🔥28🔥

276 11 1
                                    

- Dobrze. W takim razie teraz złożę od was zeznania. Co się stało że o tak wczesnej godzinie wezwaliście policję? - zapytał tym razem drugi

- Wczoraj ktoś zadzwonił do mnie z numeru prywatnego - zaczęłam -myślałam, że to mój menager, bo jestem piosenkarką tak jak mój chłopak i jego brat. Odebrałam. Osoba po drugiej stronie słuchawki zaczęła mi mówić słowa typu
,,Słuchaj sobie laluniu. Odpieprz się od Gunnarsenów raz na zawszę, bo inaczej Cię zniszczę, rozumiesz? Ucierpisz na tym a bliźniaki razem z Tobą. A Ty chyba tego nie chcesz, hmmm? Pamiętaj, że wiem gdzie mieszkasz i w każdej chwili mogę do Ciebie przyjść i zrobić Ci krzywdę tak, że nikt się o tym nie dowie. Nawet nie dzwoń po gliny. A jeśli to zrobisz to Cię zabiję..."
- Yhym. I co było dalej?
- Mój chłopak od razu chciał zadzwonić na policję, ale ja powiedziałam żeby tego nje robił, bo ta osoba zagroziła mi, że jeżeli to zrobię to mnie zabije.
- Yhym
- Do końca tamtego dnia nic się nie działo. No i nadszedł wieczór. Ja już zjadłam kolację, umyłam się i leżałam w łóżku. Rozmawiałam sobie z chłopakiem do 20.30 bo stwierdziliśmy, że dzisiaj rano nie wstaniemy do szkoły jak później pójdziemy spać. Marcus usnął a ja nie mogłam. Cały czas myślałam o tym co się tamtego dnia stało no i w pewnym momencie Marcus domyślił się że nie śpię i zaczął mnie uspakajać i w końcu udało mi się usnąć, ale nie na długo. Wstałam o czwartej nad ranem i stwierdziłam, że zrobię śniadanie, ale przed tym poszłam się umyć, ubrać, uczesać i umalować. Kiedy śniadanie już było gotowe to zaczęłam je jeść. W pewnym momencie zauważyłam zakapturzoną postać stojącą pod moim oknem, ale udawałam, że jej nie widzę i kontynuowałam jedzenie. Ta osoba chyba domyśliła się że ją zauważyłam i z lewej kieszeni zaczęła wyjmować nóż i kierować się bliżej okna. W tamtym momencie zaczęłam bardzo krzyczeć i płakać. Za chwilę przybiegnął mój chłopak a ta postać na jego widok uciekła. No i później Marcus zadzwonił na policję i tak to wszystko wyglądało. - dokończyłam
- Dobrze. Sprawa wygląda dosyć poważnie. Zajmiemy się nią od razu. A na wszelki wypadek będziemy mieli oko na twoje mieszkanie. - powiedział policjant
- Dobrze. Dziękuję bardzo - powiedziałam a policjanci zaczęli kierować się do wyjścia - Do widzenia
- Do widzenia - odpowiedzieli równo policjanci a ja zamknęłam drzwi

- Widzisz kochanie. Od razu trzeba było zadzwonić na policję i uniknęłabyś tej sytuacji. - powiedział Mac i przytulił mnie do siebie
- Może i tak, może i nie. Nie ważne. Zrobiłam Ci naleśniki - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam
- Tego mi i Ciebie brakowało - powiedział Mac i odwzajemnił mój uśmiech
- Czego? Naleśników? Jak coś to zrobiłam Ci to tego kakałko
- Nie o to mi chodzi - powiedział Mac i objął mnie w talii
- No to o co? Bo nie bardzo rozumiem - powiedziałam i lekko zaśmiałam pod nosem
- Brakowało mi u Ciebie tego pięknego uśmiechu. - powiedział Mac i przelotnie pocałował moje usta - A naleśniki pewnie będą pyszne. A z kakałkiem to już w ogóle. - dodał a ja zaśmiałam sie troszkę głośniej
- Smacznego kochanie! - powiedziałam i pocałowałam w czubek głowy siedzącego już Marcus'a
- Dziękuję. A Ty nie jesz? - zapytał
- Już jadłam - odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami
- Podejrzewam że tylko trochę dziubnęłaś tych naleśników. - stwierdził - Ostatnio coraz mniej jesz.
- Po prostu ostatnio nie mam apetytu
- Taaak?
- Tak. Jedz. - ponagliłam go
- Już, już - powiedział a ja poczochrałam jego blond włoski
- To ja pójdę się spakować i później zrobię nam kanapki do szkoły ok? - zapytałam
- Yhym - odpowiedział Mac a ja skierowałam się do mojego pokoju. Z szafek wyjęłam potrzebne książki i zeszyty które zaczęłam układać w plecaku. Potem włożyłam jeszcze piórnik i byłam spakowana. Po spakowaniu się do szkoły skierowałam się do kuchni żeby zrobić mi i Marcus'owi kanapki. Kiedy minęłam próg drzwi kuchennych zobaczyłam Marcus'a, który robił kanapki
- Ooooo a co Ty robisz? - zapytałam choć wiedziałam dokładnie co robił Mac
- Robie nam kanapki. Ty dzisiaj zrobiłaś śniadanie, to ja robię kanapki do szkoły - odpowiedział i pocałował mnie w policzek
- Kochany jesteś - powiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam
- Kochanie, ale Ty napewno daz radę iść dzisiaj do....
- Tak - przerwałam mu
- Nape...
- Tak - znowu przerwałam
- Tylko jak coś sie będzie działo...
- To mam z tym przyjść do Ciebie. Tak, tak. Pamiętam. Nie musisz się martwić. Dam sobie radę. - zapewniłam chłopaka

MARATO 1/3

Byłam głupim zakładem? | Marcus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz