62

793 80 7
                                    

Wrócili w niedzielę popołudniu w dobrych nastrojach, a w drodze powrotnej wstąpili do fryzjera, żeby podciąć włosy. Cas wrócił do swojej początkowej krótko przystrzyżonej fryzury, natomiast Dean postanowił wykorzystać swoje przydługie włosy i zostawić trochę dłuższe niż jego zwykłe. Jedynym minusem było to, że bez żelu opadały mu na czoło i wyglądały średnio, ale z żelem... uznał, że to jedna z jego lepszych fryzur w życiu.

- Ostrzygliście się - zauważył od razu Bobby.

- Kiedyś trzeba było - przyznał Dean z uśmiechem przytulając ojca po kilku dniach nieobecności.

- Jak Los Angeles? - spytał, przytulając teraz Casa.

- Zdecydowanie tam wracamy - stwierdził blondyn. - Muszę kiedyś iść do Disneylandu bez złamanej ręki.

Bobby zmarszczył brwi i powoli ruszyli w stronę salonu.

- Byliście w Disneylandzie?

- I w Hollywood, i w Alei Sław i w Griffith Park. A fajerwerki oglądaliśmy w Marina del Rey.

- Brzmi jak dobrze spędzony czas.

- Najlepszy Sylwester mojego życia - stwierdził Dean siadając na kanapie, specjalnie jak najbliżej lewej strony, aby Cas mógł się w niego wtulić, co brunet chwilę później zrobił. 

Bobby tradycyjnie usiadł obok.

- Cieszę się, że dobrze się bawiliście.

- A ja z Garhtem? - spytał Dean miziając Casa po ramieniu. 

- Jak widzisz - Bobby wskazał na zbiorowisko butelek po alkoholu. - Powtórka jak co roku.

Nagle Dean poczuł się winny, że nie zabrali Bobby'ego ze sobą. Podczas gdy oni się świetnie bawili, on po prostu siedział z kumplem na kanapie i pewnie jak zwykle rozmawiali o nic nieznaczących rzeczach. Nawet jeśli nie widział Bobby'ego podczas takiej wyprawy, to jednak był jego ojciec i to był pierwszy Sylwester, podczas którego wiedzieli kim naprawdę dla siebie są.

- Za rok spędzimy Sylwestra razem - zadeklarował.

- Dean, daj spokój. Masz chłopaka, swoje życie. To, że spędziliśmy razem Święta dużo dla mnie znaczy.

- Co nie zmienia faktu, że mamy do nadrobienia dwadzieścia dwa lata - powiedział stanowczym tonem. - Za rok spędzamy Sylwestra razem, tato. Nie protestuj, bo wiesz, że nie wygrasz, jeśli się uprę.

Bobby spojrzał na Casa jakby oczekując od niego jakiegoś wsparcia, ale ten tylko rozłożył lekko ręce i pokręcił głową w geście, że nie ma pojęcia co zrobić. Właściwie nie rozumiał co w tym złego. Podobał mu się pomysł Deana i uważał, że chłopak powinien spędzać z Bobbym tyle czasu ile to możliwe. Bo jednak Singer miał swoje lata. Ile mu zostało? Dziesięć lat? Może piętnaście? Miał przecież sześćdziesiąt lat. 

To z kolei skłoniło Casa do rozmyślań ile tak realnie lat zostało jemu i Deanowi. Czterdzieści? Pięćdziesiąt? W skali jego życia to było nic. Ale był pewien, że to będą najlepsze lata jego życia. Przecież miał Deana.

- Skoro w Sylwestra nas nie było, proponuję po piwku, aby uczcić Nowy Rok.

- Wstanę - zaproponował Cas. Dean zabrał rękę i brunet dźwignął się z kanapy ruszając w stronę kuchni. 

Blondyn patrzył za nim z przygryzioną wargą. Niech już mu zdejmą ten gips, bo tylko utrudniał sprawy łóżkowe... Cas za bardzo uważał na jego rękę, co trochę pogarszało doznania, ale to wciąż był Cas. Który zdaniem Deana miał zdecydowanie najlepszy tyłek jaki widział.

Anioł Stróż [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz