznic - odrzekła mi na to Cleo i tym miłym akcentem skończyłyśmy rozmowę

Francesco pojawił się dwa dni później. Czekał na mnie w lobby hotelowym, jak gdyby nigdy nic.

- Francesco! - wykrzyknęłam radośnie i wpadłam w jego ramiona. A co tam, raz się żyje.

- Też się za Tobą stęskniłem - mruknął i pocałował mnie delikatnie

Jakiś czas później leżeliśmy na łóżku w moim pokoju, a on bawił się kosmykiem moich włosów.

- Muszę Cię o coś zapytać - zaczęłam

- Nie mam żony ani dzieci - roześmiał się

- Nie to. - parsknęłam, aczkolwiek dobrze wiedzieć - To pewnie nic takiego, ale muszę... Jak Cię nie było, poszłyśmy z Cleo do nowego klubu...

- Poszłaś do klubu beze mnie? - zainteresował się natychmiast

- No przecież Cię nie było - odparłam - I przestań się w końcu wtrącać, bo w życiu nie skończę! - "wtrącać".. w tym momencie coś mi w końcu zaskoczyło i przed oczami w jednej chwili miałam całą scenę spod klubu

- Dani, co się stało? - Francesco od razu spoważniał - Wyglądasz jakbyś się czegoś przestraszyła.

- Sama nie wiem... Wtedy, w klubie... już wychodziłyśmy i...

- Ktoś Was zaczepiał? - jego spojrzenie stwardniało

- Tak. Nie. Nie wiem. To było dziwne. Jeden facet, chyba pijany, wpadł na Cleo.. w tym samym czasie pojawiło się dwóch innych. Ten, który stał najbliżej mnie powiedział, że mam przekazać Francesco, żeby się nie wtrącał, bo to nie jego rejon.

- Widziałaś ich jeszcze później?

- Nie. Ale nie jestem pewna czy bym ich rozpoznała tak na 100%. W ogóle... to mogło chodzić o Ciebie? Przecież to bez sensu. Ledwo się znamy. Czemu ktoś...?

- O mnie? - przerwał mi - Nie jednemu psu Burek. To dość popularne imię. Ale wkurza mnie, że jakiś kretyn Was zaczepiał. Z sensem czy bez. Chyba faktycznie muszę tu zostać do końca Twojego pobytu - puścił mi oko - Przepraszam na chwilę.

Wyjął telefon i wyszedł na balkon. Jeśli zrobił to ze względu na mnie, to nie musiał. Mówił tak szybko, że i tak nic rozumiałam. Choć, nie ukrywam, nadstawiłam uszu.

- Załatwione. Zostaję.

- Poważnie? - kto by pomyślał, że panowie spod klubu w sumie wyświadczą mi taką przysługę

- Tak. Ten tydzień jest nasz - uśmiechnął się

Ja: Rozmawiałam z Francesco. Mówi, że nie chodziło o niego. Za to zostaje!

Cleo: Cieszę się. Baw się, ale nie traktuj go zbyt poważnie, ok?

Ja: Nie traktuję. Jestem dużą dziewczynką.

Cleo: Wiem :*

Dni mijały nawet nie wiem kiedy. Doskonale czułam się w towarzystwie Francesco. Czy to w łóżku, czy na plaży, czy na spacerze. Pokazywał mi miejsca, w których nigdy nie byłam, choć co roku spędzałam tu minimum 2 tygodnie. Odkrywałam ukochane Włochy na nowo każdego dnia.

- Skąd znasz te wszystkie miejsca? Nikt mi ich nigdy wcześniej nie pokazał.

- Kiedyś często tu bywałem.

"Z różnymi panienkami" przypomniałam sobie rozmowę z Cleo. Oops, czyżbym robiła się za zazdrosna? Spokojnie, Daniela, tylko spokojnie. Jest fajnie, nie spieprz tego.

- Taaa...coś o tym słyszałam - powiedziałam nieco prowokacyjnie
- Co?

- Nic takiego.

- Mów, mów.

- Takie tam..plotki.

- I tak się dowiem!

- Phi. Niby skąd?

- Mam swoje sposby. Więc lepiej mów po dobroci. - starał się brzmieć poważnie, ale w oczach tańczyły mu wesołe chochliki

- A o różnych takich... słyszałam... że czasem tu bywasz. Nie sam...

- No, z Marco na przykład.
- Czasem z Marco, czasem bardziej z Marią. Na przykład.

Roześmiał się i przewrócił oczami.

- Ja? Kto rozpuszcza takie ploty?

- Cleo.

- No ładnie. Ale... czy Ty jesteś zazdrosna?

- A powinnam? - zaryzykowałam

- Nie. - tym razem był poważny

- To nie jestem - roześmiałam się

Takich, i podobnych nie do końca poważnych rozmów, odbyliśmy chyba z milion. Z nim wszystko było jakieś takie proste. Od czasu do czasu wpadaliśmy też coś zjeść do zio Antonio. Choć czasem ciężko było mi się z nim dogadać bez pomocy Franka, jako tłumacza, bardzo polubiłam starszego pana. Szczerą radość malującą się na twarzy, kiedy przyjeżdżaliśmy, gorące powitania i przepyszne jedzenie! Nawet Francesco śmiał się, że gdyby Antonio był trochę młodszy pewnie musiałby pogodzić się z faktem, że wujek odbił mu dziewczynę.

- To ja jestem Twoją dziewczyną? - zdziwiłam się. Właściwie nigdy nie rozmawialiśmy "o nas".

- A nie? Ale racja, bardziej kobietą, niż dziewczyną - roześmiał się i mnie pocałował, a ja tym razem nie wiedziałam czy mówi poważnie. I chyba nawet nie do końca mnie to interesowało. Było pięknie. Reszta nie miała znaczenia. Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało.

On. Oni. I ja. #1 (Zakończone) Czas na korektę!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz