Po procesie „naprawy" Gabriel zgłosił się do opieki nad Castielem, aż ten się ocknie. Pozostali się na to zgodzili, bo mimo wszystko ufali Gabrielowi i odpowiadało im to - mogli iść złożył raport, że wszystko zrobione jak należy, a następnie razem z Michałem uspokoić resztę rodzeństwa kłamiąc, że sytuacja z Castielem była nieporozumieniem, wszystko jest w porządku i nie ma powodu do obaw. Gdy tylko Rafał i Metatron odeszli, najmłodszy z obecnych archaniołów natychmiast otworzył oczy. Proces zawsze odbywał się w ludzkiej formie, co pozwalało bezpośrednio wpływać na podświadomość i świadomość jaźni anioła.
- Już po wszystkim? - spytał Castiel.
- Tak. Ale muszę się upewnić, że nie mamy komplikacji - zaczął Gabriel. - Ile pamiętasz?
- Wszystko - odparł, po czym zmarszczył brwi. - Chyba.
- Sprawdzę dla pewności - stwierdził. - Co czujesz do Deana Winchestera?
- Kocham go.
- Kim dla ciebie jest?
Kącik ust Castiela uniósł się do góry.
- Moim chłopakiem, do którego chcę wrócić.
Gabriel uśmiechnął się i poklepał brata po plecach.
- I to jest bardzo dobra odpowiedź, braciszku - pochwalił go. - Druga kwestia: Plan Ojca?
- Mamy wywołać rebelię, aby pozbawić władzy Michała i Rafała. Znaleźć archaniołów na ich miejsce i ustalić z Ojcem w celu zatwierdzenia. Następnie ja sam mam zrezygnować z roli archanioła na rzecz oddania tej funkcji Lucyfera. Wtedy wrócę do Deana jako człowiek w podzięce za wieloletnią wierną służbę Ojcu - podsumował.
Choć trudno było w to uwierzyć cały plan omówiono w dwie sekundy podczas wymiany spojrzeć Castiela i Lucyfera. Dokładnie tyle czasu potrzeba było by telepatycznie porozumieli się w tej kwestii z Ojcem i Gabrielem.
Kiedy Castiel zrozumiał plan i zobaczył przyszłość wyszeptał do Deana, by ten walczył. Chciał powiedzieć mu więcej, ale nie miał czasu i był podsłuchiwany, obserwowany. Mimo wszystko był pewien, że tych kilka słów zakończonych „kochanie" zmobilizuje Deana do dalszej walki i nie rezygnowania z niego. Wiedział, że gdyby nie to chłopak prawdopodobnie poddałby się po rozmowie z Naomi. Tak kupił sobie kilka godzin, by zorganizować spotkanie z nim. Spotkanie, o którym nikt nie miałby pojęcia dzięki Ojcu.
Poprosił też Lucyfera, aby miał Deana na oku, bo nie był pewien, jak poradzi sobie z dwoma jaźniami podczas organizowania i grupowania armii.
Teraz wszystko nabrało dla Castiela sensu - czemu Ojcu tak się śpieszyło, żeby mianować go archaniołem. Dlaczego nie mógł poczekać do śmierci Deana. On miał plan.
Zawsze miał.
A ten plan wyjątkowo mu się podobał.
Problemem Ojca zawsze było to, że miał słabość do aniołów, a do archaniołów już szczególnie. Dlatego wszystkie decyzje dotyczące Nieba podejmowali archaniołowie. Maszyna do kasowania i zmieniania wspomnień aniołów była dziełem Michała i Rafała. Była efektem ich samowolki. Podobnie jak cała rzesza upadłych - on z ogromnym trudem odebrał dostęp do Nieba tylko jednemu aniołowi i był nim Szatan. Za to, że zbuntował się przeciw niemu. Przeciw Ojcu. Pozostałych strącili oni.
Ile razy Michał i Rafał kłamali, że coś z nim konsultowali wcale tego nie robiąc? Już dawno przestał liczyć. Chciał, żeby to wszystko się skończyło, ale nie był w stanie ich skrzywdzić, bo za bardzo ich kochał. Dlatego ogłosił, aby mianować Castiela czwartym archaniołem - wiedział do czego zdolny jest jego syn (szczególnie, że miał o kogo walczyć) i wiedział, że w duecie z Gabrielem mogą wszystko naprawić. Wierzył, że zrobią to, czego on nie potrafił.
Dlatego gdy tylko zobaczył i upewnił się, że Gabriel się zmienił, że trzyma stronę Castiela, porozmawiał z nim. Wtedy we dwóch wszystko omówili jeszcze raz weryfikując pewne kwestie i ustalając termin działania skorygowali plan. Od tego czasu Gabriel miał za zadanie grać, udawać, że żałuje i jest pełen pokory. Spisał się na medal.
