80

702 74 14
                                    

Dean miał zostać po godzinach i mimo, że Cas i Bobby mogli jechać o domu, postanowili zostać i mu pomóc, aby szybciej skończył pracę. Dean próbował wysłać ich do domu, ale nie chcieli go słuchać.  W międzyczasie Sam odsypiał nieprzespaną noc na kanapie w małym pokoiku. 

- Naprawdę poradzę sobie sam.

- Ale z nasza pomocą skończysz szybciej.

Poddał się więc i pozwolił im sobie pomóc z ogromną ilością pracy, jaką narzucił na niego tego wieczoru Garth. Tylu aut Dean nie dostał do naprawy od bardzo długiego czasu.

Pracowali przy dźwiękach muzyki płynącej z radia. Dean zmarszczył brwi słysząc jedną piosenkę i skupił się na zapamiętywaniu tekstu. Może jednak pop nie był aż taki zły?

Podszedł do Casa, który akurat skończył pracę nad jednym z aut i przyciągnął go do siebie zaczynając po prostu z nim tańczyć.

Thought I'd found the highest of highs*
You came and topped them all
You shine in the dead of the night
And I was the first to fall

Płynęło z radia, kiedy tańczyli po warsztacie. Bobby przyglądał im się z uśmiechem, nie przerywając swojej pracy.

Może i się mylił, ale uznał, że dla niego, jako ojca, nie ma lepszego widoku niż widok zakochanego Deana. Szczęśliwego Deana.

Fading away, fading away
Wake up to someone with nothing to say
I'd never change, though I'd never change
Then you come and change it all  

No i przyszła pora na refren, który Dean zdążył już zapamiętać, więc zaśpiewał go razem ze śpiewającym w radiu zespołem.

With your love, your love, I'm a better, better man
With your love, your love, I'm a better, better man
Darling, all of my wrongs, they lead me right to you
Wrapped in your arms, I swear I'd die for you
With your love, your love, I'm a better, better man  

Przyciągnął Casa do siebie bliżej tylko po to, żeby go pocałować. Bobby na chwilę przerwał pracę i popatrzył na nich z szerokim uśmiechem. Byli teraz dla niego dwoma najważniejszymi osobami w jego życiu - Dean był przecież jego jedynym synem, a Cas sprawił, że Dean wciąż tu był i każdego dnia dawał mu szczęście, na które Dean tak bardzo zasłużył. Traktował Casa jak członka rodziny, chociaż jeszcze nim nie był. A przynajmniej nieoficjalnie.

Dean niechętni odsunął się od Casa i wrócił do pracy.

- Ostatnio miałem tyle roboty, gdy pracowałem u ciebie - stwierdził zwracając się do Bobby'ego.

- Większość samochodów jest do zrobienia na spokojnie jutro i pojutrze - wyznał niepewnie. - Garth się po prostu zdenerwował i chciał dać ci nauczkę.

Dean westchnął. W sumie czego on się spodziewał? Cóż, przynajmniej tata będzie miał jutro wolniejszy dzień, gdy on i Cas będą w Kansas City.

- On mnie chyba po prostu nie lubi - stwierdził wsuwając się pod ostatnie na dzisiaj auto.

- Lubi, tylko...

- Tylko dlatego, że jesteś moim ojcem.

Bobby błagał o cierpliwość. To nie był powód, dla którego Garth lubił tego chłopaka, chociaż faktycznie dla Deana mogło to tak teraz wyglądać. 

- Dean, chodzi mi o to, że na jego miejscu zrobiłbym to samo. Nie możesz kraść aut klientów za każdym razem gdy coś się dzieje. Nie mieszkamy daleko, mogłeś pobiec domu i pojechać Impalą.

- Działałem impulsywnie, okej? - stwierdził zirytowany. - Usłyszałem: Sam miał wypadek. Nie wiedziałem nawet jaki wypadek. Równie dobrze mogłem pojechać na miejsce i dowiedzieć się, że nie żyje. Zresztą tak by było, gdyby nie Gabriel - wziął głęboki oddech, żeby się uspokoić. - Cassie, podasz i ten duży klucz, którego nazwy nigdy nie możesz zapamiętać? - spytał wciągając rękę spod auta, a Cas podał mu narzędzie, o które poprosił.

Anioł Stróż [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz