Po spotkaniu z fanami i krótkiej wymianie wiadomości z Samem, Dean ustawił GPS w telefonie na najbliższą restaurację. Nie jedli nic od czwartej rano, powinni coś zjeść. W każdym razie on umierał z głodu.
- Dean, jesteś pewien, że chcesz rozmawiać z tymi wszystkimi ludźmi? - spytał zmartwiony Cas.
Może i Dean nie chciał, aby tam z nim szedł, ale powiedział mu wszystko. Zasada braku tajemnic i kompletnej szczerości się u nich sprawdzała i nie chciał tego zmieniać. Jedyne czego Cas nie wiedział to pierścionek, który Dean cały czas miał gdzieś przy sobie. Ale o tym akurat było wskazane, żeby nie wiedział. I to mu wybaczy.
- Cassie... - zaczął niepewnie. - Oczywistym jest, że boję się co się tam stanie, dlatego nie chcę żebyś tam był, bo mogliby cię skrzywdzić, ale to moje błędy i odpowiadam za to co zrobiłem. Skrzywdziłem tych ludzi i powinni usłyszeć chociaż głupie "przepraszam".
Brunet skinął głową, ale to nic nie poprawiło, nic nie zmieniło. Nadal bał się o niego tak samo. To miały być jego pierwsze spokojne urodziny, a zamiast tego zdecydował się załatwić niedomkniętą dla wielu sprawę z przeszłości. Podziwiał go za to i był dumny, że zdecydował się na coś takiego, ale żałował, że właśnie dzisiaj.
Pamiętał każde urodziny Deana - nigdy nie miał nawet tortu. W domu Winchesterów atmosfera była bardziej napięta niż a jakikolwiek inny dzień w ciągu roku. John nigdy nie był tego dnia trzeźwy. Ostatnie lata Dean celowo przychodził do pracy wcześniej i zostawał do późna, aby spróbować uniknąć awantury. Tylko raz się udało.
A dzisiaj sam postanowił się nastawić na towarzystwo osób, które go nienawidziły. Jaka była szansa, że to się skończy dobrze?
- Chcę, żebyś pamiętał, że niezależnie od tego co tam się stanie, będę przy tobie i będę cię wspierał - zapewnił go i tak naprawdę to było jedyne co mógł teraz zrobić.
Dean zerknął na niego czułym spojrzeniem.
- Wiem, kochanie - odpowiedział i włączył radio, skupiając się na drodze.
...cigarette in my hand*
I'd be at every party, I wouldn't miss a chance
New friends again and again, gone when the morning comes
Demons I try to defend, but I couldn't get enoughDean westchnął. Poważnie?!
Fading away, fading away
Wake up to someone with nothing to say
I'd never change, though I'd never change
Then you come and change it all- Ta piosenka mnie prześladuje - jęknął.
- Mi się podoba - stwierdził Cas. - I podoba mi się jak śpiewałeś refren w warsztacie. Pasuje do ciebie.
- Może - westchnął i zamyślił się na chwilę, podczas gdy kolejne wersy piosenki płynęły z radia. - O co chodziło z tym krzesłem podczas wywiadu? To moment, którego do tej pory nie mogę zrozumieć.
Cas wzruszył ramionami.
- Chciałem cię po prostu rozśmieszyć. Byłeś zestresowany.
Dean zaśmiał się cicho i pokręcił głową.
- Podziałało oprócz tego, że bałem się i wciąż się boję reakcji Justina na to, co tam robiliśmy.
- Nic nam nie zrobi.
- Skąd ta pewność?
Cas wzruszył ramionami.
- Lubi nas.
Dean uśmiechnął się szeroko i znowu pokręcił głową. Jak on kochał tego upadłego anioła... Nigdy nie wyobrażał sobie, ze mógłby być chociaż w połowie tak bardzo w kimś zakochany jak mocno zakochany był w Castielu. Był jego wszystkim. Był jego oparciem. Był jego miłością. Był tym, który poprawiał mu humor, kiedy było gorzej... Był jego ideałem. Był naprawdę wszystkim, czego potrzebował.
CZYTASZ
Anioł Stróż [Destiel AU]
Fiksi PenggemarDean od zawsze ma wrażenie, że ktoś nad nim czuwa. Nikt mu w to jednak nie wierzy - nawet jego młodszy brat Sam. Z czasem przestaje w to wierzyć, aż do momentu, gdy w najcięższym momencie swojego życia poznaje swojego anioła stróża, Castiela.