Tak samo jak na medal spisał się Castiel od momentu pojawienia się w Niebie po rzekomym kolejnym buncie i przytulenia Deana, co podobno zmieniło losy chłopaka (w rzeczywistości Ojciec nie przewidywał jego śmierci w najbliższym czasie ze względu na Castiela. Nawet jeśli Dean żył na kredyt). Całość była grą. Miał pokazać gniew, wściekłość, by po rzekomym usunięciu pamięci (które dzięki zaklęciu Ojca nie tyle że nie zadziało jak należy i młody archanioł nie stracił żadnych wspomnień to jeszcze podziałało odwrotnie i Castiel odzyskał resztę swoich wspomnień - odzyskał wspomnienia, które wcześniej musiał utracić ze względu na bycie pod stałą opieką Michała) udawać miłego i potulnego, ale z twardą ręką wobec swoich uczniów. Na razie wszystko szło zgodnie z planem.
Ale przed nimi wszystkimi jeszcze sporo pracy. Byli jednak na to przygotowani. Byli gotowi do walki. Najprawdopodobniej najważniejszej w ich życiu, w historii Nieba.
Tacwłaśnie walka zdecydowanie była tą najważniejszą dla Castiela, który wiedział, że dzięki zwycięstwu będzie mu dane wrócić do Deana i wspólnie z nim się zestarzeć. Dokonać żywota jako człowiek. Wiedział też, że Lisa Braeden miała zginąć podczas porodu. Gdyby powiedział Deanowi o dziecku, mieliby syna. Mogliby mieć prawdziwą rodzinę. To było jego marzenie - mieć rodzine z Deanem.
Nawet jeśli dziecko było efektem zdrady (którą już dawno wybaczył), to wciąż było Deana i zamierzał pokochać je jak swoje.
To było coś, za co Castiel chciał walczyć.
- Nie byłem za ostry? - spytał bojąc się, że za bardzo obraził Ojca, ale Gabriel pokręcił głową uspokajając go.
- Na tyle na ile powinieneś, żeby być wiarygodnym - podsumował.
- Co z moim spotkaniem z Deanem? Będzie walczył po tym co usłyszy od Naomi, ale jeśli się nie pojawię nawet na chwilę, zginie. Jeśli ona go nie zabije, a nie mogę z nią walczyć, bo to podniesie alert. Plan legnie w gruzach.
Martwił się o Deana. Dużo przeszedł. Chłopak tygodniami dzielnie o niego walczył. Nie zrezygnował z niego. Wkroczył na ciemną ścieżkę, ale mino to nikogo nie skrzywdził. Przed tym miał załamanie, ale nie zranił nikogo jakoś szczególnie bardzo. Nie tak, aby to miało mieć jakieś poważne konsekwencje. Może nieco bardziej skrzywdził Jess, gdy na początku zbyt bardzo upodobnił się do człowieka, którego wszyscy nienawidzili - do swojego ojca, ale miedzy nimi było już w miarę w porządku odkąd chłopak ją przeprosił. Było więc dobrze. Castiel był dumny z tego jak Dean to znosił. Obawiał się dużo gorszego scenariusza, o którym nie chciał już nawet nigdy myśleć.
Gabriel skinął głową.
- Wiem. Będzie chciała go do tego nakłonić. Ojciec ma sposoby, więc będzie tak jak ustaliliśmy. Dostaniesz kilka godzin. Nikt się nie dowie. Do tego czasu musimy zorganizować armię. Uśpiliśmy czujność Michała i Rafała i musimy to wykorzystać. Atak musi nastąpić niezwłocznie po twoim powrocie. To da nam wystarczającą przewagę wynikającą z efektu zaskoczenia.
Castiel przytaknął.
- Zdaję sobie z tego sprawę - przyznał, po czym zadał bardzo ważne dla niego pytanie. - Ile będę miał czasu?
- Dziesięć godzin.
Skinął głową, po czym wykonał szybką kalkulację. Jeśli objawiłby się po ostatniej piosence mógłby zostać z Deanem do rana... szczególnie, że miał plany na ten wieczór, po których chciałby i był pewien, że lepiej będzie gdyby został. O ile Dean nie odmówi. Miał nadzieję, że nie. Miał też cichą nadzieję, że chłopak sam to zaproponuje, bo on nadal czuł się z tym nieco niezręcznie.
- Po jego ostatniej piosence - poprosił. - Wtedy chcę się mu objawić.
- Da się zrobić. Przekażę Ojcu - obiecał Gabriel. - A teraz musimy zmobilizować naszych uczniów. Do roboty, Cassie. Mamy wojnę do wygrania.
N/A
Kto spodziewał się takiego obrotu spraw rączka do góry ✋
A tak całkiem poważnie to chyba największy zwrot fabularny, na jaki kiedykolwiek wpadłam i długo walczyłam sama ze sobą, żeby nie dać mocniejszej wskazówki. Mam nadzieję, że jesteście pozytywnie zaskoczeni 😇
CZYTASZ
Anioł Stróż [Destiel AU]
FanficDean od zawsze ma wrażenie, że ktoś nad nim czuwa. Nikt mu w to jednak nie wierzy - nawet jego młodszy brat Sam. Z czasem przestaje w to wierzyć, aż do momentu, gdy w najcięższym momencie swojego życia poznaje swojego anioła stróża, Castiela.