Kiedy znowu się obudził, pierwszym o czym zdał sobie sprawę była obecność Castiela. Nie musiał nawet otwierać oczu, żeby wiedzieć, że brunet tam jest i wpatruje się w niego z taką samą troską, w jaką wpatrywał się w niego poprzednim razem, zanim zniknął.
Nie wyszedł.
Zniknął.
To było coś, czego Dean nie potrafił zrozumieć. I być może nawet nie chciał. Ludzie tak po prostu nie znikają.
Drugim co zarejestrował było to, że czuł się po prostu dobrze. Jakby nic z ostatnich dni się nie wydarzyło, a on po prostu obudził się w swoim łóżku. Wiedział jednak, że to nie prawda - słyszał aparaturę szpitalną. Wciąż tu był. Czyli pobyt tu naprawdę nie był snem.
Otworzył oczy i skierował wzrok na młodego bruneta siedzącego przy jego łóżku szpitalnym.
- Sypiasz w ogóle? - spytał Castiela.
- Nie - odparł tamten, nadal nienaturalnie niskim głosem.
- Oczywiście - wymamrotał Dean. - Zamierzasz mi w ogóle powiedzieć, co tutaj robisz?
- Czuwam nad tobą.
Dean uśmiechał się ironicznie.
- Nie jesteś lekarzem, a ja ciebie nie znam, więc o co naprawdę w tym chodzi?
Castiel zmarszczył brwi, jakby zaskoczony reakcją blondyna.
- Powiedziałem ci.
- Tak, że czuwasz nade mną - potwierdził Dean. - Co niczego nie wyjaśnia.
- W zasadzie wyjaśnia całkiem sporo.
Dean zmarszczył brwi i odwrócił wzrok. Nie miał zamiaru kłócić się z tym pomyleńcem, bo za takiego go miał. Mimo, że mu ufał. Dostrzegł telefon na łóżku i nagle wróciły do niego wspomnienia z ostatniej rozmowy z Samem. Nie mam już brata - wciąż słyszał te słowa w swojej głowie, jakby to było jedyne co mógł tego słyszeć. Zapętliły się i nie pozwalały na żadną inną myśl. Bolało. Tak bardzo bolało...
Podniósł telefon w nadziei, że ujrzy tam jakąś wiadomość od brata. Nie oczekiwał nawet przeprosin. Chciał tylko znów mieć brata. Cholera, nie mógł stracić Sama. Całe życie dbał, by nie doświadczał tego piekła, które w domu gotował im ojciec. To on kupował mu prezenty na święta. To on sprawiał, że nie chodził głodny, żeby miał jakieś ubrania i nie wylądował w domu dziecka lub pod mostem. A wszystko tylko po to, żeby po latach usłyszeć, że Sammy nie ma już brata. Nie w nim.
- Twój brat zmieni jeszcze zdanie, Dean - usłyszał od Castiela, na co blondyn spiorunował go wzrokiem.
- Skąd możesz to wiedzieć? - powiedział odrobinę za ostro, ale nie potrafił inaczej. Sam był jego czułym punktem od zawsze. Był dla niego ważny jak nikt inny i nie wiedział czy kiedykolwiek będzie w stanie postawić kogokolwiek ponad jego.
Castiel jednak nie przejął się tym tonem głosu Deana, jakby spodziewał się go. Nadal przyglądał mu się z troską i... czy to było współczucie? Dean spojrzał mu w oczy i to był ten moment, w którym poczuł nadzieję. Nie był w stanie tego w żaden sposób wyjaśnić. Był pewien, że już nigdy tego nie poczuje, że stracił wszystko, ale gdy patrzył w te błękitne oczy... po prostu odzyskał to wszystko - wiarę, nadzieję... Uwierzył w to, że wszystko jeszcze może być dobrze. Uwierzył w to, że może być bezpieczny. A to wszystko przez jedno spojrzenie w oczy bruneta.
Dean zamrugał kilka razy i spojrzał na Castiela niepewnie.
- Pielęgniarka powiedziała, że to ty mnie znalazłeś. Jak to możliwe? - spytał, bo musiał wiedzieć. Po prostu musiał.
CZYTASZ
Anioł Stróż [Destiel AU]
FanficDean od zawsze ma wrażenie, że ktoś nad nim czuwa. Nikt mu w to jednak nie wierzy - nawet jego młodszy brat Sam. Z czasem przestaje w to wierzyć, aż do momentu, gdy w najcięższym momencie swojego życia poznaje swojego anioła stróża, Castiela.