75

891 74 81
                                    

- Siemanko! - Dean podskoczył słysząc znajomy głos z tyłu i zjechał na sąsiedni pas ruchu w ostatniej chwili ratując się przed wypadkiem z samochodem jadącym obok.

Nie tylko on spanikował - Charlie, Bobby, nawet Cas przestraszyli się gwałtownego objawienia archanioła.

- Gabriel.

Wszyscy próbowali uspokoić oddech, a Dean skupić się na drodze.

- Co tu robisz? - spytał ostro.

- Właśnie pomogłem wam z Samem, a tak się odwdzięczacie? - spytał udając urażonego. - Mamy problem i to poważny.

- Jaki? - spytał Cas.

- Winchesterowie ubzdurali sobie, że jesteś wart fortunę i chcą cię porwać i sprzedać, braciszku - wyjaśnił Gabriel. - To była nasza szósta interwencja. John postanowił zmienić taktykę, chyba zorientowali się, że Niebo jest przeciwko nim.

- Co masz na myśli?

- To, że w niebezpieczeństwie jest postronna osoba. Konkretniej Jessica Moore. Gdy tylko Sam i John dopchają samochód do domu, pójdą do niej. Domy są zbyt blisko siebie, więc nie mamy szans na interwencję po drodze, ale jest jedna wersja, która może to powstrzymać.

- Mów - powiedział stanowczo Dean.

- Ktoś musi być w domu Jess razem z nią. Gdy pojawi się Sam, powstrzyma go.

Dean gwałtownie zawrócił i w tym momencie zgasł mu silnik. Chłopak poprzysiągł, że Gabriel ma szczęście, że droga była pusta, bo inaczej by go zabił po swojej własnej śmierci. Nieważne, że dusza człowieka w Niebie prawdopodobnie nie da rady zabić archanioła. Znalazłby sposób.

- Hola hola - powstrzymał go Gabriel. - To też przerabiałem. Rozpoznają twój samochód, domyślą się, że jesteście w środku i od razu przejdą do ataku. Nie wygracie, a Bobby zginie. To nie jest jego czas, więc pomyśl, Dean. Kto jeszcze może uratować Jess?

- Nie wiem - powiedział mając wrażenie, że zaraz coś rozwali.

Miał dość. Czemu zawsze coś musiało się schrzanić? Czy kiedykolwiek będą mieli spokój? Jak nie Lisa to John i Sam. Kto następny w kolejce? Tyler?

- Josh? - spytała Charlie. - Kansas nie jest daleko od Lawrence. Jestem pewna, że do niej przyjedzie, jeśli usłyszy, że coś jej grozi. Widać, że mu zależy.

- Bingo - pochwalił ją Gabriel i wrócił wzrokiem do Deana.

- Więc, szwagier. Dzwoń do kumpla i ratuj tę dziewczynę. I najważniejsza kwestia: gdy już aresztują Sama, John będzie się czaił pod domem, chociaż go nie zauważą. Będzie się zastanawiał co poszło nie tak i gdy zobaczy, że Josh wychodzi, zaatakuje, więc chłopak musi zostać do rana. Zrozumiałeś?

Dean nie miał nawet nerwów, by kłócić się o to, że nie jest jeszcze szwagrem Gabriela. Teraz liczyło się dobro Jess i tylko to.

- Zrozumiałem - odparł.

- I bardzo dobrze - powiedział Gabriel oddychając z ulgą. - W takim razie ja znikam. Do zobaczenia. Trzymaj się, braciszku - rzucił do Casa i zniknął.

Dean błyskawicznie wyjął telefon i wybrał numer Josha, który odebrał po dwóch sygnałach.

- Halo?

Dean wziął głęboki oddech. To zdecydowanie nie będzie łatwa rozmowa. Musiał wymyślić coś na poczekaniu, bo przecież Josh w życiu nie uwierzy mu, że właśnie rozmawiał z archaniołem.

- Stary, mam do ciebie ogromną prośbę.


Może dwie godziny po powrocie do domu Jess usłyszała dzwonek do drzwi. Niepewnie ruszyła w tamtym kierunku, bo była sama w domu (rodzice pojechali odebrać babcię z lotniska w Kansas City). Nikogo się nie spodziewała i zaczęła się bać, że to Sam, albo co gorsza John.

Anioł Stróż [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz