Dean nie ruszył w stronę Lebanon, a galerii handlowej Kansas City. Żaden z nich nic nie mówił. Powiedzieli sobie wszystko co mieli do powiedzenia i teraz musieli to wszystko przemyśleć.
Chłopak był pewien jednej rzeczy: nie zostawi Castiela samego gdy będzie już człowiekiem. Pomoże mu. Pierwszym co przyszło mu do głowy było kupienie aniołowi ubrań - nie mógł przecież cały czas chodzić w trenczu.
Castiel nie był przekonany co do tego pomysłu.
- Dean... - zaczął gdy tylko wysiedli z samochodu, zostawiając tam trencz, marynarkę i krawat, bo Dean uznał, że w ten sposób wygodniej będzie mu się przebierać.
Chłopak położył dłoń na ramieniu anioła i zmusił go do spojrzenia w swoje oczy.
- Chcesz tu wracać za kilka dni? Będziesz człowiekiem. Będziesz się pocił, będziesz musiał się kąpać. Potrzebujesz ubrań. Telefonu... To ostatnie akurat możemy załatwić w Lebanon, ale chcę żebyś chodził w porządnych ubraniach, więc idziemy.
- D...
- Zaufaj mi i chodź - nie chcąc dalej słuchać jego protestów chwycił go za rękę i zaciągnął do sklepu z odzieżą.
O dziwo anioł się nie opierał. Bardziej skupiony był na tym, jak przyjemnym uczuciem jest czuć, że jego palce są splecione z palcami Deana, który szybko znalazł dział męski i dopiero tam się zatrzymał.
- Wybierz sobie coś.
Anioł zmarszczył brwi.
- Ale co?
Dean przejechał dłonią po twarzy. Oczywiście... Cas nigdy nie był na zakupach, nie kupował ubrań... w co on się wpakował? Przecież nauczenie go jak być człowiekiem będzie jak niańczenie dziecka...
- Zacznijmy od spodni - zaproponował, puścił jego dłoń i podszedł do porozkładanych spodni. Zerknął na Casa. Był minimalnie niższy. Wziął jeansy o jeden rozmiar mniejsze od swoich i podał mu. - Idź przymierz.
Anioł stał trzymając spodnie jak ostatnia sierota, nie rozumiejąc co ma z tym fantem zrobić. Dean westchnął, złapał go za ramię, zaprowadził do przebieralni i wpakował do środka.
- Zdejmujesz te spodnie, które masz na sobie, zakładasz te - pokazał na jeansy. - Patrzysz czy dobre. Jeśli nie to weźmiemy inny rozmiar. Zrozumiałeś, czy powtórzyć?
- Zrozumiałem - odpowiedział niepewnie, patrząc uważnie na Deana, który obdarzył go krótkim uśmiechem.
- Dobrze - chłopak cofnął się o dwa kroki i zasunął kurtynę, czekając aż Castiel przymierzy jeansy.
Zaczął się zastanawiać czy jest jakaś szansa, aby uratować anioła przed tym co miało nastąpić za kilka dni. Bał się, że sobie nie poradzi. On był taki niewinny... a ten świat zbyt okrutny.
- Dean... - usłyszał zaniepokojony głos Castiela, więc błyskawicznie wrócił do rzeczywistości.
- Tak? - spytał niepewnie. Bał się, co on tam wymyślił.
- Chyba coś robię nie tak...
Dean nie wytrzymał, wcisnął się za kurtynę wchodząc aniołowi do przymierzalni i nie wiedział czy ma się zacząć śmiać czy zakopać kilka metrów pod ziemię ze wstydu. Castiel był w koszuli, bokserkach i...
- Cas.... - powiedział z błaganiem o litość w głosie. On był gorszy niż dziecko. - Czemu masz spodnie na głowie?
Anioł wyglądał na zagubionego. Przecież on sobie nie poradzi jako człowiek... zginie po dwóch dniach. Trzech, jeśli będzie miał szczęście.
CZYTASZ
Anioł Stróż [Destiel AU]
FanfictionDean od zawsze ma wrażenie, że ktoś nad nim czuwa. Nikt mu w to jednak nie wierzy - nawet jego młodszy brat Sam. Z czasem przestaje w to wierzyć, aż do momentu, gdy w najcięższym momencie swojego życia poznaje swojego anioła stróża, Castiela.